Pożar na wyspie Maui rozprzestrzenił się szybko z powodu silnego wiatru. Przez Hawaje przechodzi bowiem huragan Dora. Ogień dotarł też do popularnych wśród turystów rejonów.
Ogień zmusił mieszkańców wyspy do ewakuacji. Niektórzy z nich, uciekając przed płomieniami i dymem, skakali do oceanu. Straż przybrzeżna uratowała kilkanaście osób, które schroniły się w wodzie. Inni - co podkreślają media - zgłaszają, że mają problem z ewakuacją nie tylko z powodu pożarów, ale także korków na drogach. Utworzono schroniska dla osób ewakuowanych, szpitale są przeciążone.
Strażacy mają problemy z dotarciem do mieszkańców, którzy zostali odcięci od drogi ucieczki. Wszystko przez powalone drzewa i linie energetyczne. W niektórych miejscach nie ma prądu. CNN informuje, że nie działają usługi komórkowe, m.in. numer alarmowy 911. Jak podają media, wskutek kataklizmu doszło do zniszczenia części budynków.
- Maui sobie z tym nie poradzi. Wiele osób właśnie straciło pracę, ponieważ spłonęło wiele firm. Wiele osób straciło domy. To będzie katastrofa - powiedział w rozmowie z CBS News jeden z przedsiębiorców. - Wszystko, co znaliśmy, przepadło. Nasz kościół, nasze szkoły, każde wspomnienie, jakie mieliśmy w tym domu. Wszystko zniknęło w mgnieniu oka - stwierdził w rozmowie z Hawaii News Now mieszkaniec wyspy.
Na Hawajach został ogłoszony stan nadzwyczajny - wciąż występuje tam ekstremalne ryzyku pożaru. Do walki z ogniem wysłano Gwardię Narodową. Akcję gaśniczą utrudnia silny wiatr. Jak podkreśla CBS News, z tego powodu do działań nie mogły włączyć się śmigłowce. - To zdecydowanie jeden z trudniejszych dni dla naszej wyspy - powiedziała rzeczniczka hrabstwa Maui Mahina Martin.