Podczas pierwszej fali pandemii - być może szukając nadziei w czasie wielkiej niepewności - zwracano uwagę, jak w czasie lockdownów na świecie "odżywała" natura: zwierzęta pojawiały się w miastach, powietrze stało się czystsze. Jednak już wtedy alarmowano, że może być wręcz przeciwnie i w cieniu pandemii prowadzone będzie jeszcze większe niszczenie natury. Wygląda na to, że sprawdził się właśnie ten ostatni scenariusz.
Platforma Global Forest Watch opublikowała dane dotyczące zniszczenia w lasach na świecie w roku 2020. Według nich zniszczono 4,2 mln hektarów - powierzchnię zbliżoną do terytorium Holandii - w tropikalnych lasach pierwotnych. Wylesianie w tych obszarach wzrosło o 12 proc. w porównaniu do roku 2019. Zaś w ciągu ostatnich 20 lat poziom wylesiania był tam wyższy tylko dwa razy, w latach 2016 i 2017.
Wilgotne tropikalne lasy pierwotne to jeden z najcenniejszych ekosystemów na świecie, który ma niezwykle dużą różnorodność biologiczną i pochłania dwutlenek węgla z atmosfery. Wylesianie oznacza emisje uwięzionego w drzewach i glebie węgla. Z powodu wycinek uwolniono - wg szacunków - 2,64 gigaton CO2. Global Forest Watch wylicza, że to emisje równe rocznemu użytkowaniu 570 mln samochodów.
W sumie pokrywa leśna (do której liczone są zarówno lasy naturalne jak i plantacje drzew czy lasy gospodarcze) zmniejszyła się w 2020 roku w wyniku wycinek czy pożarów o 12,2 mln hektarów. Autorzy raportu piszą, że "oprócz strat spowodowanych przez człowieka w 2020 r. lasy stanęły w obliczu wielu zaburzeń klimatycznych". Dotyczy to zarówno wilgotnych pierwotnych lasów tropikalnych, jak i innych obszarów. "Pożary podsycane przez regionalne susze doprowadziły do gwałtownych strat w miejscach takich jak brazylijski Pantanal, Boliwia, Australia i Rosja" - czytamy. Autorzy piszą:
Z nowych danych jasno wynika, że nadal tracimy lasy w zawrotnym tempie, a wiele celów związanych z ochroną lasów z terminami do 2020 r. nie zostało zrealizowanych. Sytuacja jest coraz pilniejsza: skutki zmiany klimatu już są odczuwalne, niezliczone gatunki giną w wyniku kryzysu wymierania, a wycinka lasów związana z zawłaszczaniem ziemi ma nieodwracalny wpływ na prawa, źródła utrzymania i dziedzictwo kulturowe wielu ludów.
Bezsprzecznie najgorszym pod względem wylesiania krajem jest Brazylia, na której terytorium leży większość Puszczy Amazońskiej. Samodzielnie odpowiada ona za około 40 proc. (!) zniszczenia tropikalnych lasów pierwotnych w 2020 roku. To trzy razy więcej niż będąca na drugim miejscu Demokratyczna Republika Konga. Na dalszych miejscach są Boliwia, Indonezja oraz Peru.
Jednak będąca w czołówce Indonezja (gdzie niszczy się lasy m.in. pod produkcję oleju palmowego) jest według ekspertów "jasnym punktem" na mapie. Poziom wylesiania jest tam ogromny, jednak w 2020 roku spadł czwarty rok z rzędu. Także w Malezji 2020 był czwartym rokiem z kolei, kiedy spadło wylesianie.
"Chociaż są powody, aby cieszyć się ze spadku utraty lasów pierwotnych, Indonezja i Malezja muszą zrobić więcej, aby wzmocnić istniejące regulacji i zapewnić kontynuację tego trendu, w tym przedłużyć moratorium na licencje dla plantacji palm olejowych, które wygasają w 2021 r." - piszą autorzy opracowania.
Choć największy problem wylesiania dotyczy przede wszystkim odległych krajów tropikalnych, to my jako mieszkańcy Europy bynajmniej nie jesteśmy bez winy. Wręcz przeciwnie. Jak opisuje "The Guardian", przeciętny mieszkaniec Zachodu odpowiada za wycięcie średnio czterech drzew rocznie w związku z produkcją kawy, czekolady, wołowiny, oleju palmowego i innych produktów.
Cytowane przez dziennik badanie opisuje bezpośredni związek między konsumentami takich produktów a wylesianiem. Na przykład czekolada spożywana na zachodzie jest często produkowana z ziaren kakaowca rosnącego na wylesionych terenach m.in. w Ghanie. Z kolei popyt na mięso (szczególnie wołowinę) napędza wylesianie w Amazonii. Uprawy kawy są powiązane z niszczeniem lasów w Wietnamie. Do tego wycinanie tam lasów powoduje popyt na drewno w Japonii, Korei Płd. i Chinach.