Jak donosi portal Wirtualnemedia.pl, resort cyfryzacji w odpowiedzi na interpelację grupy posłów opozycyjnych ujawnił, ile pochłonęło opracowanie aplikacji ProteGO Safe. Gwoli przypomnienia, jest to rządowy program, który pozwala na wykrywanie kontaktu z osobą zakażoną i powiadamia o tym użytkownika.
Działanie aplikacji opiera się na wzajemnych odczytach z modułów Bluetooth, które każdy ma w swoim smartfonie z Androidem lub iOS. Pomysł jest bardzo prosty i – przynajmniej teoretycznie – może być bardzo skuteczny. Aplikacja pozwala też na monitorowanie stanu zdrowia i ocenia ryzyko zakażenia koronawirusem.
Jak ujawnił Adam Andruszkiewicz, sekretarz stanu w Ministerstwie Cyfryzacji, opracowanie aplikacji od podstaw i utrzymanie jej działania do wersji 4.2.3 (aktualna wersja to 4.2.4) kosztowało 2,551 mln zł. Jak podkreśla Andruszkiewicz w odpowiedzi cytowanej przez Wirtualnemedia: "bliźniacze rozwiązanie uruchomione w Niemczech i oparte o identyczne technologie kosztowało prawie 20 mln euro".
Do tego doliczyć należy jeszcze regularny koszt utrzymania aplikacji, a więc wymaganej infrastruktury, wsparcie użytkowników, obsługę społeczności czy utrzymanie kontaktu z programistami, którzy pomogli w opracowaniu ProteGO Safe. MC oszacowało ten koszt na 136 530 złotych brutto miesięcznie. Kilka tysięcy złotych (średnio 8500 zł) miesięcznie wydawanych jest dodatkowo na utrzymanie infrastruktury Google Cloud.
Część Polaków już na starcie projektu zraziło się mocno do ProteGO Safe i aplikacji nie zamierza instalować. Zdaniem ekspertów, aplikacja - przynajmniej w pierwszych etapach istnienia - mogła narażać naszą prywatność.
Ministerstwo obiecuje jednak, że obecnie jest ona w pełni bezpieczna dla użytkownika - "Aplikacja nie zbiera żadnych danych o użytkownikach, nie śledzi ich lokalizacji, nie ma dostępu do jakichkolwiek informacji i plików znajdujących się w telefonach użytkowników" - tłumaczy Andruszkiewicz.
Jak tłumaczy portalowi Piotr Konieczny z serwisu Niebezpiecznik.pl, koszt projektu jest dość standardowy, jednak "ze względu na brak odpowiednich kompetencji w obszarach dotyczących prywatności, wiele z tych pieniędzy po prostu zostało zmarnowanych". Ministerstwo wielokrotnie musiało się bowiem wycofywać z pomysłów, które naruszały prywatność użytkowników po protestach społeczności, a to generowało dodatkowe koszty.
Aplikacja ma też raczej marginalną skuteczność. Programy do contact tracingu działają bowiem tylko wtedy, gdy korzysta z nich bardzo duża społeczeństwa (na poziomie 40-80 proc.), a do tej pory, aplikacja zanotowała tylko kilkaset tysięcy pobrań (zapewne część osób, która aplikację pobrała i tak z niej nie korzysta). Instalacja ProteGO Safe jest bowiem (i jak deklaruje resort - będzie) w pełni dobrowolne.
Zdaniem ekspertów, na których opinie powołują się Wirtualnemedia, projekt należało porzucić, a zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na inne sposoby walki z wirusem. ProteGO Safe zainstalowało bowiem ok. 2 proc. Polaków, a tylko 0,04 proc. zakażonych (w ogóle) skorzystało z aplikacji, aby powiadomić o zachorowaniu innych.
Czytaj też: Contact tracing. Dobry sposób na walkę z epidemią czy inwigilacja obywateli? [WYKRES DNIA]