Smartfony z Androidem będą aktualizować się w tle. Google ma zmusić do tego producentów

Bartłomiej Pawlak
Google zamierza w Androidzie 11 zmusić producentów do wykonywania aktualizacji w tle. Taka zmiana pozwoli na wgranie kolejnej wersji Zielonego Robota wygodniej - bez konieczności czekania na zakończenie instalacji. Może też pozytywnie wpłynąć na ograniczenie fragmentacji systemu, z czym Google walczy od lat.
Zobacz wideo Nie tylko Google. Jakie inne aplikacje mogą przydać się na twoim smartfonie?

Google z fragmentacją (spowalnia działanie urządzeń) Androida walczy od lat. Problem w tym, że kalifornijski gigant sam niewiele może zdziałać. W większości przypadków musi polegać bowiem na dobrych chęciach producentów smartfonów, którzy odpowiadają za aktualizowanie własnych smartfonów. A ci niestety często zapominają o udostępnianiu kolejnych wersji Androida dla mniej popularnych lub tańszych smartfonów koncentrując się przede wszystkim na flagowcach.

Po drugiej stronie są sami użytkownicy. O ile część z nich wyczekuje kolejnych generacji Androida i chętnie się na nie przesiada, o tyle pozostali nieszczególnie entuzjastycznie podchodzą do konieczności zaktualizowania telefonu.

Google wymusi wykonywanie aktualizacji w tle

Wydaje się jednak, że specjalistom z Google udało się znaleźć rozwiązanie, które zachęci jednocześnie producentów do częstszego udostępniania i użytkowników do instalowania aktualizacji Androida. Jak donosi XDA-Developers, od Androida w wersji 11 Google będzie wymuszał instalowanie aktualizacji w tle metodą partycji typu A/B.

To sprytna i zajmująca mniej czasu alternatywna ścieżka aktualizacji, którą Google wprowadziło już w Androidzie 7 Nougat w 2016 roku. Przed czterema laty Google dał producentom wolną rękę w wyborze jednego z dwóch sposobów aktualizacji. Efekt jest taki, że z nowej metody skorzystano tylko w nielicznych słuchawkach należących np. do platformy Android One. Dlatego teraz Google chce do tego zmusić wszystkich producentów.

AndroidAndroid code.google.com

Jak działają aktualizacje metodą partycji A/B?

Obecnie w większości słuchawek z Androidem, aby wgrać nową wersję systemu trzeba poświęcić kilka lub kilkanaście minut na wykonanie instalacji. Przez ten czas smartfon nie może być używany, co oczywiście zniechęca użytkowników do przeprowadzania aktualizacji.

W przypadku instalacji metodą partycji A/B, niemal cały proces jest przeprowadzany w tle bez potrzeby angażowania użytkownika. System tworzy osobną wirtualną partycję B, na którą wgrywa nową wersję oprogramowania. W tym czasie użytkownik korzysta z systemu zainstalowanego na partycji A. Po zakończeniu instalacji smartfon prosi o zresetowanie i uruchamia się ponownie już z partycji B. Użytkownik musi więc przerwać korzystanie z telefonu tylko na krótką chwilę.

Nowa metoda aktualizacji Androida typu A/BNowa metoda aktualizacji Androida typu A/B źródło: XDA-Developers

Metoda instalacji typu A/B jest też bezpieczniejsza z perspektywy producentów. Dodatkowa partycja stanowi bowiem zabezpieczenie na wypadek, gdyby przy aktualizacji cokolwiek poszło nie tak. Jeśli systemu z powodu błędu nie da się uruchomić z partycji B, telefon włączyć można awaryjnie z partycji A.

Takie sytuacje czasem się zdarzają, a przy tradycyjnej metodzie instalacji zostaje nam wizyta w serwisie, co jest kłopotem zarówno dla producenta, jak i konsumenta. Gdy w marcu taki problem pojawił się na smartfonie Xiaomi Mi A2 Lite (obsługującym metodę partycji A/B) użytkownicy uruchomili swoje smartfony ze starej partycji A i czekali na wydaną niedługo później poprawioną aktualizację.

To może być szansa na zmniejszenie aktualizacji

Skoro metoda partycji A/B jest tak rewolucyjna, dlaczego producenci nie chcą dobrowolnie z niej korzystać? Powodów jest kilka, ale dwa są najbardziej istotne. Jak tłumaczy XDA-Developers, wymaga to od producentów rezerwowania w pamięci telefonu dodatkowej przestrzeni na dane, co w tańszych słuchawkach jest kłopotliwe. Po drugie powoduje konieczność ciągłego śledzenia i reagowania na zmiany, jakie Google wprowadza w tym rozwiązaniu. Kryją się więc za tym przede wszystkim zwiększone koszty.

Tymczasem z analiz Google wynika, że obecność metody partycji A/B w smartfonie sprawia, że użytkownicy chętniej instalują kolejne wersje oprogramowania, bo cały proces jest dla nich wygodniejszy. Co więcej, możemy podejrzewać też, że mając zabezpieczenie (w formie partycji awaryjnego uruchamiania z partycji A), producenci będą chętniej udostępniać kolejne aktualizacje, nie bojąc się wpadki tak bardzo, jak do tej pory. Jak łatwo się domyślić, oba te skutki pomogą Google w walce z fragmentacją Androida.

Czytaj też: Bitwa na megapiksele właśnie wróciła. 108 Mpix w smartfonie? To nie ma sensu

Więcej o: