Oto kilka najważniejszych rzeczy, które powinniście wiedzieć o modelu oznaczonym numerem 11.
Muszę przyznać, że pierwszy kontakt ze smartfonem sprawia bardzo pozytywne wrażenie. Spojrzenia szczególnie przykuwają eleganckie, matowe plecki czarnej wersji kolorystycznej, które okraszone zostały dodatkowo połyskującym logo OnePlusa.
Całość uzupełnia przerośnięta, ale ciekawie wyglądająca wyspa z aparatami. OnePlus 11 jest też perfekcyjnie wykonany i świetnie leży w dłoni, a delikatnie zagięty po bokach ekran to element, który zdecydowanie przypadł mi do gustu. OnePlus 11 jest też perfekcyjnie wykonany i świetnie leży w dłoni, a delikatnie zagięty po bokach ekran to element, który zdecydowanie przypadł mi do gustu.
Przejdźmy jednak do tego, co najciekawsze, czyli do wydajności. Wewnątrz obudowy OnePlusa 11 znalazł się najmocniejszy procesor firmy Qualcomm - Snapdragon 8 2. generacji oraz od 8 do aż 16 GB pamięci RAM. To sprawia, że OnePlus 11 to wydajnościowy potwór i widać to wyraźnie podczas codziennego użytkowania.
Nie ma aplikacji, która stanowiłaby wyzwanie dla testowanego smartfona, co sprawia, że OnePlus 11 to również świetny sprzęt do gier. Zaznaczyć muszę, że obudowa telefonu zauważalnie nagrzewa się podczas intensywnej pracy, ale nie wpływa to negatywnie na wrażenia podczas korzystania z "Jedenastki".
Niemniej istotny jest w przypadku smartfona ekran, a i w tym aspekcie OnePlus 11 zdecydowanie ma się czym pochwalić. Znajdziemy tu topowy AMOLED o przekątnej 6,7 cala i bardzo wysokiej rozdzielczości, czego efektem jest znakomita ostrość ponad 520 pikseli na cal.
OnePlus 11 zapewnia nieskończony kontrast, głęboką czerń, dobrze oddane kolory i na tym polu może spokojnie rywalizować z flagowcami od Samsunga i Apple. Z dziennikarskiego obowiązku dodam, że matryca zapewnia odświeżanie na poziomie 120 Hz, ale to staje się już standardem również w znacznie tańszych smartfonach.
OnePlus zdecydował się tu na zestaw trzech aparatów. Ten główny został wyposażony w optyczną stabilizację obrazu i dysponuje sensorem o rozdzielczości 50 Mpix. Producent do kompletu dorzuca jeszcze szerokokątną kamerkę o rozdzielczości 48 Mpix i 32 Megapikselowy aparat z teleobiektywem.
Zdjęcia wykonywane za dnia prezentują się świetnie. Kadry są jasne, kolory naturalne, a ostrość i balans bieli ustawione prawidłowo. W trudnych warunkach oświetleniowych aparaty radzą sobie już minimalnie gorzej, choć wciąż bardzo dobrze. Jednym zdaniem: jest świetnie, ale nie rewelacyjnie. Przeboleć nie mogę jednak faktu, że teleobiektyw przybliża obraz jedynie dwukrotnie.
Całość zasila akumulator o standardowej obecnie pojemności 5000 mAh, co pozwalało mi oddalić się od gniazdka na ok. 1,5 dnia podczas intensywnej pracy. To standardowy wynik. Wyjątkowo szybko trwa jednak proces ładowania. Dołączona do zestawu ładowarka o mocy 100 W sprawia, że na uzupełnienie energii od zera do stu procent trzeba czekać zaledwie 25 minut.
Jeśli jednak przyzwyczajeni jesteście do ładowania bezprzewodowego, kupując OnePlusa 11 ładowarkę indukcyjną możecie schować do szuflady. Telefon z jakiegoś powodu można naładować wyłącznie przewodowo, co na tej półce cenowej jest moim zdaniem strzałem w kolano. Tym bardziej że większość poprzednich modeli OnePlusa obsługiwała ładowanie indukcyjne.
Najtańszy wariant OnePlusa 11 z 8 GB RAM-u i 128 GB pamięci znajdziemy w sklepach za 3800-4000 zł, co – zważywszy na możliwości telefonu – jest ceną atrakcyjną. Wszak najtańsza wersja Samsunga Galaxy S23+ to już wydatek większy ok. tysiąc złotych. Nie wspominając o ultradrogim iPhonie 14 Plus, którego cena to niemal 6 tysięcy złotych.