Można by rzec, że filmowi twórcy czy pisarze science fiction zajmujący się kosmosem mają bujną wyobraźnię. Większość z ich pomysłów nie doczekała i zapewne nigdy nie doczeka się realizacji w rzeczywistości, bo nie pozwala na to nasze zaawansowanie technologiczne lub nawet prawa fizyki.
Teraz jednak NASA startuje z misją jak z filmu. Zamierza zderzyć statek kosmiczny z asteroidą, aby zmienić jej prędkość, a w konsekwencji trajektorię lotu. Ta metoda w niektórych przypadkach w przyszłości mogłaby uratować Ziemię przed kosmiczną katastrofą. To na razie tylko test, ale przeprowadzony już nie na papierze, a w rzeczywistych warunkach.
Więcej o misjach kosmicznych przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Jako cel badacze z amerykańskiej agencji kosmicznej wybrali niewielką asteroidę Dimorphos o średnicy ok. 170 metrów. Dimorphos jest jednocześnie księżycem większej asteroidy Didymos (ok. 780 metrów średnicy), wraz z którą obiega wspólny środek masy.
Cały układ należy do Grupy Amora i jest zaliczany do planetoid bliskich Ziemi oraz asteroid potencjalnie niebezpiecznych (bardziej szczegółowo grupy te opisywałem w poniższym tekście o asteroidzie Bennu). Teoretycznie więc Didymos i Dimorphos mogą zagrażać Ziemi, bo ich orbita wokół Słońca przebiega w pobliżu orbitę naszej planety.
Misja NASA, o której mowa to Double Asteroid Redirection Test (DART). Jej celem jest sprawdzenie, czy faktycznie jesteśmy w stanie zmienić trajektorię lotu asteroidy w realnych warunkach, w kosmosie. Takie "przesuwanie" kosmicznych skał mogłoby w przyszłości okazać się dla ludzkości zbawienne, w razie gdy badacze wykryją obiekt, który z dużym prawdopodobieństwem uderzy w Ziemię.
NASA zaplanowała start misji na wtorek 23 listopada na godzinę 22:21 czasu lokalnego (pacyficznego), a start odbędzie się z bazy amerykańskich sił kosmicznych Vandenberg Space Force Base w południowej Kalifornii. W Polsce będzie już kolejny dzień - środa godz. 7:21.
Za wyniesienie ładunku w przestrzeń kosmiczną odpowiada firma SpaceX Elona Muska. Rakieta Falcon 9, która tego dokona jest już gotowa do startu. Na jej "pokładzie" przymocowano statek kosmiczny DART, który uda się w długą podróż w stronę asteroidy Dimorphos.
Statek został specjalnie zaprojektowany z myślą o zderzeniu z kosmiczną skałą, dlatego jego konstrukcja jest bardzo prosta. Kształtem przypomina prostopadłościan o masie ok. 670 kg. Poza czujnikami natężenia światła i sensoremi śledzącym Słońce, na pokładzie statku znalazł się tylko jeden instrument badawczy - kamera DRACO (Didymos Reconnaissance and Asteroid Camera for Optical Navigation).
Misja DART - NASA fot. NASA
Dodatkowo w sprężynowej kasecie wewnątrz statku umieszczony zostanie 14-kilogramowy miniaturowy satelita LICIACube stworzony przez badaczy z Włoskiej Agencji Kosmicznej. LICIACube 10 dni przed uderzeniem oddzieli się od statku DART i z bezpiecznej odległości będzie obserwować uderzenie, a zebrane dane przekaże bezpośrednio na Ziemię. Ma zarejestrować fotografie z uderzenia, pióropusz pyłu powstały podczas kolizji oraz krater na powierzchni asteroidy.
Na wyniki eksperymentu jeszcze trochę poczekamy. Misja dotrze do Dimorphosa dopiero w październiku 2022 roku i to wtedy nastąpi kulminacyjna część - kolizja statku DART z asteroidą. Pojazd uderzy w skałę przy prędkości ok. 6,6 km/s (prawie 24 tys. km/h), co powinno z minimalnie wpłynąć na prędkość Dimorphosa orbitującego wokół wspólnego środka masy z planetoidą Didymos.
Spowolnienie ruchu naukowcy szacują na ok. 1/5 milimetra na sekundę. O tyle wolniej (przy prędkości kilku km/s) powinien po zderzeniu poruszać się badany obiekt wokół swojego towarzysza. Tak mała zmiana wpłynie jednak po czasie na orbitę asteroidy, która z czasem coraz mocniej zacznie różnić się od pierwotnej. Zdaniem badaczy, różnicę będziemy można wykryć przy pomocy teleskopów naziemnych (metodą tranzytu) prawdopodobnie po kilku miesiącach.
NASA liczy na to, że pomysł "zadziała" i w przyszłości być może będzie mógł zostać wykorzystany w sytuacji realnego zagrożenia. Na wyniki eksperymentu będzie trzeba czekać jeszcze długo, ale już w środowy poranek będziemy mogli rozkoszować się startem misji. Opowiemy o nim oczywiście na Gazeta.pl.