Sąd okręgowy w Monachium, po trwającym ponad 2,5 roku procesie, uznał byłego szefa Audi Ruperta Stadlera za winnego oszustwa i skazał go na rok i dziewięć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu. Audi należy do koncernu Volkswagena.
Również dwaj współoskarżeni: Wolfgang Hatz, były szef działu rozwoju silników i późniejszy członek zarządu Porsche, w którym VW ma większościowe udziały oraz jeden z głównych inżynierów (występuje jako P. - jego dane nie zostały podane do wiadomości publicznej) otrzymali wyroki w zawieszeniu za oszustwo.
Są to pierwsze wyroki w postępowaniu karnym wydane w związku z ujawnionym w 2015 r. skandalem dotyczącym silników wysokoprężnych. Tzw. afera Volkswagena wstrząsnęła całą branżą motoryzacyjną i spowodowała miliardowe szkody.
Prokuratura już wcześniej zgodziła się, w ramach ugody, na wyroki w zawieszeniu dla Stadlera i P., i domagała się kary bezwzględnego pozbawienia wolności jedynie w przypadku Hatza. Sąd, któremu przewodniczył sędzia Stefan Weickert, wymierzył Wolfgangowi Hatzowi ostatecznie karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu, a P. – roku i dziewięciu miesięcy pozbawienia wolności, również w zawieszeniu.
Ponadto wszyscy trzej muszą zapłacić wysokie grzywny na rzecz skarbu landu Bawaria, a także na rzecz różnych stowarzyszeń charytatywnych: Stadler – 1,1 miliona euro, Hatz – 400 tys. euro i P. 50 tys. euro. Muszą również ponieść milionowe koszty procesu. Wyroki nie są prawomocne.
Postępowanie przeciwko czwartemu oskarżonemu, który wcześnie przyznał się do winy i występował jako świadek koronny, zostało umorzone w kwietniu, po zapłaceniu przez niego grzywny.
Rupert Stadler, były szef Audi, jest, co prawda najbardziej prominentnym z trzech oskarżonych, ale to zarzuty wobec Wolfganfa Hatza i inżyniera P. są dużo poważniejsze: jak sami zeznali, to oni zadbali o to, by dzięki odpowiedniemu oprogramowaniu duże silniki wysokoprężne VW przeszły pozytywnie testy laboratoryjne na emisję tlenku azotu, ale już w warunkach drogowych nie były zgodne z wymaganymi limitami. Celem było zaoszczędzenie na kosztach koniecznego montażu większych zbiorników Adblue do filtrowania spalin po tym, jak technicy firmy dokonali błędnych obliczeń.
Śledztwo wykazało, że w tym czasie szef działu, inżynier P., domagał się "inteligentnych rozwiązań" od swoich pracowników, aby spełnić oczekiwania przełożonych.
Sam Stadler przez lata zapewniał o swojej niewinności. Dopiero gdy w maju sąd wskazał na możliwość skazania go na karę więzienia, 60-latek przyznał się do tego, że zatrzymał sprzedaż aut ze zmanipulowanymi silnikami w Niemczech dopiero długo po ujawnieniu oszustwa w USA. Biorąc pod uwagę podejrzenie oszustwa również w europejskich modelach, powinien był, jako szef koncernu, wykazać się większą starannością, dopilnować wyjaśnienia sprawy i interweniować.
Teraz Stadler został skazany za oszustwo, ale może opuścić sąd jako wolny człowiek. Nakazy aresztowania przeciwko wszystkim trzem oskarżonym, które wcześniej zostały zawieszone, zostały umorzone.
Rupert Stadler został szefem Audi – spółki koncernu VW z siedzibą w Ingolstadt w 2007 r., jako następca Martina Winterkorna, który objął wówczas stanowisko dyrektora generalnego. Pod kierownictwem Stadlera Audi podwoiło swój zysk operacyjny i wyprzedziło Mercedesa pod względem sprzedaży. Pod koniec 2015 r. władze USA odkryły manipulację w silnikach wysokoprężnych VW, a nieco później także w przypadku dużych silników wysokoprężnych Audi dla modeli na rynek amerykański. Pomimo coraz większych oznak oszustwa również w modelach europejskich, Stadler zezwolił na kontynuowanie sprzedaży aut do końca 2017 roku. W czerwcu 2018 r. został zatrzymany na cztery miesiące pod zarzutem zmowy, aż do rezygnacji ze stanowiska szefa Audi i członka zarządu VW. W międzyczasie Rupert Stadler zapłacił już Grupie Volkswagen 4,1 mln euro odszkodowania za naruszenie obowiązków.
Prokurator Nico Petzka nie uważa trzech oskarżonych za głównych winowajców afery dieslowej. Wątpliwe jest, czy w ogóle był konkretny winny "kiedy w firmie tak wiele osób zmierza w złym kierunku" - stwierdził prokurator w swoim oświadczeniu końcowym.
W Brunszwiku od września 2021 trwa sprawa czterech byłych menadżerów najwyższego szczebla Grupy Volkswagen oskarżonych o ewentualne nadużycia finansowe. Sprawa przeciwko dyrektorowi generalnemu Volkswagena, Martinowi Winterkornowi, również oskarżonemu w sprawie "afery Volkswagena" została zawieszona z powodu choroby oskarżonego.
Prokuratura w Monachium postawiła już zarzuty czterem kolejnym byłym menadżerom Audi – trzem byłym kolegom Stadlera z zarządu i długoletniemu szefowi głównego działu silników wysokoprężnych w Audi. Nie wiadomo jeszcze, czy i kiedy rozpocznie się ten proces, prawdopodobnie pod przewodnictwem tego samego sędziego. Prokuratura w Monachium nadal prowadzi dochodzenie w sprawie dziewięciu innych podejrzanych w "aferze dieslowej".
***