W centralnej Turcji uruchomiono we wtorek największą w Europie elektrownię słoneczną, która składa się z ponad 3,2 mln paneli. W ceremonii otwarcia uczestniczył prezydent kraju Recep Tayyip Erdogan - podaje prorządowa gazeta "Daily Sabah". - Turcja nie będzie już krajem zależnym od importu energii, ale raczej takim, który energię może eksportować - mówił Erdogan.
Elektrownia słoneczna Kalyon Karapinar potrafi generować rocznie 3 mln kWh energii elektrycznej - wystarczająco, by zapewnić prąd dla 2 milionów ludzi i zrezygnować z użycia paliw kopalnych o wartości 450 mln dolarów. Nowa farma słoneczna, której budowa pochłonęła miliard dolarów, zwiększy udział energii słonecznej w całkowitej produkcji energii w Turcji o 20 proc.
Podczas ceremonii otwarcia elektrowni słonecznej, Erdogan powiadomił również o odkryciu nowych złóż ropy naftowej we wschodniej części Turcji. Złoże pozwoli wydobywać 100 tys. baryłek dziennie - podaje "Daily Sabah". Prezydent Turcji mówił, że ropa z tego złoża będzie wydobywana przy pomocy "100 szybów" i zaspokoi 10 proc. dziennych potrzeb kraju. Erdogan podkreślał, że celem Turcji jest niezależność energetyczna, która jest "niezbędnym elementem dla prawdziwej wolności kraju i narodu".
Tymczasem w Turcji już 14 maja odbędą się podwójne wybory - parlamentarne i prezydenckie. Turcy są zmęczeni nie tylko ogromną drożyzną (inflacja w Turcji w kwietniu wyniosła 43,7 rok do roku) - od ostatnich wyborów lira turecka osłabiła się względem dolara aż o 75 proc. "Frustracja jest na tyle powszechna, że przewiduje się, że Erdoganowi nie uda się zwyciężyć w pierwszej turze z głównym rywalem Kemalem Kilicdaroglu, wspieranym przez szeroką koalicję partii opozycyjnych" - pisał Bloomberg. Zgodnie z niedawnymi sondażami, obaj główni kandydaci na prezydenta mieli podobne poparcie, a jednocześnie żaden nie miał takiego, które dawałoby mu większość. Wygląda więc na to, że pod koniec maja musiałaby się odbyć druga tura.