Rządy skrajnie prawicowego Jaira Bolsonaro w Brazylii mogły być wyrokiem dla Puszczy Amazońskiej. Polityk już w kampanii obiecywał, że interesy wielkich biznesów czy osadników stawia znacznie wyżej niż przyrody i rdzennych mieszkańców Amazonii. Efekty stały się widoczne szybko - po jego dojściu do władzy skala wylesiania w brazylijskiej Amazonii wzrosła do największego poziomu od kilkunastu lat.
W ubiegłym roku Bolsonaro przegrał wybory. Jego kontrkandydat, lewicowy były prezydent Luiz Inácio Lula da Silva, obiecywał m.in. lepszą ochronę przyrody w Brazylii. Od początku było jasne, że obietnice zatrzymania wylesiania w Amazonii nie będą łatwe do spełnienia, bo za wycinkami i zamianą puszczy na pola i pastwiska stoją potężne interesy. Mimo tego oczekiwania były wysokie.
Lula już w wieczór wyborczy napisał na Twitterze, że "Brazylia jest gotowa na powrót do przewodniej roli w walce z kryzysem klimatycznym i ochronę wszystkich naszych biomów (duży obszar o określonym klimacie, z charakterystyczną fauną i florą - red.), zwłaszcza lasu amazońskiego. Naszemu rządowi udało się zmniejszyć wylesianie w Amazonii o 80 proc. Teraz walczmy o zerowe wylesianie".
Choć do zerowego poziomu wylesiania jeszcze daleka droga, to nowe dane pokazują, że Brazylia robi coraz większe kroki w stronę ochrony puszczy. Jak opisuje agencja AP, w czasie pierwszych sześciu miesięcy rządów Luli poziom wylesiania spadł o 33 proc. Dane z pomiarów satelitarnych pokazują, że w pierwszej połowie roku wycięte i wypalone mogło zostać 2,6 tys. kilometrów kwadratowych lasu. W tym samym okresie ubiegłego roku były to już 4 tys. km kw. (to ponad 10 razy tyle, ile wynosi powierzchnia Kampinoskiego Parku Narodowego). Brazylijskie ministerstwo środowiska ogłosiło, że "udało się odwrócić trend" wylesiania i jego tempo nie przyspiesza.
Administracja Luli ponownie wzmacnia przepisy dot. ochrony środowiska, które były poluzowane za rządów Bolsonaro. Jednak jedną z poważnych przeszkód jest brak środków i pracowników w agencjach zajmujących się egzekwowaniem tych przepisów. Po rządach Bolsonaro liczba pracowników w brazylijskiej agencji ochrony środowiska - która pracuje w kraju o powierzchni dwa razy większej od całej Unii Europejskiej - wynosi zaledwie 700 osób. Żeby ograniczyć wylesianie, agencja zaczęła częściej wykorzystywać dane satelitarne, które pozwalają znaleźć miejsca, gdzie mogło dojść do nielegalnych wycinek lasu. Władze zajmują też tysiące stad bydła wypasanego na nielegalnie wylesionych obszarach, co stanowi natychmiastową i dotkliwą karę dla łamiących prawo.
Agencja AP ostrzega, że może być za wcześnie, by cieszyć się z odwrócenia trendu. Pora roku, w której las jest najbardziej narażony na pożary, jeszcze przed nami. Do tego wraz z nadejściem zjawiska El Niño w regionie spodziewana jest wyższa temperatura i mniej deszczu w drugiej połowie roku.
Pozytywne wieści dot. walki z nielegalnymi wycinkami dochodzą także z sąsiedniej Kolumbii, na której terenie leży część Puszczy Amazońskiej. Tam również w ubiegłym roku do władzy doszedł lewicowy prezydent (pierwszy w historii kraju) Gustavo Petro, także obiecujący lepszą ochronę przyrody.
Jak podaje Reuters, w roku 2022 poziom wylesiania był tam o 29 proc. niższy niż rok wcześniej, spadł do poziomu najniższego od 2013 roku. Udało się osiągnąć poziom niższy, niż założył sobie sam rząd. Jednocześnie ministerstwo środowiska zaznacza, że nie wiadomo, czy uda się utrzymać ten trend w kolejnych latach.
Kolumbijski rząd uważa, że do sukcesu przyczyniła się m.in. strategia współpracy z lokalnymi społecznościami Amazonii, które otrzymują wynagrodzenie za ochronę lasu. Do mniejszych wycinek miał przyczynić się także rozkaz zakazujący wypalania i wycinania lasów, który miał zostać wydany w skrajnie lewicowych bojówkach działających w Kolumbii. Podobnie jak w sąsiedniej Brazylii kolumbijski rząd ostrożnie podchodzi do danych i podkreśla, że wiele czynników będzie wpływać na poziom wylesiania w kolejnych latach.