Węgloflacja. Spieczona ziemia, wyschnięte rzeki i zmiany klimatu "dorzucą do pieca" rosnących cen

Mateusz Morawiecki chętnie mówi o "putinflacji", starając się zrzucić winę za drożyznę na agresję Kremla i wszystkie jej konsekwencję. Skutki wojny, jak rosnące ceny paliw, rzeczywiście są jedną z przyczyn drożyzny. Tak samo prawdziwe będzie mówienie o "węgloflacji": wywołane m.in. spalaniem węgla zmiany klimatu prowadzą do suszy, nieurodzaju i rosnących cen.
Zobacz wideo Czym się różni pogoda od klimatu? „Są jak nastrój kontra charakter"

Pad, największą rzekę Włoch, na niektórych odcinkach można by pomylić z kałużą. Upał i susza poważnie zagrażają rolnictwu w tym kraju. Z powodu braku wody do nawadniania zagrożone są uprawy warte trzy miliardy euro. 

Według włoskiej federacji rolników, w tym sezonie spodziewają się straty 30-40 proc. zbiorów, podaje agencja AP. To tylko jeden z przykładów tego, jak zmiany klimatu - które napędzają ekstrema pogodowe, jak upały i suszę - mogą przyczyniać się do dalszych wzrostów cen

Inflacja i drożyzna to globalny problem, choć oczywiście sytuacja różni się w poszczególny krajach. Częściowo powodują ją krajowe polityki, a częściowo globalne zjawiska - jak wzrost cen paliw czy produktów rolnych i nawozów spowodowany rosyjską inwazją na Ukrainę. Prognozy wskazują, że na razie problem będzie się pogłębiał. A ponadto kolejne globalne zjawisko może jeszcze pogorszyć sytuację - zmiany klimatu i ich wpływ m.in. na produkcję rolną. 

Zmiany klimatu napędzą drożyznę

Włochy mierzą się z "najgorszą suszą od 70 lat", która "paraliżuje" uprawę ryżu i kukurydzy. Na początku lipca w północnych regionach kraju ogłoszono stan klęski żywiołowej. Poza problemami rolnictwa, upał i susza zagrażają też produkcji prądu z elektrowni wodnych. 

Agencja AP opisuje, że susze pojawiają się we Włoszech regularnie, ale z powodu zmian klimatu są częstsze i bardziej intensywne. Przyczynami są nie tylko letnie upały, ale też niewielka ilość opadów zimą, przez co w Alpach nie gromadzą się zapasy śniegu. Poza tym - pisze AP - do problemu przyczynia się marnotrawstwo w infrastrukturze wodnej Włoch, ze stratami sięgającymi ponad 40 proc.  

W Hiszpanii i Portugalii lipiec przyniósł fale upałów z temperaturą przekraczającą 40 stopni Celsjusza. W obu krajach doszło do dużych pożarów. Na obrazach z satelity widać, że palona słońcem ziemia nagrzewa się tam do ponad 50 stopni, co nie tylko prowadzi do wysychania, ale samo w sobie zagraża uprawom.

Cytowany przez portal Politico Carlo Buontempo, szef unijnej agencji ds. zmiany klimatu, powiedział, że w wielu częściach kontynentu obserwujemy "bezprecedensową suszę". Globalne łańcuchy żywności już są poważnie zagrożone z powodu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, w tym blokady eksportu i niszczenia pól oraz sprzętu. Napędzane zmianami klimatu susza i upały tylko pogorszą sytuację. 

Według ostatnich szacunków Komisji Europejskiej, zbiory będą w tym roku mniejsze niż rok temu i poniżej wcześniejszych prognoz. Europie nie grozi brak żywności, jednak ceny będą rosły. Produkcja zbóż ma być w tym roku o 2,5 proc. niższa niż w poprzednim sezonie. Z drugiej strony o kilka procent spadnie też zapotrzebowanie na pasze dla zwierząt oraz biopaliwa.

Problemy nie są ograniczone do Europy. Fale upałów dotykają w tym sezonie wielu części Półkuli Północnej, od Azji, przez Bliski Wschód po Amerykę Północną. Chiny mierzą się jednocześnie z powodziami i upałami. Temperatury są tak wysokie, że w niektórych miejscach mieszkańcy korzystają ze specjalnych centrów chłodzenia w dawnych podziemnych schronach przeciwlotniczych. Niektóre schrony zaaranżowano tak, by można było tam spędzać czas i nawet uprawiać sport, czym chwaliła się ambasada Chin w Szwajcarii.

Węgloflacja

Jak opisuje Grist.org, także w Chinach upały negatywnie wpływają na rolnictwo, zagrażając m.in. produkcji soi i kukurydzy. 

Odczuwane na świecie skutki zmian klimatu - napędzanych głównie przez spalanie ropy, gazu i węgla - pogłębią problem drożyzny. Co więcej, nie jest to jednorazowy wstrząs dla gospodarki. Możemy co najmniej mieć nadzieję na koniec wojny w Ukrainie czy pandemii COVID-19, ale zmiany klimatu zostaną z nami. Nawet w najlepszym scenariuszu jeszcze przez dziesięciolecia ich skutki będą się pogarszać. 

"Jeśli chcemy opanować inflację, musimy zająć się zmianami klimatycznymi" - pisał w serwisie przez "The Hill" ekonomista David A. Super. Przekonywał, że kwestia zmian klimatu często jest pomijana, gdy mówimy o inflacji, ale jest jednym z ważnych czynników. Mniejsze zbiory z powodu suszy oznaczają, że na rynku jest mniej żywności - i ceny idą w górę. A żywność to tylko jeden z sektorów dotkniętych skutkami zmian klimatu.  

W cytowanym przez Grist.org opracowaniu Europejskiego Banku Centralnego stwierdzono jednoznacznie, że wysokie temperatury przyczyniają się do wzrostu cen jedzenia. Serwis zwraca uwagę, że często mówi się na zasadzie "albo - albo" nt. walki ze zmianami klimatu i działań dobrych dla gospodarki; zwraca uwagę głównie na koszty transformacji. Ale "pojawiają się dowody na to, że w wielu przypadkach te działania one jednym i tym samym" - zatrzymując zmiany klimatu wspomożemy gospodarkę i ulżymy społeczeństwu dotkniętemu drożyzną. 

Więcej o: