Obszar 5 razy większy od Polski powinien być pokryty lodem - teraz to otwarty ocean

Patryk Strzałkowski
Na półkuli południowej rozpoczęła się wiosna i wraz z nią topnienie lodu morskiego wokół Antarktydy. To zjawisko powtarza się co roku. Jednak nigdy - od kiedy prowadzimy obserwacje - nie było takie jak teraz. Powierzchnia lodu morskiego wokół bieguna południowego jest najniższa w historii pomiarów. "Brakuje" tam tyle lodu, ile wynosi pięciokrotność powierzchni Polski. Naukowcy starają się zrozumieć, co jest przyczyną i czy to początek trwałej zmiany w Antarktyce.

10 września lód morski, który pokrywa ocean wokół Antarktydy, osiągnął swój maksymalny zasięg w tym roku. W przeciwieństwie do lądolodu, który pokrywa południowy kontynent, lód na morzu jest częściowo sezonowy. We wrześniu osiąga maksymalny zasięg i - wraz z nadejściem wiosny na półkuli południowej - zaczyna roztapiać się aż do lutego. Wtedy osiąga swoje minimum, zaczyna poszerzać swój zasięg i taki cykl powtarza się co roku. Każdy rok jest nieco inny - ale 2023 odstaje wyraźnie od wszystkich.

W tym roku maksymalny zasięg lodu morskiego jest najniższy w historii pomiarów satelitarnych, a więc od końca lat 70. Rekord ustanowiono z ogromnym marginesem. W porównaniu do poprzedniego rekordowego roku jest o milion kilometrów kwadratowych mniej lodu. A do średniej powierzchni lodu morskiego "brakuje" go aż 1,75 miliona kilometrów kwadratowych. To ponad 5,5 razy tyle, ile wynosi powierzchnia Polski. 

Zobacz wideo Bartłomiej Derski: Jeżeli chcemy mieć stabilną dostawę czystej energii elektrycznej, musimy za nią płacić

Maksymalny zasięg lodu został też osiągnięty prawie dwa tygodnie niż przeciętnie (w okresie 1981 - 2010).

Brak lodu może być zagrożeniem dla zwierząt w regionie, jak pingwiny. Na przykład w grudniu 2022 roku pod stadami pingwinów cesarskich w Antarktyce na Morzu Bellinghausena roztopił się lód. Pisklęta nie były na to gotowe, nie zdążyły im wyrosnąć pióra, które chronią przed wodą i chłodem. W efekcie około 10 tys. młodych ptaków utonęło lub umarło z wychłodzenia.

To może być początek kolosalnej zmiany

Na zasięg lodu morskiego wokół Antarktydy wpływa wiele czynników, a zmienność rok do roku jest naturalna. Na razie nie obserwowano znaczącego, długoterminowego trendu, który wskazywałby, że zasięg lodu spada. Ale możliwe, że zaczęło się to zmieniać. Od kwietnia 2016 roku widać wyraźnie, że lodu jest mniej niż dotychczas. A nawet na tle kilku ostatnich lat 2023 jest zupełnie wyjątkowy. Zasięg lodu jest rekordowo niski nieprzerwanie od kwietnia. Choć lód przyrastał - co jest normalne w chłodniejszej połowie roku - to tempo przyrostu było wolniejsze niż zazwyczaj. 

Krótkookresowe spadki zasięgu lodu można było wytłumaczyć zmiennością pogody. Jednak to, co obserwujemy w ostatnich 7-8 latach, coraz bardziej wskazuje, że wokół bieguna południowego zaczynają być widoczne skutki ocieplenia wód górnej partii oceanu. W skali na całej Ziemi 2023 także jest rekordowym rokiem - jeszcze nigdy w historii pomiarów oceany nie były tak rozgrzane, jak teraz. Częściowo odpowiada za to zjawisko El Nino na Pacyfiku, ale przede wszystkim - ocieplenie klimatu. 

Naukowcy nie mają pewności, czy to co obserwujemy w Antarktyce to okresowa anomalia, czy początek długotrwałego trendu. - W Antarktyce globalne ocieplenie może działać z opóźnieniem, co pokazywały już modele klimatyczne. I możliwe, że dopiero teraz widzimy skutki ocieplenia, które przyspieszyło dziesiątki lat temu - ocenił oceanolog prof. Jacek Piskozub w rozmowie z jedennewsdziennie.pl.

Jeśli ubytki lodu na tak ogromną skalę zostaną z nami na dobre, to konsekwencje będą bardzo poważne. Po pierwsze, może to dodatkowo napędzić ocieplenie klimatu. Jasna powierzchnia lodu odbija większość energii ze słońca, podczas gdy ciemne wody oceanu pochłaniają znacznie więcej, co prowadzi do wzrostu temperatury.

Nie wiadomo, jaki byłoby wpływ takiego ubytku lodu latem 2024 i później na lądolód, i jego przybrzeżną część, lodowiec szelfowy, na kontynencie antarktycznym. Pływający lód morski nawet w środku lata stanowi barierę między otwartym oceanem a lodowcami szelfowymi. Jeśli będzie mniejszy, to te lodowce staną się bardziej narażone na efekty fal i morskiego klimatu. To może doprowadzić do większej erozji i destabilizacji lodowców (których topnienie podnosi poziom morza). Ale możliwy jest też odwrotny efekt: zwiększony przyrost lodu w rejonie wybrzeża - co załagodziłoby zagrożenie wzrostem poziomu morza. 

Więcej o: