"Daj kosza śmieciom" to ekologiczny cykl redakcyjny Gazeta.pl. Nie będzie on jednak tylko zwykłym poradnikiem. Zależy nam na dialogu z naszymi czytelnikami – chcemy, abyście opowiedzieli, jak segregujecie śmieci, co Was motywuje, a co irytuje. To właśnie komentarze i historie użytkowników Gazeta.pl będą siłą napędową naszych tekstów. Chcesz podzielić się swoja opinią? Napisz do naszego autora Patryka Strzałkowskiego: patryk.strzalkowski@agora.pl. Najciekawsze teksty opublikujemy na stronie Gazeta.pl
***
W tym roku zaczynają obowiązywać nowe - bardziej restrykcyjne zasady i stawki dotyczące śmieci. Kolejne samorządy wprowadzają pojemniki na bioodpady. W sumie różnych pojemników powinno być sześć. Ponadto większość gmin wprowadza przepisy, na mocy których segregacja śmieci jest obowiązkowa i nie można z niej zrezygnować. Ten obowiązek wszedł w życie z początkiem marca. Nieprzestrzeganie zasad może wiązać się z karami.
Mieszkańcy od dawna obawiają się nowych zasad i ewentualnych kar i pytają, jak w praktyce będzie wyglądać system. Jak pomieścić pojemniki w mieszkaniu? Czy starczy miejsca na kontenery? Jak nakładać kary, skoro ze śmietnika korzystają mieszkańcy kilku budynków? Pytań jest wiele. Jednak wiele państw już od jakiegoś czasu ma takie same lub nawet bardziej złożone zasady segregacji. Zapytaliśmy Polaków mieszkających Niemczech i Szwecji, czy trudno było im się do nich przyzwyczaić i co stanowiło wyzwanie.
Agnieszka, która kilka lat temu przeprowadziła się do w północnej Szwecji, wspomina poznanie tamtejszych zasad segregacji jako "szok". - Dosłownie po zejściu z promu poszliśmy do marketu na zakupy i wyrzucić śmieci. Wyglądaliśmy na tak bezradnych, że bezdomny mężczyzna podszedł i objaśnił nam, czym są maszyny w sklepie - a były to urządzenia do segregacji puszek i butelek - powiedziała. W Szwecji obowiązuje system kaucyjny - pant. I wokół tego narobione jest mnóstwo pozytywnego, zabawnego szumu. Na temat segregacji butelek i puszek układane są piosenki, teledyski, co chwilę słychać o tym w radio. Hasło brzmi "PANTA MERA", czyli "oddawaj więcej i więcej puszek" - powiedziała Polka. Jedna z tych piosenek pojawiła się w szwedzkim "Idolu".
Pieniądze za oddawanie butelek i puszek można wykorzystać na zakupy w markecie albo bezpośrednio w automacie przesłać na cel społeczny, jak sadzenie drzew czy pomoc medyczną dla dzieci.
- Na początku życia w Szwecji mieszkaliśmy z mężem w akademiku. Tam nauczyliśmy się segregacji - wspominała Agnieszka. Zasady segregacji przy śmietnikach były dokładnie opisane, były nawet specjalne pojemniki na żarówki, baterie itd.
Mamy w domu siedem różnych pojemników do segregowania - biodegradowalne, szkło (przezroczyste i kolorowe), metal, panty (czyli z kaucją), plastik, karton, do spalenia. Gmina dostarcza każdemu zielone worki - są to worki na odpady biodegradowalne, zrobione z kukurydzy. Rozkładają się całkowicie. Te worki są za darmo, a jak się skończą, to można sobie wziąć zapas na kilka lat z urzędu gminy
- opisała. Przyznaje, że taka segregacja bywa trudna, kiedy trzeba nagle się do niej dostosować. - Ale jeśli tylko pozna się zasady, to robi się to automatycznie. Nie myśli się o tym, że właśnie się rozłożyło dane opakowanie na plastik, papier i metal - podkreśliła i dodała, że te nawyki wchodzą w krew, o czym przekonała się na pierwszych wakacjach poza Szwecją. - Poszliśmy na plażę. A tam był tylko jeden śmietnik. Z ręką na sercu - miałam mały atak paniki, tak bardzo nie chciałam wyrzucać wszystkiego razem - powiedziała. Zaznacza też, że dzięki segregacji bardziej zwraca uwagę na to, ile śmieci powstaje w codziennym życiu:
Kiedy zaczynasz segregować we własnym domu, widzisz, jak szybko zapełniają się poszczególne pojemniki. Nagle widzisz, jak rośnie sterta plastiku, która zaczyna wystawać z pojemnika XXL po kilku dniach. I to jest moment, który sprawia że zaczynasz zwracać uwagę na to, co kupujesz. Już nie pakujesz owoców w siatki, a siatek w wielkie plastikowe torby. W supermarketach coraz więcej osób pakuje warzywa i owoce luzem do siatek materiałowych lub do małych woreczków uszytych z firany (do kupienia w każdym sklepie).
- To, co mnie urzeka w tym społeczeństwie, to to, że idąc ulicą, podnosi się śmieci. Może to być mama z dzieckiem w wózku albo nastolatek, ale jeśli wiatr przywieje jakiś papier/plastik, to się go łapie i wyrzuca - dodała. Szwecja jest jednym ze światowych liderów recyklingu. Chodzi nie tylko o przetwarzanie plastiku czy metali, ale o wytwarzanie energii ze śmieci. Tylko 1 proc. śmieci trafia na wysypiska: 47 proc. jest podawanych recyklingowi, a 52 proc. spalanych w celu wytworzenia energii.
- Przyzwyczajenie się do tutejszych zasad było w pewnym sensie trudne. Największym problemem dla mnie było segregowanie odpadów "bio". Kiedy mieszkałam w kawalerce, kuchnia była mała i nie miałem tylu oddzielnych pojemników. Przez jakiś czas nie wyrzucałem śmieci biodegradowalnych osobno, tylko do zmieszanych - powiedział Piotr, który mieszka w Berlinie.
To była rzecz, której musiałem się nauczyć. O ile wiem, nie można do bio wyrzucać nie tylko zwykłych worków plastikowych, ale też tych biodegradowalnych. A i tak są one niepraktyczne, ponieważ po dwóch dniach zaczynają przesiąkać i śmieci wylewają się do kubła. Ja w mieszkaniu wrzucam je do plastikowego worka, opróżniam go do śmietnika, a pusty worek wyrzucam do plastiku
- stwierdził. - Teraz w większym mieszkaniu kosze stoją na podłodze w kuchni. Są pojemniki na odpady zmieszane, plastik i metale, szkło, papier i bio. Jak opisuje, w jego wspólnocie mieszkaniowej jest sprawdzane, czy ktoś nie wyrzuca śmieci do złych pojemników lub nie daje plastiku do pojemnika bio. - Szczerze mówiąc nie wiem, czy robi to administracja, czy firma zajmująca się wywozem. Ale kiedyś w korytarzu pojawiła się informacja, że ktoś złamał te zasady. Poproszono o zaprzestanie go, bo w przeciwnym wypadku zostanie naliczona kara dla całej wspólnoty. Drugiego razu już nie było - opowiedział.
W Niemczech poza segregacją obowiązuje system kaucyjny, zarówno na butelki szklane, jak i plastikowe. Można oddawać je w sklepach lub do maszyn w supermarketach. Kaucja wynosi od 8 do 25 eurocentów, w zależności od rodzaju butelki. - To ułatwia segregowanie plastiku. Nie kupuję mięsa w plastikowych tackach i nie używam torebek foliowych, więc z tymi odpadami nie mam problemu. Jeśli miałbym, to luźne folie wrzucamy do osobnego pojemnika. Co ciekawe, osobny pojemnik jest też na odpady po zwierzętach domowych, jak trociny czy żwirek dla kota - mówi Piotr. Za wywóz gabarytów trzeba zapłacić lub samemu zabrać je do specjalnego punktu - podobnie jak niebezpieczne odpady.
Butelki po napojach są zwrotne, ale np. po oliwie czy winie już nie. - Te trzeba wyrzucić do pojemnika na szkło i zwracać uwagę, żeby szkło kolorowe było oddzielone od białego - wyjaśnia Piotr. Zwraca uwagę, że berliński zakład oczyszczania jest przyjazny dla ludzi. Strona jest rozbudowana, poza podstawowymi informacjami oferuje np. teksty o "mitach na temat śmieci", szerokie informacje o zrównoważonej gospodarce miejskiej i czystość, kalkulator ilości produkowanych w domu śmieci itd.
Przyzwyczaiłem się do tych zasad i robię już wszystko automatycznie. Jedyne, co wciąż mnie irytuje, to miejsce zajmowane w kuchni przez wszystkie osobne kosze. W dużym domu może nie ma problemu, ale w niewielkiej kuchni to zajmuje sporo miejsca
- stwierdził mieszkaniec Berlina.
"Daj kosza śmieciom" - przeczytaj inne teksty z naszego cyklu >>