"Kochani, w nocy Gogh przeszedł w narkozie pełną diagnostykę i operację udrażniającą przewód pokarmowy. Śpi. Jego szanse są minimalne, organizm wyniszczony straszliwie... Ale ja nadal wierzę... Nie jestem w stanie opisać cierpienia, którego to zwierzę doświadczyło wcześniej, przed i w trakcie transportu. Przeganiamy śmierć. Ale jeśli przegramy, Tygrys Gogh dołączy do Pierwszego Umarłego bez bólu i męki konania, czuwamy żeby Gogh nie cierpiał jak Pierwszy" - taki komunikat pojawił się wczoraj na stronie poznańskiego zoo.
Pracownicy poznańskiego ogrodu zoologicznego obawiali się, że zwierzę podzieli los jednego z dziesięciu tygrysów, który padł jeszcze podczas transportu z Włoch do Rosji. Jak się okazało Gogh dostał skrętu żołądka, co doprowadziło do zatoru w układzie pokarmowym. Przeprowadzona przez weterynarzy operacja była więc tą ratującą życie zwierzęcia.
Z najnowszego postu opublikowanego przez zoo w Poznaniu wynika, że stan zwierzęcia po operacji trochę się poprawił. "Czy może być piękniejszy poranek niż z porządną wywarczaną przez Gogha awanturą, że w Poznaniu kiepsko karmią i dają porcję mięsa jak na domowego mruczka? Gogh wraca do nas, nie wolno się cieszyć, ale..." - napisano na stronie zoo. W rozmowie z Onetem rzeczniczka placówki Małgorzata Chodyła przyznała, że tygrys zaczął chodzić i pokazuje, że jest głodny. - To dobrze rokuje. Wczoraj zjadł swój pierwszy posiłek - porcję mięsa zmiksowaną z wodą. Przyjmuje także leki zalecone przez weterynarza - dodała.
Gogh to jeden z dziewięciu tygrysów, któremu udało się przeżyć transport z Włoch do Rosji zatrzymany na polsko-białoruskiej granicy. Zwierzęta przewożone były w za ciasnych klatkach i bez dostępu do wody i jedzenia. Stan siedmiu zwierząt był na tyle poważny, że wymagały pilnej interwencji weterynaryjnej. Dwa tygrysy trafiły od razu do zoo w Człuchowie. W Poznaniu mają zostać dwa najsłabsze osobniki. Pięć pozostałych tygrysów - Samson, Aqua, Softi, Toph i Merida - ma wyjechać do azylu dla dzikich zwierząt w Hiszpanii.