W niemieckim dzienniku "Tagesspiegel" dziennikarz Robert Klages napisał, że w Polsce dochodzi do masowej wycinki drzew. Ma być to spowodowane coraz wyższymi cenami drewna na rynku światowym. Z tego powodu - jak podkreślał - dochodzi do wyniszczania środowisk życia wielu gatunków zwierząt. Lasy Państwowe na swojej stronie internetowej wydały oficjalne oświadczenie przeciwko zarzutom wskazywanym przez niemiecki dziennik.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Autor reportażu opublikowanego w "Tagesspiegel" pisał, że parki są chronione, ale wycinka odbywa się głównie na ich obrzeżach. Jako miejsce, w którym ma dochodzić do największego wyrębu lasów, wskazał Podkarpacie, w szczególności teren należący do Nadleśnictwa Lutowiska w Bieszczadach.
W artykule zostały przytoczone słowa jednego z ekologów, którego imię nie zostało podane. Według niego polskie parki narodowe są za małe, żeby mogły zapewnić przeżycie niektórym gatunkom zwierząt, takim jak wilki, niedźwiedzie, czy żubry.
O wycince oraz tym, że kontrola łańcuchów drewna w Polsce praktycznie nie istnieje pisał też Dominik Szczepański z Gazeta.pl, ujawniając raport ClientEarth (organizacja pozarządowa). Latem 2021 roku jej przedstawiciele usiłowali uzyskać informacje o środowisku dot. trzech podkarpackich nadleśnictw - Birczy, Stuposianów i Lutowisk, chcąc dowiedzieć się, w jaki sposób pozyskiwane jest drewno, komu jest sprzedawane, a także, w jaki sposób chroniona jest przyroda.
Wszystkie trzy nadleśnictwa prowadzą wycinki w niezwykle cennym lesie, który jest pozostałością Puszczy Karpackiej. Nigdzie indziej w Polsce - poza obszarem ochrony ścisłej Białowieskiego Parku Narodowego - nie ma tylu drzew o wymiarach pomników przyrody. W kwietniu na Gazeta.pl ujawniliśmy, że podkarpackie nadleśnictwa podległe Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie wycięły tam co najmniej 1697 takich drzew. Leśnicy nie chcieli odpowiedzieć na pytania ClientEarth, argumentując, że wniosek ich zdaniem nie dotyczy informacji o środowisku. Więcej na ten temat:
Lasy Państwowe odpowiedziały niemieckim mediom i odniosły się do zarzutów wystosowanych w artykule "Tagesspiegel". W oficjalnym oświadczeniu polscy leśnicy stwierdzili, że "w najnowszej odsłonie ekoofensywy Niemcy udają troskę o… polskie niedźwiedzie, rzekomo zagrożone przez prace leśne. Ci sami Niemcy, którzy wybili u siebie wszystkie misie".
Zdaniem leśników za artykułem nie stoi dbałość o stan środowiska, a zwykłe działanie podyktowane czynnikami ekonomicznymi. "Gdy ceny drewna na świecie biją rekordy, drewniane produkty z Polski stają się bezkonkurencyjne na Zachodzie. Na ratunek niemieckim producentom ruszył czarny PR"- możemy przeczytać na stronie Lasów Państwowych.
W dalszej części oświadczenia leśnicy zaprzeczają kolejnym informacjom przedstawionym w tekście Klagesa. "Nieprawdą jest, że na Podkarpaciu trwają masowe wycinki lasów, zwiększane dodatkowo z powodu wzrostu cen na rynku. Wielkość pozyskiwanego drewna w każdym nadleśnictwie określana jest ściśle raz na 10 lat w specjalnych planach. (…) W planach tych nie bierze się pod uwagę wahań popytu i cen".
Kolejny odparty zarzut dotyczy niedźwiedzi. "Nieprawdą jest, że żyjącym na Podkarpaciu niedźwiedziom grozi wyginięcie. W rzeczywistości ich populacja w Polsce rośnie - pół wieku temu ich liczbę szacowano na zaledwie 20 osobników, dzisiaj oficjalne dane mówią o 381 (GUS 2020)". Leśnicy twierdzą, że wartości przedstawione w niemieckim artykule mają być przekłamane i nie oddawać faktycznego stanu rzeczy.
Podobnie w kwestii samej wycinki lasów. "Nieprawdą jest, że Polska przoduje w wycince lasów w Europie. Wystarczy spojrzeć na oficjalne dane, także niemieckie - w Niemczech pozyskuje się 80,4 mln metrów sześciennych, a w Polsce 39,7 mln metrów, przy czym Niemcy pozyskują 76,5 proc. rocznego przyrostu, a Polacy tylko 65,7 proc." - dane podawane przez leśników są za rok 2020 i pochodzą forstpraxis.de oraz Raportu o Stanie Lasów w Polsce.
W swoim oświadczeniu Lasy Państwowe odwołują się jeszcze do zarzutów anonimowych ekologów, dementując informacje, że sytuacja jest pesymistyczna oraz podkreślają, że liczba demonstracji przeciwko pozyskiwaniu drewna w polskich lasach wcale nie wzrasta.