Jak informowaliśmy w piątek, załogowa kapsuła Dragon umieszczona na szczycie rakiety Falcon 9 zabrała astronautów w przestrzeń kosmiczną. Start z kosmodromu na przylądku Canaveral na Florydzie odbył się bez żadnych przeszkód, a pierwszy stopień rakiety Falcon 9 bez problemu wylądował na pływającej barce na Oceanie Atlantyckim.
Lot załogowej kapsuły Dragon potrwał nieco ponad 23 godziny i w sobotę w godzinach okołopołudniowych (czasu polskiego) astronauci dotarli do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) znajdującej się na niskiej orbicie okołoziemskiej (ok. 400 km nad naszymi głowami).
Sam lot astronautów do ISS przypomina "ściganie" stacji na orbicie Ziemi i zazwyczaj przebiega bardzo monotonnie. W trakcie lotu astronauci mogą zdjąć swoje kombinezony, zrelaksować się i przespać. Znajdują się już oczywiście w stanie nieważkości. Wszystkie fazy lotu, również samo dokowanie do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej zazwyczaj odbywają się zupełnie autonomicznie.
Warto dodać, że SpaceX znów udowodniło, że budowa wielorazowych pojazdów kosmicznych jest jak najbardziej możliwa (SpaceX robi to w celu obniżenia kosztów lotów). Zarówno kapsuła Dragon, jak i pierwszy człon rakiety Falcon 9 były już wcześniej użyte do lotu w kosmos w przeszłości.
Załogowy statek SpaceX zacumował do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej fot. NASA via AP
Tym razem kontrolerzy misji w NASA i sami astronauci mogli przeżyć jednak momenty grozy. Jak donosi m.in. "The New York Times", amerykańska agencja wykryła niezidentyfikowany obiekt, który przeleci w pobliżu statku Crew Dragon.
Do minięcia doszło w piątek o godz. 19:43 czasu polskiego, kilka godzin po starcie z Florydy. Załoga kapsuły akurat układała się do snu. Chwilę wcześniej kontrolerzy misji ostrzegli astronautów o tym fakcie i polecili ponowne założenie kombinezonów (zazwyczaj zakłada się je niedługo przed dokowaniem do stacji kosmicznej) oraz zasłonięcie osłon ochronnych statku.
Nieznany obiekt najprawdopodobniej był dość znacznych rozmiarów kosmicznym śmieciem. Szczęśliwie minął on statek Dragon w odległości niespełna 50 km. Na orbicie (przy prędkościach kilku kilometrów na sekundę) takie spotkanie można określić mianem bardzo bliskiego.
Co ważne, kapsuła SpaceX nie musiała wykonywać żadnych niebezpiecznych manewrów. Sytuacje, gdy kosmiczne śmieci wchodzą na kurs kolizyjny z satelitami lub ISS na orbicie nie są jednak rzadkością. Niejednokrotnie konieczne jest korygowanie kursu, w celu bezpiecznego ominięcia obiektów. O tym, jak dużym problemem są kosmiczne śmieci, pisaliśmy zresztą w poniższym tekście: