W niedzielę urzędujący prezydent Jair Bolsonaro zmierzył się w II turze wyborów z lewicowym politykiem Luizem Inácio Lula da Silvą (zwykle nazywany po prostu Lulą). Lula to były prezydent, który trafił do więzienia w wyniku sprawy korupcyjnej, ale ostatecznie jego wyrok został unieważniony. W międzyczasie ujawniono, że oskarżający go prokurator wbrew prawu kontaktował się z sędzią oraz chciał uniemożliwić partii prezydenta zwycięstwo w wyborach.
Po wyjściu z więzienia Lula wrócił do polityki i zapowiedział start w wyborach. Sondaże pokazywały go jako jasnego faworyta w I i ewentualnej II turze wyborów, jednak w ostatnich tygodniach różnica między nim a Bolsonaro zaczęła topnieć. Pojawiły się też spekulacje co do tego, czy urzędujący prezydent nie będzie próbował manipulować wynikiem wyborów. Ostatecznie Lula wygrał dość niewielką różnicą głosów - niespełna 51 proc. do 49. Dla Brazylijczyków to wielowymiarowa zmiana - od kwestii praw człowieka, spraw socjalnych, po gospodarkę czy dostęp do broni. Dla świata wybijała się jeszcze jedna fundamentalna różnica między politykami - podejście do zmian klimatu, ekologii i ochrony Puszczy Amazońskiej. Działacze klimatyczni i naukowcy świętowali niedzielne zwycięstwo Luli jako szansę na ochronę kluczowego ekosystemu Ziemi. Ale nawet przy najlepszych intencjach zatrzymanie wyniszczania Amazonii może nie być proste.
Puszcza Amazońska to największy las na świecie, skarbiec różnorodności biologicznej, który ma wpływ na klimat całej planety. Od dziesiątek lat jest systematycznie niszczony. Głównym powodem wylesienia jest tworzenie pastwisk do hodowli bydła - Brazylia to największy eksporter wołowiny na świecie. Poza tym las jest karczowany także na małe i wielkie uprawy (np. soi, głównie na paszę dla zwierząt), czy żeby sprzedać drewno. Jednak powierzchnia wylesiona na pastwiska jest wielokrotnie większa od wszelkich pozostałych zastosowań.
Za rządów Bolsonaro z roku na rok poziom wylesiania rósł. Było to zgodne z zapowiedziami prawicowego polityka jeszcze z czasów kampanii, w której sygnalizował, że będzie przyjazny dla wielkiego biznesu, a nic nie robi sobie z praw rdzennych ludów Amazonii czy ostrzeżeń ekologów. Przez trzy lata rządów zniszczono obszar lasu o powierzchni Belgii.
Każdy kolejny rok przynosił niepokojące wieści. Według raportu z kwietnia Amazonia stoi "na skraju przepaści". Naukowcy obawiają się, że już niewiele brakuje do przekroczenia punktu krytycznego, po którym las przestanie się odradzać, a zacznie sam - z braku wody - wysychać i zamieniać się w sawannę. To miałoby fatalne skutki nie tylko dla samej Amazonii, ale wpłynęłoby negatywnie na klimat całego kontynentu i świata. Już teraz, z powodu wylesiania, region może emitować więcej dwutlenku węgla, niż pochłania.
Kolejna kadencja Bolsonaro przyniosłaby najpewniej więcej tego, co już znane - luzowania i lekceważenia norm środowiskowych, wzrostu wylesiania i niszczenia lasu. Dlatego ekolodzy na całym świecie wiązali duże nadzieje z szansą na odsunięcie go od władzy i wygraną Luli. Lewicowy polityk obiecywał przywrócenie regulacji środowiskowych, szeroką zieloną agendę i "obronę Amazonii przed polityką dewastacji" rządu Bolsonaro. Co ważne, Lula ma do pokazania więcej niż tylko obietnice: jego pierwsze rządy w latach 2003-2010 to okres historycznego spadku poziomu wylesiania, z 27,7 tys. km kwadratowych do 7 tys. Za Bolsonaro ten poziom wzrósł do 13 tys. w 2021 roku.
Lula zaczął od śmiałych obietnic - już w wieczór wyborczy napisał na Twitterze, że "Brazylia jest gotowa na powrót do przewodniej roli w walce z kryzysem klimatycznym, chroniąc wszystkie nasze biomy (duży obszar o określonym klimacie, z charakterystyczną fauną i florą - red.), zwłaszcza las amazoński. Naszemu rządowi udało nam się zmniejszyć wylesianie w Amazonii o 80 proc. Teraz walczmy o zerowe wylesianie".
Serwis specjalistyczny carbonbrief.org wylicza, że Lula może zmniejszyć wylesianie o 89 proc. w perspektywie do 2030 roku - w porównaniu z tym, co działoby się pod rządami Bolsonaro.
Jak opisuje Reuters, zatrzymanie wylesiania w Amazonii to tylko jeden z elementów obszernej zielonej agendy Luli, porównywanej już do Nowego Zielonego Ładu w USA i Unii Europejskiej. Pół miliona kilometrów kwadratowych Amazonii miałoby zostać objęte ochroną; państwo ma zacząć przeciwdziałać nielegalnemu wylesianiu oraz dofinansowywać zrównoważone rolnictwo. Jednak na drodze do realizacji tych planów są liczne przeszkody.
Pierwsza: czy Bolsonaro zgodzi się na pokojowe oddanie władzy. Ustępujący prezydent jest byłym wojskowym i pozytywnie wypowiedział się na temat dyktatury wojskowej w Brazylii z II połowy XX wieku. Przed wyborami sugerował, że mogą one nie być uczciwe. Zaczęły pojawiać się obawy, czy zgodzi się on zgodnie z prawem oddać władzę, czy może próbować nie uznać wyniku głosowania (podobnie jak Donald Trumpa w USA). Dzień po wyborach prezydent nie złożył gratulacji zwycięzcy i nie wypowiedział się ws. uznania ich wyniku. Do gratulacji pospieszyli za to liderzy innych państw, od Joe Bidena począwszy, co może być sygnałem ostrzeżenia ws. ewentualnego kwestionowania wyniku przez Bolsonaro.
Kolejnym problemem dla Luli może być brazylijski Kongres. W wyborach parlamentarnych na początku października duży sukces odnieśli prawicowi kandydaci, sojusznicy Bolsonaro. Jak wyjaśnia Reuters, brak zgody parlamentu może blokować nawet najbardziej podstawowe działania prezydent. Na przykład bez zgody co do budżetu trudne lub niemożliwe będzie wzmocnienie służb ochrony środowiska. W jego zasięgu może być za to objęcie ochroną ponad pół miliona kilometrów kwadratowych obszaru Amazonii, który ma nieokreślony status i często pada ofiarą nielegalnych wycinek. Do tego powinien wystarczyć prezydencki dekret.
Poza prawicowymi parlamentarzystami, przeciwnikami Luli mogą być wielkie firmy agrobiznesu i inni czerpiący zyski z wylesiania. Może on za to liczyć na sojuszników za granicą, wśród innych lewicowych liderów Ameryki Południowej (m.in. pierwszy lewicowy prezydent Kolumbii także ma silną agendę klimatyczną), czy zachodnich polityków, którzy na sztandary biorą walkę ze zmianami klimatu. W planach prezydenta ma być także współpraca z innymi krajami posiadającymi lasy deszczowy (Indonezja, Kongo), by skłonić bogate kraje do przekazywania środków na ochronę przyrody.