Budowa najbardziej znanej na świecie konstelacji satelitów dostarczającej internet z kosmosu (Starlink) już się rozpoczęła. Buduje ją Elon Musk i jego przedsiębiorstwo SpaceX. Na ten moment w kosmos wyleciało ponad 900 satelitów, ale docelowo firma planuje wyniesienie nawet kilkunastu tysięcy.
SpaceX nie jest jednak jedynym w USA przedsiębiorstwem, które ma tego typu plany. Amerykańska firma AST & Science chce bowiem stworzyć sieć SpaceMobile, która dostarczy łączność 4G i 5G bezpośrednio do telefonu.
Oznacza to, że aby otrzymać dostęp do internetu od SpaceMobile, nie trzeba będzie instalować anteny satelitarnej na dachu domu. W kosmos mają bowiem polecieć swego rodzaju kosmiczne stacje bazowe, które zapewnią bezpośredni dostęp do telefonii komórkowej i internetu z dala od nadajników naziemnych, na środku oceanu, a nawet w samolocie.
Do budowy sieci AST & Science potrzebuje 243 satelitów umieszczonych na orbicie na wysokości 720 km. Firma zwróciła się już z odpowiednim wnioskiem do amerykańskiej Federalnej Komisji Łączności (FCC), która wydać musi stosowną zgodę. I właśnie w odpowiedni na ten krok NASA wystosowała swój komentarz.
Zdaniem amerykańskiej agencji kosmicznej, AST & Science może stworzyć spore niebezpieczeństwo na orbicie okołoziemskiej i doprowadzić do kosmicznej katastrofy, a w konsekwencji lawinowego wzrostu ilości kosmicznych śmieci.
To m.in. dlatego, że aby dostarczać 4G i 5G z kosmosu AST & Science musi skorzystać z bardzo dużych, bo zajmujących powierzchnię 900 metrów kwadratowych satelitów. Wynosząc tak wielkie urządzenia na orbitę, ma znacznie zwiększyć ryzyko kolizji.
Po drugie, satelity SpaceMobile miałyby znaleźć tylko bardzo blisko należącej do m.in. do NASA i United States Geological Survey konstelacji A-Train, która orbituje na wysokości od ok. 690 do 740 metrów. Zdaniem NASA, doprowadziłoby to konieczności wykonywania nawet kilku manewrów korygujących kurs satelitów A-Train dziennie.
Agencja sugeruje, aby AST & Science wybrała inną, najlepiej niższą orbitę Ziemi. Prywatna firma odpiera zarzuty, tłumacząc, że cały projekt został dobrze przemyślany, a ryzyko przypadkowego zderzenia z innym statkiem kosmicznym wynosi 1 do 5000. Jest zatem wielokrotnie mniejsze niż na innej, wyższej orbicie, którą przedsiębiorstwo analizowało.