Do niepokojących informacji dotarli dziennikarze "Los Angeles Times". Według śledztwa gazety kopuła, która nazywana jest także grobowcem, zaczyna przeciekać. Wpływ na pękanie konstrukcji ma mieć między innymi rosnący poziom wód oceanicznych. W wyniku naporu wody kopuła zaczyna się podnosić, a znajdujące się w niej toksyczne substancje przedostawać do wody i gleby.
Według raportu "LA Times" w tym miejscu może dochodzić do wycieku radioaktywnych substancji, o czym ma świadczyć bielenie koralowców, kwitnienie glonów oraz zwiększenie śmiertelności ryb i innych zwierząt morskich. Obserwowany jest też pogarszający się stan zdrowia okolicznych mieszkańców. W ciągu ostatnich 15 miesięcy na wyspach Marshalla odnotowano poważne epidemie chorób, w tym gorączki denga oraz raka tarczycy. Dodatkowo z badań Columbia University wynika, że w niektórych miejscach na wyspie poziom promieniowania jest zbliżony do poziomu próbek znalezionych w pobliżu Czarnobyla czy Fukushimy.
Władze wysp Marshalla zwróciły się do amerykańskie rządu z prośbą o pomoc, ale urzędnicy odmówili, twierdząc, że kopuła znajduje się na ziemiach Republiki Wysp Marshalla, zatem odpowiedzialność za ochronę kopuły ponoszą władze wyspy. - Jak to może być nasza kopuła? Nie chcemy jej, nie zbudowaliśmy jej, odpady znajdujące się w środku nie są nasze. Są ich - mówiła w wywiadzie prezydent republiki Hilda Heine.
Dla wielu Amerykanów wyspy Marshalla są najbardziej widocznym przejawem działalności nuklearnej Stanów Zjednoczonych oraz symbolem poświęceń republiki dla bezpieczeństwa świata. Mieszkańcy wysp obwiniają Stany Zjednoczone i inne kraje o to, że istnienie republiki jest zagrożone. - Wyspy Marshalla bardziej niż jakiekolwiek inne miejsce na ziemi padają ofiarą dwóch największych zagrożeń, przed którymi stoi ludzkość: broni nuklearnej i zmian klimatu - powiedział Michael Gerrard cytowany przez "LA Times".
Na dodatek władze wyspy zarzucają Stanom Zjednoczonym, że podczas podpisania porozumienia między obydwoma krajami w 1986 roku, USA zataiły kluczowe informacje na temat zawartości kopuły i zakresu testowania broni jądrowej. Przykładem ma być wysłanie 130 ton ziemi z prób jądrowych w Nevadzie do nuklearnego grobowca na wyspach Marshalla. Dodatkowo w Enewetak wojsko USA miało przeprowadzać kilkanaście testów broni biologicznej.
Władze wyspy ostrzegają, że w przypadku trzęsienia ziemi lub przejścia huraganu, może dojść do ogromnego skażenia. Według obliczeń naukowców materiału znajdujące się w Runit Dome odpowiadają mocy 1,6 bomby jądrowej, której zrzucono na Hiroszimę, ale detonowaną każdego dnia przez 12 lat. Wpływ na tak poważne ryzyko skażenia i napromieniowania ma pluton-239, którego rozpad wynosi 24 tysiące lat. Na temat niebezpieczeństwa zakażenia Pacyfiku przez odpady radioaktywne z wysp Marshalla wypowiadał się już m.in. Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres.