Business Insider obszernie podsumował powody wzrostu cen prądu. Portal zamieścił także prognozy na najbliższe lata. W grudniu 2020 roku cena rynkowa megawatogodziny przekroczyła na Towarowej Giełdzie Energii (TGEBase) 300 zł, to niemal dwa razy więcej niż przed rokiem.
Konsumenci - według danych GUS - płacą za energię średnio 9,5 proc. więcej. Oprócz wyższych cen energii składa się na to m.in. wprowadzona kilka miesięcy temu opłata mocowa, z której wpływy zostaną przeznaczone na utrzymanie starszych elektrowni węglowych. Jej wejście w życie podniosło opłaty za prąd w gospodarstwie domowym średnio o 7,47 zł miesięcznie. Droższa energia dotyka domowe budżety także mniej bezpośrednio, np. poprzez wzrost ceny pieczywa (5,8 proc. w ciągu ostatniego roku), do którego produkcji potrzeba dużo prądu.
Ceny prądu dla większości gospodarstw domowych są ustalane przez Urząd Regulacji Energetyki, obecne taryfy obowiązują do końca 2021 roku. Producenci energii nie mogą więc od razu w pełni przerzucić wzrostu cen na konsumentów, ale z czasem odczują to także obywatele, ponieważ elektrownie nie będą produkować energii ze stratami.
Tak duży wzrost wynika ze zmian na rynku praw do emisji dwutlenku węgla. Komisja Europejska zlikwidowała darmowe uprawnienia dla elektrowni, więc producenci energii muszą kupować je na giełdzie European Energy Exchange w Lipsku. W konsekwencji popyt na prawa do emisji CO2 wzrósł, a podaż się nie zmieniła, co ostatecznie doprowadziło do gwałtownego wzrostu cen (ponad 170 proc. w ciągu ostatnich 12 miesięcy).
Ponadto dopuszczono do handlu uprawnieniami emisyjnymi fundusze inwestycyjne, które traktują je jako instrumenty finansowe. To winduje ceny jeszcze bardziej, szczególnie w obliczu katastrofy klimatycznej - ostrzejsze cele klimatyczne wg analityków oznaczają wyższe koszty praw do emisji. A że uprawnienia te są równe papierom wartościowym, pojawiły się spekulacje giełdowe i dynamiczny wzrost cen prądu.
Nie powinniśmy spodziewać się w najbliższych latach obniżek kosztów energii.
Analizując politykę energetyczną Polski (PEP2040) można dojść do wniosku, że koszty energii dla odbiorców w latach 2020-2025 będą rosły systematycznie, zaczynając od 9,5 proc. w 2020 roku poprzez 11 proc. w 2021 i ponad 4 proc. w 2022 roku, licząc rok do roku
- komentuje dla Business Insider Polska Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytut Energetyki Odnawialnej.
Wynika to z braku inwestycji w niskoemisyjne źródła energii w przeszłości. Transformacja energetyczna nie będzie przebiegała w Polsce gładko, nowe źródła energii podniosą ceny prądu ze względu na koszty ich budowy, które będą musiały się zwrócić. Założenia PEP2040 o tym, że ceny ustabilizują się około 2025 r. i zaczną spadać w 2035 r., są więc zdaniem ekspertów nierealistyczne. Na stabilizację możemy liczyć dopiero za dziewięć lat, a na odczuwalny spadek cen prądu poczekamy jeszcze dłużej. Według szacunków Instytutu Jagiellońskiego transformacja energetyczna spowoduje spadek średnich cen hurtowych o 5 proc. względem obecnych poziomów w roku 2030 oraz o 26 proc. w roku 2050.