Wyspy Marshalla. Pęka grobowiec nuklearny. Wszystkiemu winne zmiany klimatyczne

Runit Dome to betonowa kopuła zlokalizowana na wyspach Marshalla na Oceanie Spokojnym. W nuklearnym grobowcu znajduje się 85 tysięcy metrów sześciennych odpadów nuklearnych, które są wynikiem testów 67 bomb jądrowych zdetonowanych w latach 1946-1958 przez Stany Zjednoczone. Jak się okazuje w wyniku zmian klimatycznych nuklearny bunkier zaczyna pękać.
Zobacz wideo

Do niepokojących informacji dotarli dziennikarze "Los Angeles Times". Według śledztwa gazety kopuła, która nazywana jest także grobowcem, zaczyna przeciekać. Wpływ na pękanie konstrukcji ma mieć między innymi rosnący poziom wód oceanicznych. W wyniku naporu wody kopuła zaczyna się podnosić, a znajdujące się w niej toksyczne substancje przedostawać do wody i gleby.

Nuklearny grobowiec zaczyna przeciekać - martwe ryby, koralowce i epidemie chorób

Według raportu "LA Times" w tym miejscu może dochodzić do wycieku radioaktywnych substancji, o czym ma świadczyć bielenie koralowców, kwitnienie glonów oraz zwiększenie śmiertelności ryb i innych zwierząt morskich. Obserwowany jest też pogarszający się stan zdrowia okolicznych mieszkańców. W ciągu ostatnich 15 miesięcy na wyspach Marshalla odnotowano poważne epidemie chorób, w tym gorączki denga oraz raka tarczycy. Dodatkowo z badań Columbia University wynika, że w niektórych miejscach na wyspie poziom promieniowania jest zbliżony do poziomu próbek znalezionych w pobliżu Czarnobyla czy Fukushimy.

Władze wysp Marshalla zwróciły się do amerykańskie rządu z prośbą o pomoc, ale urzędnicy odmówili, twierdząc, że kopuła znajduje się na ziemiach Republiki Wysp Marshalla, zatem odpowiedzialność za ochronę kopuły ponoszą władze wyspy. - Jak to może być nasza kopuła? Nie chcemy jej, nie zbudowaliśmy jej, odpady znajdujące się w środku nie są nasze. Są ich - mówiła w wywiadzie prezydent republiki Hilda Heine.

Runit Dome punktem spornym w relacjach USA i wysp Marshalla

Dla wielu Amerykanów wyspy Marshalla są najbardziej widocznym przejawem działalności nuklearnej Stanów Zjednoczonych oraz symbolem poświęceń republiki dla bezpieczeństwa świata. Mieszkańcy wysp obwiniają Stany Zjednoczone i inne kraje o to, że istnienie republiki jest zagrożone. - Wyspy Marshalla bardziej niż jakiekolwiek inne miejsce na ziemi padają ofiarą dwóch największych zagrożeń, przed którymi stoi ludzkość: broni nuklearnej i zmian klimatu - powiedział Michael Gerrard cytowany przez "LA Times".

Na dodatek władze wyspy zarzucają Stanom Zjednoczonym, że podczas podpisania porozumienia między obydwoma krajami w 1986 roku, USA zataiły kluczowe informacje na temat zawartości kopuły i zakresu testowania broni jądrowej. Przykładem ma być wysłanie 130 ton ziemi z prób jądrowych w Nevadzie do nuklearnego grobowca na wyspach Marshalla. Dodatkowo w Enewetak wojsko USA miało przeprowadzać kilkanaście testów broni biologicznej.

Władze wyspy ostrzegają, że w przypadku trzęsienia ziemi lub przejścia huraganu, może dojść do ogromnego skażenia. Według obliczeń naukowców materiału znajdujące się w Runit Dome odpowiadają mocy 1,6 bomby jądrowej, której zrzucono na Hiroszimę, ale detonowaną każdego dnia przez 12 lat. Wpływ na tak poważne ryzyko skażenia i napromieniowania ma pluton-239, którego rozpad wynosi 24 tysiące lat. Na temat niebezpieczeństwa zakażenia Pacyfiku przez odpady radioaktywne z wysp Marshalla wypowiadał się już m.in. Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres.

Więcej o: