Bunkrów nie ma, ale i tak jest... bezpiecznie. Jak preppersi przygotowują się na kataklizm?

Kacper Kolibabski
Preppersi wbrew pozorom na rzeczywistość patrzą rozsądniej, niż wielu mogłoby się wydawać. Starają się być gotowi na kryzysowe sytuacje, które będą spotykały nas coraz częściej. I nie oznacza to budowania bunkrów, a przygotowanie na powódź, pożar czy wybuch gazu. Nie tylko siebie, lecz także całej społeczności. Również tej internetowej - podzielili się z nami wiedzą, co robić w sytuacji kryzysowej.

Preppersi nie mają najlepszej opinii. Nie chodzi tylko o nazbyt katastroficzne wizje przyszłości, lecz także celowe sianie paniki w celach zarobkowych. Nietrudno się dziwić, bo wiele stron dotyczących tematu powiązana jest ze sklepami prepperskimi, inne organizuję szkolenia z survivalu i nietrudno zauważyć nastawienie głównie na zysk. Są też radykalni przedstawiciele tego nurtu, którzy paradują z bronią. 

Ludzie uważają, że rozsiewam panikę. A ja mówię, że właśnie nie. Jest dokładnie odwrotnie, bo gdy jestem przygotowana, a egzystencjalne potrzeby mojej rodziny są zaspokojone, to jestem spokojniejsza. Bycie przygotowanym dodaje pewności siebie, odporności na zewnętrzne sytuacje, na które nie mamy wpływu

- taki słowami Agnieszka Kordalewska z Fundacji Gotowi.org podsumowuje, czym jest prepping. Fundacja zajmuje się szkoleniem do sytuacji kryzysowych i prowadzi portal z kompendium wiedzy o zagrożeniach i sposobach reagowania na nie.

Są jednak też organizacje, które ideę preppingu postrzegają inaczej. Wspomniana już Fundacja Gotowi.org działa pro bono i prowadzi kampanię edukacyjno-informacyjną "Badźmy Gotowi, nie dajmy się". W jej ramach prowadzi szkolenia dla uczniów oraz organizuje Międzynarodowy Dzień Ograniczania Katastrof, w którym udział wzięło już 1,2 mln dzieci i młodzieży. 

Fundacja Gotowi.org nie jest jednak jedyną, która ideę preppingu postrzega inaczej. Prospołeczną działalność prowadzi też Fundacja Preppersi. Choć, takk jak Fundacja Gotowi.org organizują również warsztaty komercyjne, to trzon ich aktywności stanowi wolontariat. 

Skoro sami nauczyliśmy się, jak sobie pomóc, to może warto podzielić się tą wiedzą?

- mówi Piotr Czuryłło.

Jego fundacja rokrocznie od czterech lat rozdaje 60 ton żywności najbardziej potrzebującym. Uważają bowiem, że sąsiedzka i lokalna pomoc jest kluczowa w preppingu - w końcu to z tymi ludźmi będziemy współpracować w razie kryzysu. Uczestniczą również w międzynarodowym programie FOLM (ang. From Outdoors to Labour Market), w którym współpracują z Bankiem Żywności. To projekt, w którym aktywizuje się osoby, które nie pracują i nie studiują. Dzięki udziale w FOLM otrzymują szanse rozwinięcia umiejętności życiowych i zawodowych w kontakcie z naturą. Metodę opracowano na Uniwersytecie Edynburskim, gdzie też członkowie Fundacji Preppersi kształcili się na trenerów programu. Uczestnicy na obozach z dala od miasta mogą odkryć swoje ukryte talenty i mocne strony, a także wzmocnić poczucie włąsnej wartości. 

Dotąd zorganizowali 40 tygodniowych turnusów do lasu, gdzie uczestników uczą szacunku do natury i współpracy z nią w celu przetrwania. Ale to także szkoła życia, bo wiele osób biorących udział w programie nie ma podstawowych umiejętności i nie potrafi posmarować kanapki - mówi Piotr Czuryłłode. W czerwcu natomiast Fundacja Preppersi rusza z projektem aktywizacji osób z dyskryminowanych grup lub zagrożonych wykluczeniem podczas czterodniowej wyprawy na łono natury. 

 

Katastrofa klimatyczna nadchodzi, bądźmy gotowi

W "Można panikować" polski naukowiec prof. Szymon Malinowski mówi o swoich zmaganiach z szerzeniem wiedzy o zmianach klimatu. Tytuł i przesłanie filmu, choć zdają się zaprzeczać idei preppingu, doskonale się z nią uzupełniają. Prof. Malinowski mówi bowiem o nieuchronnych skutkach katastrofy klimatycznej. I na to samo chcą być gotowi preppersi. Fundacja Gotowi.org oraz Fundacja Preppersi pokazują m.in. skutki zmian klimatycznych. Te dotyczą także Polski, bo jeśli się nie zatrzymamy, to gdańska starówka znajdzie się pod wodą, a plaże nad Bałtykiem znikną.  

Mówimy, że należy zachować zimną krew, uczymy, żeby wiedzieć, co zrobić i mieć zawsze plan B. Na wystąpienie katastrofy, zdarzenia ekstremalnego czy sytuacji awaryjnej nie mamy żadnego wpływu, ale mamy na to, jak się odnajdziemy w danej sytuacji. I na tym należy się koncentrować

- uważa Agnieszka Kordalewska. Jednocześnie fundacja promuje ekologiczne życie i zachęca do zmniejszania śladu węglowego. Radzą chociażby, aby zepsute sprzęty naprawiać, a dziurawe skarpetki cerować.

Również Fundacja Preppersi skupia się na zagrożeniach klimatycznych i edukuje na ich temat. Prowadzi projekt ARKA. Jego celem jest stworzenie obszaru, w którym mieszkańcy będą samowystarczalni i będą żyli w zgodzie z naturą. 

Wykorzystane doświadczenie ma zostać zebrane i uporządkowane, by udostępnić je innym osobom i szerzyć wiedzę dotyczącą korzystania z zasobów natury w celu przetrwania w sytuacjach kryzysowych. ARKA ma być przede wszystkim "źródłem budowania świadomości społeczeństwa na temat dziedzictwa naturalnego, ochrony środowiska i życia w rodzinie, zgodnie z ekosystem". W ramach projektu ma zostać również zasiedlony i odtworzony drzewostan oraz struktury endemicznej roślinności, z naciskiem na rośliny jadalne i lecznicze. 

Prepping, czyli jak przygotować się na sytuacje awaryjne 

Na początku trzeba zdefiniować zagrożenia, które mogą nam się przytrafić tu, gdzie żyjemy, pracujemy, jedziemy na wakacje. Następnie trzeba dowiedzieć się, jak się wobec nich zachować. Na portalu www.gotowi.org wymieniono 35 zagrożeń. Nie trzeba jednak wszystkich uczyć się na pamięć. Na wsi konsekwencje braku prądu nie będą tak poważne, jak w dużym mieście, z kolei mieszkańcy miast nie muszą obawiać się osuwiska błotnego, które grozi mieszkańcom niektórych regionów Śląska - radzi Agnieszka Kordalewska. Warto więc wiedzieć, co może grozić nam w naszym otoczeniu i zamiast przygotowywać się na apokalipsę, być gotowym na pożar czy długotrwały brak prądu.

Agnieszka Kordalewska zwraca też uwagę, że często jedno zagrożenie skutkuje kolejnym - na przykład nawiedzające nasz kraj silne wichury powodują długotrwały brak prądu w dużej liczbie gospodarstw domowych. Z kolei cyberataki mą skutkować brakiem dostępu do bankomatów, awariami sieci GSM, unieruchomionymi sklepami czy stacjami benzynowymi.

I tak w przypadku zagrożenie pożarowego trzeba mieć domową gaśnicę. Na terenach zalewowych warto wcześniej przygotować sobie worki z piaskiem. Jeśli w mieście dojdzie do długotrwałego braku prądu, zamieszek lub ataku cybernetycznego na infrastrukturę krytyczną, najlepiej ewakuować się na wieś - tłumaczy prezes fundacji Gotowi.org.

To wymaga jednak przygotowania miejsca, do którego możemy się ewakuować, żebyśmy wiedzieli, gdzie zmierzamy. Takie miejsce powinno więc być przez nas wcześniej wybrane. Nie powinniśmy zaskakiwać rodziny na wsi niespodziewaną wizytą, a raczej wraz z nimi nakreślić plan działania na wypadek zagrożenia.  

Zobacz wideo Kto odpowiada za ekstremalne zjawiska pogodowe?

Trzeba też odpowiednio przygotować dom lub cel naszej ewakuacji z miasta. Zapasy jedzenia powinny wystarczyć co najmniej na 14 dni, ale wprawiona już w preppingu prezes Gotowi.org ma pożywienie nawet na pół roku. Jak to zrobić?

Zapasy należy traktować jako codzienną spiżarkę, można ją zapełniać np. przy okazji promocji w sklepach. Kupować tylko rzeczy, które lubimy i które rzeczywiście zjadamy, aby nic się nie zmarnowało. Jeśli czegoś potrzebujemy, zamiast do sklepu możemy udać się do piwnicy, do szafki z zapasami czy spiżarki, skąd weźmiemy np. przecier pomidorowy. Braki można uzupełnić później i jak podpowiada Agnieszka Kordalewska, ważne, by stosować zasadę FIFO - first in, first out. Najpierw spożywamy produkty, które jako pierwsze trafiły do spiżarni.

Podstawę zapasów stanowią własna woda, pożywienie, apteczka, chemia i kosmetyki. Bez wody przeżyjemy do trzech dni, a zajmuje ona dużo miejsca, bo jedna osoba zużywa od czterech do sześciu litrów dziennie na wszystkie potrzeby, nie tylko nawodnienie. Wodę trudno składować, a nawet tak przygotowane osoby jak Agnieszka Kordalewska, która gromadzi 1000 l wody, miewają z tym kłopoty. Żeby zamarznięta woda deszczowa nie zniszczyła zbiorników, zimą trzeba je opróżnić.  

Wodę można jednak zdobywać w wielu miejscach - fontannie, lokalnym strumyku, jeziorze. Ich lokalizację również warto wcześniej przygotować.

Nie każda woda jest zdatna do picia. W zapasach trzeba mieć więc tabletki uzdatniające wodę i filtry do wody. Jeśli jest to woda stojąca - na przykład ze stawu - najpierw pozbywamy się osadu mechanicznego. W tym celu wodę najlepiej przepuścić przez filtry do kawy, ale można skorzystać również z ligniny, waty, a nawet zwykłych szmatek - instruuje Agnieszka Kordalewska.  

Jeśli nie mamy żadnej z tych rzeczy przy sobie, skuteczne będzie też uzdatnianie wody poprzez jej nasłonecznienie. Proces ten trwa jednak od około sześciu do dziesięciu godzin. Warto postawić przezroczyste naczynie z wodą na przykład na dachu. Promienie słońca odbite od dachu przyspieszą proces uzdatniania wody i pozbawią ją zanieczyszczeń biologicznych. 

Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Gotowanie to najbezpieczniejsza metoda uzdatniania wody. W dużym garnku lub czajniku wodę doprowadzamy do wrzenia i gotujemy przez jedną minutę. Trzeba pamiętać, że część wody wyparuje. Przegotowana woda będzie smakować lepiej, jeśli dodamy do niej tlen, poprzez przelewanie jej tam i z powrotem pomiędzy dwoma czystymi pojemnikami. Poprawi to także smak przechowywanej wody.  

Preppersi ponadto starają się zawsze mieć przy sobie plecak awaryjny. Oczywiście nie trzeba go mieć cały czas na plecach, ale warto umieścić go w samochodzie, pomiędzy siedzeniami, pod biurkiem w pracy czy w szafie w przedpokoju, aby szybko go chwycić w razie niebezpieczeństwa. Dobrze skonstruowany plecak awaryjny pozwala przetrwać poza domem nawet trzy dni od wystąpienia zagrożenia.

Co powinno znaleźć się w takim plecaku? Racje żywnościowe, leki, środki higieniczne oraz narzędzia. Ważne jest, by posiadać w nim rzeczy, które pozwolą uzdatnić wodę do picia lub nawet gotowe napoje. Dobrze umieścić w nim m.in. saperkę, czapkę, narzędzia do komunikacji, np krótkofalówkę czy krzesiwo. Agnieszka Kordalewska w swoim plecaku nosi nawet namiot oraz śpiwór. Z plecakiem nie rozstaje się od lat, wozi go również na wakacje. 

A w jakich sytuacjach się przydaje? W czasie przymusowej ewakuacji z domu ze względu na powódź, podczas pożaru domu czy zagrożenia wybuchem gazu. Ale nie tylko. Kiedy na autostradzie utkniemy na wiele godzin w korku, bez działającej klimatyzacji i wody, wówczas zawartość plecaka awaryjnego dostarczy nam ochrony termicznej, uzupełnimy dzięki niemu płyny i się posilimy.

Bądź gotowy psychicznie 

W preppingu ważne jest też, by być gotowym psychicznie. Agnieszka Kordalewska podkreśla, że w sytuacjach awaryjnych nie można tracić zdrowego rozsądku.  

Przygotować się i robić swoje, zrozumieć, że jeszcze w latach 40., 50. i 60. radzono sobie bez technologii i prądu. Jak zostaniemy pozbawieni prądu i przestaną działać nasze smartfony, to świat się nie skończy

- mówi prezes Fundacji Gotowi.org. W podobnym tonie wypowiedział się Piotr Czuryłło z Fundacji Preppersi. Jako przykład podaje swoją babcię, która doskonale pamięta świat bez prądu i nie panikuje, gdy go zabraknie. Ma gotową świeczkę, baterie do latarki, alternatywne ogrzewane i sposób na podgrzanie jedzenia.

Ważne więc, żeby nie wpaść w panikę w sytuacji awaryjnej. Prepping ma nam zapewnić spokój dzięki temu, że wiemy, co robić i jesteśmy przygotowani. To, jak sobie radzić w takich sytuacjach, Fundacja Gotowi.org konsultuje również z psychologami. Fundacja Preppersi natomiast ma własnych psychologów, którzy są częścią zespołu. 

Jeżeli dopuścimy do siebie myśl, że świat, który nas otacza, po wystąpieniu katastrofy może istnieć dalej, ale w trochę zmienionym kształcie, to będziemy mentalnie przygotowani

- mówi Agnieszka Kordalewska. Dzięki odpowiedniej wiedzy i umiejętnościom panikę czy lęk zamienimy na konkretne działania - dodaje.

W preppingu zastosowanie ma zasada trójek - to warte zapamiętania potrzeby naszego organizmu, bez których zaspokojenia poniesiemy śmierć. Ostatni z punktów odnosi się właśnie do psychiki. 

  • 3 sekundy, dokładnie tyle mamy czasu, żeby nie wpaść w panikę, 
  • 3 minuty oddychania w silnie zadymionym otoczeniu - tyle możemy wytrzymać, 
  • 3 godziny na zapewnienie sobie schronienia przed warunkami pogodowymi, aby nie przegrzać lub nie wychłodzić organizmu, 
  • 3 dni - tyle maksymalnie wytrzymamy bez wody,
  • 3 tygodnie - tyle maksymalnie wytrzymamy bez jedzenia, 
  • 3 miesiące - 3 miesiące - tywale mniej więcej można utrzymać hart ducha, czyli wytrwałość, odwagę i siłę woli do radzienia sobie z krytyczną sytuacja - sugeruje artykuł na stronie Fundacji Gotowi.org.

Agnieszka Kordalewska i Piotr Czuryło zwrócili uwagę, że hart ducha był istotny na przykład na początku pandemii. W takich sytuacjach warto rozwijać swoje pasje i zainteresowania, zająć się rzeczami, na które wcześniej nie mieliśmy czasu, a o nich marzyliśmy.  

Rząd nie pomaga, choć powinien

W 2015 roku Polska i 186 innych krajów członkowskich podpisało deklarację z Sendai w sprawie ograniczania ryzyka klęsk żywiołowych. Jej cele to:

  1. Istotne zmniejszenie śmiertelności wskutek katastrof.
  2. Zmniejszenie liczby dotkniętych katastrofami osób.
  3. Zmniejszenie strat gospodarczych w stosunku do światowego PKB.
  4. Zmniejszenie szkód infrastrukturalnych i zakłóceń w dostawie podstawowych usług, w tym opieki zdrowotnej i edukacji.
  5. Wzrost liczby krajów posiadających krajowe i lokalne strategie ograniczania ryzyka katastrof do roku 2020.
  6. Zacieśnienie współpracy międzynarodowej.
  7. Zwiększenie dostępu do systemów wczesnego ostrzegania i informacji dotyczących ryzyka klęsk żywiołowych.

W Polsce realizacją tych celów zajmuje się Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Agnieszka Kordalewska z Fundacji Gotowi.org krytykuje jednak rząd i uważa, że władze robią niewiele, by zrealizować powyższe cele do 2030 roku. Próby współpracy spaliły niestety na panewce.

RCB pisze o ok. 100 podmiotach tzw. krajowej platformy Sendai. Podobno włączono nas do tej platformy, ale nikogo nie poznałam, nie ma wymiany doświadczeń ani dobrych praktyk, podobno kiedyś, kilka lat temu odbyła się jakaś konferencja i tyle

- podsumowuje Agnieszka Kordalewska. 

Pozostałe organizacje prepperskie również nie współpracują z rządem. Fundacja Preppersi była nakłaniania, by dołączyć do organizacji proobronnych. Odmówili jednak, bo nie chcą być wiązani z takim wymiarem preppingu. Od tego czasu radzą sobie sami. 

Fundacja Gotowi.org współpracuje natomiast ze specjalną jednostką ds. redukcji ryzyka zagrożeń przy ONZ (UNDRR). Wymieniają się materiałami, a UNDRR udostępnia im swoją platformę do szerzenia wiedzy o katastrofach i wspiera fundację przy organizowaniu Międzynarodowego Dnia Ograniczania Skutków Katastrof.  

RCB przekazało nam listę działań, które realizuje w ramach deklaracji z Sendai. Składają się na nią głównie dokumenty planistyczne zarządzania kryzysowego na poziomie krajowym oraz lokalnym. Skutkiem deklaracji z Sendai było również powstanie alertu RCB oraz "zapewnienie społeczeństwu dostępu do aktualnych danych dotyczących rozwoju epidemii w Polsce oraz procesu szczepień przeciwko COVID-19 (Raport zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 oraz Raport szczepień przeciwko COVID-19), publikowanych w portalu GOV.PL, w ramach stworzonego w RCB systemu geoinformacyjnego".

Jednym z zadań sygnatariuszy deklaracji Sendai jest wyposażenie obywateli w narzędzia, które pozwolą im walczyć o zmiany w zarządzaniu kryzysowym. Celem jest uczynienie obywateli odpowiedzialnymi m.in. poprzez wspieranie wolontariatu.

RCB poinformowało nas, że współpracuje z organizacjami pozarządowymi. Nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi na pytanie o nazwy i prośbę o przykłady wspólnych działań. Jeśli chodzi o obywateli, RCB przekazało, że organizuje szkolenia i ćwiczenia zarządzania kryzysowego dla administracji publicznej. Zapytaliśmy więc, czy takie szkolenia są organizowane dla innych obywateli, spoza budżetówki, w szczególności dla osób zagrożonych katastrofą, np. mieszkańców terenów zalewowych. W tym wypadku również nie doczekaliśmy się odpowiedzi. 

Więcej o: