W wielu częściach świata trwają upały mimo tego, że Słońce znajduje się najdalej od Ziemi. Według doniesień portalu space.com, w czwartek 6 lipca o godzinie 22:06 obydwa ciała niebieskie dzieliła odległość 152 093 250 kilometrów, a Ziemia nagle zwolniła w momencie znalezienia się w punkcie aphelium. Czy zjawisko to stanowi powód do obaw?
Orbita Ziemi, która biegnie wokół Słońca, jest zbliżona kształtem do elipsy. Dodatkowo gwiazda nie jest położona w idealnym środku, co wpływa na odległość między planetą a Słońcem. W ciągu roku dwukrotnie zdarza się, że Ziemia znajduje się w skrajnych punktach na orbicie: w punkcie zwanym aphelium, czyli najdalej od Słońca i peryhelium oznaczającym, że Słońce jest najbliżej naszej planety. Można byłoby wywnioskować, że Ziemia jest najbliżej płonącej gwiazdy podczas lata, a największa ilość kilometrów dzieli je zimą. Jest to jednak błąd, ponieważ temperatura zależy od nachylenia osi obrotu Ziemi, a nie odległości ciał niebieskich.
Według doniesień portalu teleskop.pl, aphelium i peryhelium nie wpływają w żaden sposób na warunki panujące na Ziemi. Jedyną różnicą jest to, że w peryhelium dociera do planety o 6,5 procent więcej energii słonecznej niż w aphelium. Zdaniem ekspertów są to jednak zbyt małe różnice, aby wpłynęły na klimat i temperaturę. Natomiast punkty maksymalnego zbliżenia lub oddalenia się Ziemi od Słońca mają wpływ na długość trwania pór roku. Podczas peryhelium Ziemia porusza się wolniej, co z kolei powoduje skrócenie zimy o pięć dni na północnej półkuli. W 2024 roku peryhelium wypadnie 3 stycznia.