Drewno bez żadnej kontroli. Ujawniamy szokujący raport

Czy to możliwe, żeby największe przedsiębiorstwo drzewne w Polsce samo decydowało, czy pozyskuje drewno w legalny sposób? Wydarzyło się to na Podkarpaciu w jednych z najcenniejszych lasach w kraju. Problem dotyczy jednak całej Polski. Kontrola łańcuchów dostaw drewna praktycznie nie istnieje - wynika z najnowszego raportu ClientEarth.

Jako pierwsi publikujemy wnioski z raportu organizacji pozarządowej ClientEarth Prawnicy dla Ziemi dotyczący legalności pozyskania drewna w Polsce.

Wprowadzanie drewna na rynek Unii Europejskiej reguluje rozporządzenie UE w sprawie drewna (EUTR). Obowiązuje od 2010 r. i powstało, aby wyeliminować nielegalne łańcuchy dostaw. Łańcuch dostaw to droga, którą przebywa drewno od momentu ścięcia drzewa do chwili, aż trafi na rynek.

Aby rozporządzenie działało, państwa członkowskie UE muszą kontrolować przedsiębiorstwa pozyskujące i handlujące drewnem, a firmy wypełniać pewne obowiązki.

Z raportu wynika, że w Polsce ta kontrola praktycznie nie istnieje.

Leśnicy nie odpowiadają na pytania

Lato 2021 r. Przedstawiciele organizacji pozarządowej ClientEarth wysyłają wnioski o dostęp do informacji o środowisku do trzech podkarpackich nadleśnictw - Birczy, Stuposianów i Lutowisk. 

Chcą się dowiedzieć w jaki sposób leśnicy pozyskują drewno, komu je sprzedają i w jaki sposób chronią przyrodę.

Wszystkie trzy nadleśnictwa prowadzą wycinki w niezwykle cennym lesie, który jest pozostałością Puszczy Karpackiej. Nigdzie indziej w Polsce - poza obszarem ochrony ścisłej Białowieskiego Parku Narodowego - nie ma tylu drzew o wymiarach pomników przyrody. W kwietniu na Gazeta.pl ujawniliśmy, że podkarpackie nadleśnictwa podległe Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie wycięły tam co najmniej 1697 takich drzew.

  • Przeczytaj nasz reportaż o planowanym Turnickim Parku Narodowym, który miałby powstać w tym regionie: niewidzialnyparknarodowy.pl

Leśnicy odpowiadają na pytania ClientEarth w ten sam sposób - nie przekażą danych, bo ich zdaniem wniosek nie dotyczy informacji o środowisku. 

Odpowiedzi leśników nie zawierają żadnego uzasadnienia i mają formę zwykłego pisma, którego nie można zaskarżyć.

To niejedyny przypadek, w którym Lasy Państwowe działają w sposób, którego nie można zaskarżyć. Najlepszym przykładem są Plany Urządzenia Lasu (PUL), dokumenty nazywane biblią leśników. Są uchwalane co 10 lat i znajdują się w nich najważniejsze wytyczne dotyczące gospodarki leśnej w konkretnym nadleśnictwie. PUL mówi gdzie, kiedy i ile będzie wycięte. 

Obywatele mogą wyrazić swoje opinie dotyczące PUL-u we wnioskach w trakcie konsultacji społecznych, ale leśnicy mogą je odrzucać. Bez podawania szczegółowych argumentów, jak miało to miejsce niedawno w Nadleśnictwie Brynek. W PUL-u powinny znaleźć się również szczegółowe zapisy dotyczące ochrony przyrody. 

Przynajmniej w teorii. 

W 2021 r. pozyskiwanie drewna w Lasach Państwowych pochłonęło 115 razy więcej pieniędzy (2,22 mld zł), niż wynosił budżet na ochronę przyrody (18,97 mln zł). Ten budżet to zaledwie 0,2 proc. wydatków Lasów Państwowych (9,41 mld).

Kwiecień 2022 r. ClientEarth wysyła identyczne wnioski do tych samych nadleśnictw. Tym razem odpowiedzi są inne. 

Nadleśnictwo Lutowiska odmawia udzielenia odpowiedzi na część pytań dotyczących tego komu i ile drewna sprzedaje. - Leśnicy zasłaniali się RODO i tajemnicą handlową. W naszej ocenie nie mogli tego zrobić w tym przypadku. To są informacje publicznie istotne i obywatele mają prawo wiedzieć, co się dzieje z jednymi z najcenniejszych lasów w Polsce. Zaskarżyliśmy tę odmowę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Rzeszowie - mówi Maja Starosta, prawniczka z ClientEarth.

WSA w Rzeszowie na początku września odrzuca skargę ClientEarth. Nie rozstrzyga jednak, czy dane, o które wnioskowała organizacja są informacją o środowisku. - Zaskarżyliśmy to postanowienie do Naczelnego Sądu Administracyjnego - dodaje Starosta.

Leśnicy z Birczy i Stuposian pomijają część pytań, odpowiadając tylko na niektóre. I znów - robią to w sposób, którego nie można zaskarżyć.

- Uzmysłowiło nam to dwie rzeczy. Dostęp do ważnych publicznie informacji jest bardzo utrudniony, a odpowiedzi - nieprzewidywalne. To skutecznie utrudnia kontrolę społeczną nad tym, co dzieje się w Lasach Państwowych. I to się dzieje często, nie tylko na Podkarpaciu, ale w całej Polsce - dodaje Starosta.

Jeśli organizacja pozarządowa specjalizująca się w kwestiach prawnych nie jest w stanie sprawdzić, czy pozyskiwanie drewna w Lasach Państwowych jest legalne, kto może to zrobić?

Czy leśników ktoś kontroluje?

Lasy Państwowe są największym przedsiębiorstwem drzewnym w Polsce. Zarządzają prawie 80 proc. krajowych lasów, odpowiadając jednocześnie za zaspokojenie ponad 90 proc. zapotrzebowania na drewno. - Dlatego tak ważna jest szczegółowa kontrola przeprowadzana przez organy ochrony środowiska. Lasy Państwowe zarządzają przecież nie tylko drewnem, ale mają też chronić różnorodność przyrodniczą lasów, dbać o wodę i glebę - mówi Ranja Łuszczek, jedna z twórczyń raportu.

Kompetencje do kontroli przedsiębiorstw pod kątem wypełniania ustaleń rozporządzenia EUTR ma w Polsce w Inspekcja Ochrony Środowiska.

Z raportu ClientEarth wynika, że kontrola jest iluzoryczna.

Wytyczne Głównego Inspektora Ochrony Środowiska mówią, że co roku inspektorzy w danym województwie muszą sprawdzić co najmniej jedno przedsiębiorstwo pozyskujące drewno na terenie Polski. W praktyce najczęściej są to nadleśnictwa, bo to one są głównym dostarczycielem drewna w Polsce. Łącznie daje to zaledwie 16 obowiązkowych kontroli rocznie w całym kraju. Inaczej - co roku inspektorzy sprawdzają jedynie 16 z 430 nadleśnictw wchodzących w skład Lasów Państwowych. Ale w niektórych województwach do początku 2021 r. takie kontrole w ogóle się nie odbyły - żadnego nadleśnictwa nie sprawdzili inspektorzy WIOŚ z Kielc i Zielonej Góry. - Z danych wynika, że ponad 80 proc. nadleśnictw nie zostało nigdy skontrolowanych pod kątem wymogów EUTR - mówi Łuszczek.

W sumie z ponad 8000 przedsiębiorstw zajmujących się w Polsce pozyskiwaniem, importem lub handlem drewnem w okresie od 2015 do lutego 2021 skontrolowano mniej niż 600.

W trakcie tych kontroli inspektorzy nigdy nie znaleźli drewna, które byłoby nielegalne, choć wiadomo o co najmniej dwóch takich przypadkach. 

Nielegalne drewno z Białowieży i Mjanmy

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej stwierdził, że w latach 2016 -2017 pozyskiwano drewno w nielegalny sposób w Nadleśnictwie Białowieża. Istnieją też dowody na zwiększający się import drewna z Mjnamy do Polski, którego sprowadzanie nie jest legalne w świetle unijnych sankcji będących odpowiedzią na pucz w tym kraju.

WIOŚ kontrolował dostawy drewna z obu tych miejsc, ale nie dopatrzył się żadnego naruszenia prawa. Innymi słowy, według WIOŚ, oba te surowce miały prawo trafić na rynek UE. 

W całej Polsce w 45 przypadkach inspektorzy IOŚ wykrywali brak pełnej dokumentacji, której przygotowanie jest najważniejszym obowiązkiem spoczywającym na przedsiębiorcach. Ani razu jednak nie uznali, że mogło to doprowadzić do nielegalnego obrotu drewnem.

WIOŚ zwala na RDOŚ. RDOŚ na Lasy Państwowe

Sierpień 2021 r. ClientEarth, korzystając z mechanizmu tzw. uzasadnionych zastrzeżeń, składa do rzeszowskiego WIOŚ-u wniosek o kontrolę interwencyjną w Nadleśnictwie Bircza. Robi to, bo podejrzewa, że drewno jest tam pozyskiwane niezgodnie zarówno z krajowymi, jak i z unijnymi przepisami ochrony przyrody.

WIOŚ przeprowadza kontrole, ale tylko w wąskim zakresie, bo gdy przychodzi do sprawdzenia obszarów Natura 2000, inspektorzy stwierdzają, że to wykracza poza ich kompetencje.

Co więcej, nie ma pewności, że WIOŚ mógłby bez zapowiedzi przyjechać do nadleśnictwa. - Wynika to z luki prawnej, z powodu której podejrzenie handlu nielegalnym drewnem nie jest przesłanką do przeprowadzenia takiej kontroli - mówi nam Łuszczek.

Tym, co na pewno może zrobić WIOŚ, jest przeprowadzenie kontroli w godzinach pracy nadleśnictwa, po uprzednim zawiadomieniu leśników i w ich obecności. – Tak ograniczone możliwości WIOŚ sprawiają, że kontrola jest w istocie iluzoryczna - mówią nam twórcy raportu.

W przypadku Nadleśnictwa Bircza WIOŚ wskazuje jednak, że kontrolę powinna przeprowadzić Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska (RDOŚ). 

Ale RDOŚ również odmawia kontroli. Tłumaczy, że nadzór nad obszarami Natura 2000, które miałyby zostać skontrolowane, prowadzi… miejscowy nadleśniczy.

 - Taka interpretacja przepisów doprowadziła do sytuacji, w której nadleśniczy realizuje zadania z zakresu gospodarki leśnej oraz jednocześnie sam nadzoruje ich wykonanie. Faktyczne wykonywanie zadań ochronnych w lasach publicznych, leżących na terenie obszarów chronionych Natura 2000, pozostaje zatem poza kontrolą instytucjonalną - mówi nam Starosta.

Z informacji, które przeanalizowali twórcy raportu wynika, że kiedy już dochodziło do kontroli, jej jakość była wątpliwa. - Przykładem są kontrole IOŚ przeprowadzone w Puszczy Białowieskiej i Karpatach, które – pomimo wyraźnych dowodów przeciwko legalności pozyskania drewna prowadzonego w tych regionach – nie wykazały nieprawidłowości - mówią twórcy raportu.

Milionowe kary na Zachodzie, niewielkie w Polsce

Holandia. 2021. Obywatele korzystają z tzw. mechanizmu uzasadnionych zastrzeżeń, który pozwala złożyć wniosek o kontrolę interwencyjną. Na tej podstawie służby ustalają, że firma Royal Boogaerdt Timber złamała zakaz importu drewna z Mjanmy. Wyrok: 20 tysięcy euro kary za każdy metr sześcienny nielegalnego drewna.

Polska. 2015-2021. W prawie brakuje przepisów zobowiązujących IOŚ do merytorycznej odpowiedzi na wniosek przesłany w ramach uzasadnionego zastrzeżenia.  Osoba, która składa wniosek, nie może zaskarżyć braku odpowiedzi lub rozstrzygnięcia wniosku. W ciągu tych lat wojewódzkie inspektoraty przyjmują zaledwie kilka takich wniosków

Niemcy. Kwiecień 2022. Policja wraz ze służbą celną dokonują nalotu na prywatną willę Stefan Bühricha. W przeszłości Bührich był dyrektorem firmy WOB Timber, która sprowadzała nielegalne drewno z Mjanmy. Służby podczas nalotu konfiskują 111 m3 drewna tekowego o wartości 1 mln euro. Zajmują również majątek firmy wart 1,7 mln euro. Niemiecki sąd skazuje Bührich na 21 miesięcy więzienia, a WOB Timber musi zapłacić 3,3 mln kary.

Polska. Między 2013 a lutym 2021 roku IOŚ nakłada 37 kar za naruszenia EUTR na przedsiębiorstwa drzewne. 24 z tych kar są niższe niż zakładają przepisy (minimalna kara powinna wynosić 5000 zł). W dodatku prawo mówi, że po upływie trzech lat od naruszenia IOŚ nie może ukarać przedsiębiorstwa. Nie może tego zrobić również wtedy, gdy przedsiębiorstwo udowodni, że nie wiedziało, skąd pochodzi drewno.

- To furtka pozwalająca uniknąć należytej kary. Tym łatwiej to zrobić, gdy sprawa dotyczy importu egzotycznego drewna z dalekich krajów, o skomplikowanym łańcuchu dostaw - mówi nam Łuszczek.

Co w takim razie jest przedmiotem kontroli?  - Kwity. Kontrole w Polsce są na pokaz. Zamiast sprawdzać, czy system kontroli działa i czy dane przedsiębiorstwo nie jest zaangażowane w handel nielegalnym drewnem, IOŚ zdaje się jedynie sprawdzać, czy kontrolowany podmiot posiada komplet dokumentacji. Kontrolerom często wystarcza informacja, że wycinka była prowadzona zgodnie z Planem Urządzenia Lasu i to przesądza o legalności drewna - mówi nam Łuszczek.

To nie wszystko - handel nielegalnym drewnem w ocenie IOŚ nie jest przestępstwem, a jedynie deliktem administracyjnym. To znaczy, że inspektorzy nie mogą korzystać z technik śledczych, prowadzić przesłuchań i oględzin. 

Gdy IOŚ wyśledzi nielegalne drewno, co do tej pory się nie zdarzyło, nie ma prawnej możliwości, aby je zarekwirować. - Takie drewno trafi więc na rynek UE – komentuje Łuszczek.

Legalność drewna pod kątem rozporządzenia EUTR bada w Polsce ośmioro pełnoetatowych pracowników. W 2021 r. ich budżet operacyjny wynosił niespełna 30 tysięcy złotych.

Więcej o: