Przeczytałem niedawno artykuł o matce, która postanowiła odłączyć swoją rodzinę od internetu i elektroniki rozrywkowej. Przeraziło ją, że dzieciaki zamykały się w pokojach ze swoimi iPadami, konsolami i internetami, zamiast czytać książki i grać w gry planszowe z całą rodziną. Panika - oddalamy się od siebie, więzy krwi słabną, Internet niszczy rodziny!
Przepraszam, że nie podlinkuję tego tekstu - nie dodałem go do zakładek, a coś nie mogę wyguglać. Wyszukiwarka na słowa klucze "matka odcina rodzinę od internetu" wypluwa głównie żale gimnazjalistów, których rodzice za karę odcięli od sieci. Za karę! Okrutną, należy dodać, przecież wyciągając z gniazdka wtyczkę od internetu wyłącza się nie tylko dostęp do gier, pornosów i głupich obrazków, ale przede wszystkim do sieci społecznościowej. I dlatego nie rozumiem pomysłu bohaterki artykułu. Dlaczego więzy krwi mają być ważniejsze od więzi, które sami sobie wypracowaliśmy?
Cyberpunk do tego pochodzącego z zeszłych millenniów pojęcia rodziny podchodził dość nieufnie. Raz, że walka hackera z nierozumiejącym go systemem i światem zaczynała się ( jak w opowiadaniu Cyberpunk! ) w ścianach własnego domu, a pierwszym przeciwnikiem cybergimbusa byli nic nie rozumiejący rodzice. Dwa, że cyberprzestrzeń pozwalał na znalezienie swojego miejsca każdemu freakowi.
W dwudziestym pierwszym wieku takie fetyszyzowanie genów trzeba uznać za niepoważane. Stoimy u progu posthumanistycznej rewolucji. Co będą znaczyły geny i więzy krwi, kiedy pozbędziemy się mięsa? W powieści Jacka Dukaja Perfekcyjna niedoskonałość "tradycyjna rodzina" składa się głównie z tradycji właśnie - konserwatywnej chęci zbudowania wielkiego rodu, połączonego nie tyle genami, co wspólnotą interesów. Tak jak rodzinna korporacja Tessier-Ashpool z Neuromancera Williama Gibsona.
Nawet nie trzeba czekać na powszechną digitalizację ludzkości, bo jedną nogą już stoimy w tym nowym wspaniałym świecie. Internet dał możliwość wyboru - budowania rodzinnych relacji nie tylko z tymi, których wylosowaliśmy w loterii genów, ale z tymi pokrewnymi nam memetycznie.
Czy taka relacja, podtrzymywana przez praktycznie nieustanny proces komunikacji w cyberprzestrzeni, nie jest prawdziwsza i ważniejsza od relacji z genetycznym krewnym, którego widuje się na ślubach i pogrzebach? Stąd obserwując kontakty międzyludzkie w sieciach społecznościowych takich jak fandomy czy inne kółka zainteresowań można zauważyć, jak często ludzie przyjmują etykietki kojarzone z tradycyjnymi rodzinami - ktoś nazywa się czyjąś siostrą, bratem czy ciocią, tworzą się alternatywne drzewa genealogiczne na Facebooku. Często obok tych z reala - więzy krwi stają się tylko kolejną siecią połączeń, kolejnym dodanym profilem na nk.pl.
Wbrew obawom bohaterki przytoczone na początku artykułu, Internet nie niszczy rodzin, tylko tworzy nowe. A że nie całkiem normalne? Co z tego.
Wszystkie rodziny są nienormalne.
Cyber Czwartek to cykl cotygodniowych felietonów poświęconych dawnym wizjom przyszłości i temu, jak (i czy!) spełniły się w naszym nowoczesnym świecie. Autor, Michał R. Wiśniewski , jest publicystą i blogerem specjalizującym się w fantastyce oraz japońskiej popkulturze.