Przygotowania do transportu okazały się bardzo skomplikowaną operacją, w związku z tym zoo w Poznaniu było w sobotę nieczynne dla zwiedzających. Jak relacjonuje "Głos Wielkopolski", w nocy z soboty na niedzielę policjanci z wydziału antyterrorystycznego, uzbrojeni w długą broń, zabezpieczali pracowników odpowiedzialnych za załadunek zwierząt.
"Nasze Najukochańsze...Pojechały...W godnych warunkach, w spokoju i cieple. Po nowe życie bez cierpienia. Nie potrafimy się jeszcze cieszyć, bo są jak nasze dzieci...Ale oddajemy je lepszemu światu. Nieumarłe, niech Wam się już tylko szczęści!" - czytamy na Facebooku poznańskiego zoo. "Nieumarłe" pada tutaj nie bez powodu. Tym mianem właśnie pracownicy ogrodu określali drapieżne koty, które ocalały z transportu do Rosji.
>>> Tygrysy mogły zdechnąć i tak byłyby sprzedane "na części". Przemyt przez Polskę sięga miliardów:
Przed tygrysami długa droga, jakieś 2600 km. Będą jechały prawdopodobnie około dwóch dób. Ich nowy dom to hiszpański azyl. - Bardzo się cieszymy się, że wszystko nam gładko poszło. Nie spodziewaliśmy się, że tak dobrze pójdzie. Kilka samic napędziło nam stracha, bo nie chciały spać, musiały mieć dodatkową dawkę środka usypiającego - powiedziała w TVN24 Małgorzata Chodyła, rzeczniczka poznańskiego zoo. - Zostały zapakowane do klatek transportowych, zupełnie innych, dużo większych, w samochodzie z ogrzewaniem i klimatyzacją, z kamerami - dodała.
Do Hiszpanii wyruszyły Merida Waleczna, Tophy, Softi, Samson i Aquy. Miesiąc temu razem z pięcioma innymi tygrysami utknęły na granicy z Białorusią. Pochodziły z włoskiej hodowli i miały trafić do Dagestanu. Jedno zwierzę padło, dwa trafiły do zoo w Człuchowie, dwa kolejne pozostały w Poznaniu.