Reuters informuje, że Amerykanie przygotowują grunt pod wydobycie surowców na Księżycu. Nazwa porozumienia, nad którym pracuje Biały Dom - Artemis Accords - wskazuje na ścisły związek z załogową misją na Księżyc, zaplanowaną na 2024 roku, która nosi nazwę Artemida właśnie (w mitologii greckiej Artemida była siostrą Apolla - to zatem nawiązanie do amerykańskiego programu kosmicznego sprzed kilkudziesięciu lat).
Administracja Donalda Trumpa zaprosiła do współpracy państwa Unii Europejskiej, Japonię, Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz Kanadę. Na liście zabrakło Rosji, co mimo napiętych stosunków między nimi jest dziwne, ponieważ oba kraje są głównymi partnerami na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Powodem mają być wrogie manewry rosyjskich satelitów w odniesieniu do amerykańskich satelitów szpiegowskich.
Porozumienie zakłada utworzenie "stref bezpieczeństwa", które obejmą przyszłe bazy księżycowe. Zdaniem Amerykanów, jest to konieczne, by koordynować wydobycie przez różne podmioty, bez technicznego ogłaszania terytorium za podległe jednemu krajowi. Stany w 1967 roku podpisały Traktat o przestrzeni kosmicznej, z którego wynika, że żadne państwo nie może ubiegać się o uznanie obiektów kosmicznych lub części ich terenu za swoje. Jedno ze źródeł Reutersa podkreśla, że Artemis Accords nie jest w żaden sposób roszczeniem praw do terytorium Księżyca.
Stany Zjednoczone oraz inne kraje inwestujące w branżę kosmiczną uważają, że Księżyc jest strategiczny ze względu na surowce oraz miejsce przyszłych badań naukowych. Ma być także bazą wypadową do misji na Marsa. Stąd próba uregulowania stosunków, zanim na dobre rozpocznie się jego kolonizacja.