Brzozów. Dwa wilki, które miały zbliżyć się do pilarzy, zostały odstrzelone

W piątek Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska wydał zgodę na odstrzał wilków, które miały zbliżyć się do drwali w nadleśnictwie Brzozów na Podkarpaciu. Jak poinformował portal nowiny24.pl, dzień później dwie roczne samice zostały odstrzelone. Teraz ciała wilków przejdą specjalistyczne badania.

W poniedziałek 1 marca zwierzęta miały zbliżyć się do pilarzy pracujących w lesie w okolicach Brzozowa i nie reagować na dźwięk pił mechanicznych. Wilki miały oddalić się dopiero po kilkunastu minutach. Ostatecznie mężczyznom nic się nie stało. Zdaniem inspektorów nie jest wykluczone, że zwierzęta mogły być chore.

Zobacz wideo Lewica chce powołania Rzecznika Praw Zwierząt. Co to za urząd?

Brzozów. Odstrzelono dwa wilki, które miały zbliżyć się do pilarzy. Ich ciała zostaną szczegółowo zbadane

W czwartek miejsce, w którym pojawiły się wilki, skontrolowali pracownicy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie. Portal nowiny24.pl podał, że potwierdzili oni wersję pilarzy. Zauważyli też wilki, które, podobnie jak miało to miejsce wcześniej, podeszły stosunkowo blisko do ludzi i nie okazywały lęku. 

Na wniosek burmistrza Brzozowa Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska wydał w piątek ustną zgodę na eliminację maksymalnie trzech osobników. W sobotę rano na terenie miejscowości Zmiennica, myśliwy odstrzelił dwie roczne samice. Ich ciała, jak informuje lokalny portal, poddane zostaną sekcji i szczegółowym badaniom genetycznym, co ma pozwolić na ustalenie przyczyny nietypowego zachowania tych osobników.

Wilki w gminie Brzozów. Prokurator, który poinformował o sprawie, okazał się myśliwym 

Z wcześniejszych medialnych doniesień wynikało, że wilki miały wręcz atakować pilarzy, a ci przez 15 minut mieli odganiać się od nich piłami mechanicznymi. Takie opisy powielano głównie na podstawie wypowiedzi prokuratora Marcina Boboli z Brzozowa. Mówił on m.in., że "jeśli (...) przebieg wydarzeń zostanie potwierdzony i do pilarzy podeszły wilki, to możemy mówić o dramatycznej sytuacji i ewenemencie na skalę kraju, a nawet Europy".

Jednak przełożony Boboli, Prokurator Rejonowy Zbigniew Piskozub, powiedział w rozmowie z naTemat, że Bobola, informując media o incydencie z udziałem wilków, działał samowolnie i popełnił przewinienie dyscyplinarne. Dodał, że prokuratora nie prowadzi żadnego postępowania w tej sprawie. Użytkownicy mediów społecznościowych zwrócili uwagę na to, że Bobola jest myśliwym.

Szybko pojawiły się wątpliwości co do tego, czy zdarzenie rzeczywiście mogło tak wyglądać. Późniejsze relacje mówiły raczej o warczeniu wilków i ich podchodzeniu, czy "kontakcie wzrokowym".

- Trudno sobie wyobrazić, żeby trzy wilki chorowały na wściekliznę w tym samym czasie, w takim samym stadium. Nawet gdyby zarażały się jeden od drugiego, to po kolei dochodziłyby do agresywnego stadium choroby. To były spory zbieg okoliczności - komentował w rozmowie z Gazeta.pl dr hab. Krzysztof Schmidt, zastępca dyrektora Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży. 

Wilki w zoo Walczyli z wilkami przy pomocy pił? Naukowiec: Trudno uwierzyć

Inną możliwością byłoby to, że te trzy osobniki nie były w pełni dzikimi wilkami. - Można by też założyć, że było to potomstwo psa i wilka, czyli hybrydy. To mógłby się zdarzyć i mówi się, że takie hybrydy mogą być mniej płochliwe w stosunku do człowieka, a także trochę bardziej agresywne. Ale nie można by tego kłaść na karb wilków jako gatunku. To, że wilk skrzyżował się z psem to wina człowieka - stwierdził naukowiec.

Więcej o: