Anita Sowińska: To był protest Młodej Lewicy, Młodych Razem i Ostrej Zieleni. Młodzi domagają się przyszłości, prawa do tego, żeby mieć perspektywy rozwoju i życia w swoim mieście. Zarówno władze lokalne, wojewódzkie, czy rząd nie dają im takiej perspektywy. Węgiel w Bełchatowie skończy się najpóźniej do 2036 roku, a właściwie już można mówić o schyłku w roku 2030, czyli już za 8 lat. Think tanki wskazują, że do końca tej dekady produkcja energii z węgla brunatnego spadnie o 75 proc. W tej chwili nie widać żadnych działań ku temu, by coś się zmieniło. Przez lata mieszkańcy i mieszkanki tego regionu byli oszukiwani przez polityków, że będzie nowa odkrywka w Złoczewie, która jest oddalona o 50 km od elektrowni.
Od początku był to nierealny projekt przede wszystkim z ekonomicznego punktu widzenia. Teraz nagle wiele osób się obudziło i domaga się elektrowni jądrowej w Bełchatowie. Z tego co wiem, to nie ma żadnych analiz, które by jednoznacznie wskazywały, że tam może powstać duża elektrownia jądrowa. Co innego SMR, czyli mały reaktor, ale ludziom trzeba wyraźnie mówić, że ta technologia nie jest jeszcze w fazie komercyjnej, tylko projektowej, a my mamy tylko 8-10 lat. Z raportu Forum Energii i BloombergNEF wynika, że region ten powinien postawić na szeroki rozwój OZE i do 2036 roku można tam zbudować 11 GW mocy z takich źródeł.
Dla mnie jest jeden nadrzędny cel – w wyniku tego procesu żaden człowiek nie może zostać bez pracy, jeśli jedno stanowisko jest likwidowane w jednej branży, to w innej powinno powstać równorzędne – zarówno pod względem płacy, jak i ambicji człowieka. Powinniśmy rozwijać te technologie, które odpowiadają kompetencjom tych osób.
Sprawiedliwa transformacja to nie tylko kwestia zastąpienia jednej energii drugą, ale również kwestia społeczna, środowiskowa i kulturowa. Każdy region ma swoją specyfikę, którą należy uszanować. Wiele do zrobienia mają obok władz samorządowych liderzy danych społeczności.
W polityce jestem niedawno, bo jest to moja pierwsza kadencja w Sejmie. Moją motywacją do wejścia do polityki była sprawa klimatu i środowiska. Wcześniej pracowałam przez 20 lat w dużej międzynarodowej firmie na kierowniczych stanowiskach i porzuciłam tę pracę. Bez względu na to jaka opcja polityczna rządziła, nie było faktycznych zmian lub były daleko niewystarczające. Obserwuję, że w ciągu ostatnich trzech lat nastąpiła zmiana w świadomości społeczeństwa, w szczególności w samym dostrzeganiu katastrofy klimatycznej i uznaniu, że to człowiek jest za nią odpowiedzialny. Na jednym z pierwszych posiedzeń komisji ds. środowiska w obecnej kadencji Sejmu zgłosiłam swoją propozycję w sprawie ochrony klimatu, która wprawdzie nie przeszła, ale skorzystałam z tej okazji do edukowania posłów i posłanek z innych opcji politycznych. Tylko jeden poseł Konfederacji okazał się wtedy denialistą klimatycznym. Uważam, że dla takich denialistów nie można mieć litości, bo to jest czas, kiedy musimy przestawić się na działania, a nie rozmawiać cały czas o tym, czy jest zmiana klimatu i kto ewentualnie jest za to odpowiedzialny. My wiemy ze 100 proc. pewnością, że te zmiany postępują i odpowiada za to człowiek. Kto temu zaprzecza, po prostu się ośmiesza.
Dyskutować trzeba, ale ja nazywam rzeczy po imieniu – to płaskoziemcy. Po trzech latach coraz mniej widzę takich osób, to są wyjątki. Obecnie denializm klimatyczny objawia się w nowy sposób – jako dezinformacja. Tu nie chodzi już tylko o zaprzeczanie zmianom, tylko stwierdza się, że nic z tym nie można zrobić, albo nie wiemy co można z tym zrobić, bo jest tyle różnych koncepcji.
Odpowiedzią na taką dezinformację są fakty i liczby. W przypadku smogu jakiś czas temu spotkałam się z sytuacją, gdy prezydent pewnego miasta stwierdził: "my w ciągu roku wymieniliśmy 2000 kopciuchów na nowe piece". I ogłaszał wielki sukces. Tylko nie dodał, że do wymiany pozostaje 100 tys. takich kotłów. W takim tempie ten proces potrwa 50 lat. Zatem ogłoszenie "sukcesu walki ze smogiem" jest formą dezinformacji, na którą powinniśmy być wyczuleni.
Obserwuję to bardzo często, np. w energetyce. To, że nadal jest blokada rozwoju lądowej energetyki wiatrowej w postaci obowiązującej ustawy 10 H, wynika z chęci utrzymania status quo przez rządzących. Oni są zainteresowani, by było tak jak jest, czyli żeby energetyka była scentralizowana, a nie społeczna i rozproszona, na której zarabialiby rolnicy, samorządy, małe i średnie przedsiębiorstwa czy nawet zwykli ludzie. O tym mówi dyrektywa RED II.
W tym przypadku spotykam się z dezinformacją, która przejawia się na przykład w zdaniu: "w Polsce jest bardzo dużo wiatraków, np. koło Piotrkowa Trybunalskiego jest kilka". Trudno jest temu zdaniu zarzucić nieprawdę, bo faktycznie stoi tam kilka wiatraków, z tym że po pierwsze są one niskie (zatem i mało efektywne), a poza tym to jest kropla w morzu potrzeb. Podobny schemat dezinformacji można znaleźć w zdaniu: "państwowe koncerny energetyczne rozwijają OZE" i pokazywany jest jakiś niszowy przykład. Tyle że osoba siejąca dezinformację "zapomina" dodać, że te firmy mają mniej mocy wytwórczych z OZE niż sieć sklepów spożywczych... Jest to klasyczny greenwashing lub inaczej ekościema.
Metodą walki z ekościemą jest stawianie mierzalnych celów i odwoływanie się do liczb. Marcin Popkiewicz w swojej książce "Zrozumieć transformację energetyczną" oszacował, że w Polsce możemy wybudować farmy wiatrowe na morzu o łącznej mocy 30 GW oraz na lądzie o mocy 90 GW (moc ta odpowiada proporcjonalnie planom Niemiec, które planują przeznaczyć na ten cel 2% powierzchni kraju). W Polsce mamy obecnie łącznie tylko 7,6 GW mocy zainstalowanych w energetyce wiatrowej, zatem potencjał jest 15 razy większy.
Trzeba mówić ludziom o tym, że rozwiązania są. Jeszcze dwa lata temu mogłam powiedzieć, że ludzie są zagubieni, bo nie mają rozwiązań. Odkąd pojawiła się strategia Europejskiego Zielonego Ładu my dokładnie wiemy, co zrobić w energetyce, budownictwie, transporcie, ochronie przyrody czy w kwestii odpadów. Tylko za to trzeba się po prostu wziąć.
Teraz jest czas rozmawiania nie tyle o tym, jak jest źle (bo to już wiemy), ale o tym, jak to naprawić. Jak wdrożyć energetykę społeczną, gospodarkę obiegu zamkniętego czy dokonać transformacji budownictwa. Ten ostatni sektor odpowiada za 38 proc. emisji gazów cieplarnianych w Polsce. Skupiliśmy się w ostatnich latach na wymianie pieców, a nie na termomodernizacji. Konieczne jest pilne wdrożenie narzędzi prawnych i finansowych, które umożliwiłyby osiągnięcie neutralności klimatycznej w budownictwie.
Podsumowując, jak walczyć z dezinformacją klimatyczną: stawiać mierzalne cele, edukować i wdrażać konkretne projekty. Edukować przede wszystkim z rozwiązań strategii Europejskiego Zielonego Ładu, np. dlaczego potrzebne jest wycofanie samochodów spalinowych i czym je zastąpić? Wdrażać konkretne projekty, jak wspomniana transformacja budownictwa lub rozwój transportu publicznego.
Z dezinformacją, z manipulacją będzie znacznie trudniej. Widzimy to już teraz na przykładzie firm międzynarodowych, które uprawiają często greenwashing, chwaląc się, jak wiele robią na rzecz klimatu np. wprowadzając papierowe opakowania. Ale zastanówmy się czy bardziej ekologicznie nie byłoby wprowadzić opakowań wielokrotnego użytku. Często sięgamy po rozwiązania dla nas wygodne, a nie rozwiązujemy problemów tkwiących u podstaw.
Podobnie jest na poziomie rozwiązań krajowych. Rządy będą starały się sprzedać swoje rozwiązania jako eko, nawet jeśli z ekologią nie mają nic wspólnego. Przykładów jest dużo, jak chociażby pomysł betonowania rzek, za którym rzekomo stoi argument "ekologicznego transportu wodnego". Bardzo trudno jest walczyć z taką dezinformacją. Kluczem jest rzetelna edukacja klimatyczna i środowiskowa, która daje społeczną odporność na dezinformację i fake newsy.
Inspiracją była dla mnie ekonomia, bo z wykształcenia jestem ekonomistką i moje działania w ekologii zaczęły się od gospodarki obiegu zamkniętego i przeciwdziałania powstawaniu odpadów. Potem dopiero zajęłam się ochroną przyrody, energetyką.
Klimat powinien być taką częścią wspólną i to się już dzieje na poziomie zespołów parlamentarnych. Ja mam jednak pewne obawy. Weźmy ochronę klimatu – czy będzie konsensus co do tego, że będziemy musieli dokonać głębokiej reformy Lasów Państwowych? Czy będzie konsensus co do konkretnych celów ochrony przyrody i stawiamy sobie za cel ochronę minimum 10 proc. powierzchni kraju do 2030 roku? Wielu moich znajomych z różnych partii stawia postulat renaturyzacji rzek, ale czy jesteśmy gotowi w praktyce na taką zmianę i poświęcimy część terenów na rozlewiska? To będzie wymagało od nas sporego wysiłku, ale uważam, że jesteśmy bardzo blisko. Mimo wszystko jestem optymistką – proszę zauważyć, że politycy opozycji przynajmniej w sferze deklaracji zgadzają się w zakresie potrzebnych zmian w obszarze energetyki, ochrony przyrody czy ochrony wód w Polsce. Teraz naszą rolą jest, abyśmy przełożyli te deklaracje na konkretne działania.
Rozmawiał Michał Niewiadomski, publicysta energetyczno-klimatyczny, założyciel Klubu Energetycznego
Wywiad przeprowadzono w ramach działań mających na celu walkę z dezinformacją klimatyczną realizowanych przez Instytut Spraw Publicznych we współracy z Purpose Climate Lab.