Dla wielu osób pierwszym skojarzeniem z koronawirusem w Europie mogą być przepełnione sale szpitali w Hiszpanii czy Włoszech, dramatyczne liczby ofiar z tych krajów, konwoje karawanów we włoskim Bergamo. Ale gdy spojrzymy w statystyki z krajami, którym COVID-19 koronawirus "zabiera" największy odsetek ludności, Włochy i Hiszpania są kolejno na drugim i trzecim miejscu. Na szczycie zestawienia znajdziemy natomiast Belgię.
W Belgii zakażenie koronawirusem wykryto dotychczas u ok. 46,5 tys. osób. Do 26 kwietnia włącznie na COVID-19 zmarło tam 7094 osób (a stan na około południe 27 kwietnia to już ponad 7,2 tys. zgonów). Być może ta liczba nie robi takiego "wrażenia" jak ponad 20 tys. ofiar np. we Włoszech, Hiszpanii, Francji czy Wielkiej Brytanii albo ponad 50 tys. w Stanach Zjednoczonych. Tyle, że Belgia jest znacznie mniej liczna od wymienionych krajów - mieszka w niej niespełna 11,5 mln osób. Epidemia koronawirusa zabiła tam więc zdecydowanie najwięcej osób na milion mieszkańców - aż 621.
A warto wziąć pod uwagę, że wraz ze wzrostem liczby ofiar ten wskaźnik rośnie i będzie rósł. Te 621 osób to stan na podstawie danych z 26 kwietnia. Z przedpołudniowych poniedziałkowych danych z Belgii (kolejne 133 ofiary śmiertelne) łatwo można policzyć, że wskaźnik śmiertelności COVID-19 w przeliczeniu na milion mieszkańców w Belgii już podskoczył do ok. 633.
Dla porównania - w Polsce do 26 kwietnia włącznie koronawirus - oczywiście według oficjalnych danych - zabił 535 osób. U nas wskaźnik ofiar śmiertelnych na milion mieszkańców to teraz około 14 osób.
O ile w Polsce pojawiają się czasem sugestie, że śmierci spowodowanych zakażeniem koronawirusem jest więcej, ale po prostu nie wszystkich się bada (także po śmierci), o tyle w Belgii sytuacja jest w zasadzie odwrotna. Nie da się wykluczyć, że nie wszystkie śmierci zaraportowane tam jako efekt COVID-19 rzeczywiście zostały wywołane przez tę chorobę. Może to być jeden z powodów, dla których liczba ofiar śmiertelnych w Belgii jest tak wysoka w porównaniu z innymi krajami.
W domach opieki jest wiele podejrzanych przypadków zgonów, które są kwalifikowane jako zakażenia koronawirusem bez przeprowadzania testów laboratoryjnych
- tłumaczył w połowie kwietnia wirusolog Emmanuel Andre z centrum kryzysowego. 96 procent ofiar w domach opieki społecznej to osoby, które wykazały symptomy zakażenia, ale testy nie zostały przeprowadzone przed śmiercią ani po niej.
Taki sposób sporządzania raportów bywa w Belgii krytykowany i określany jako "zbyt uczciwy". Wyrażane są obawy, że to może wpływać na wizerunek kraju i na decyzje inwestorów. Trudno określić, ile zgonów miałaby zaraportowanych Belgia, gdyby nie stosowała takiego sposobu liczenia, ale z pewnością byłby to rząd wielkości znacznie bliższy innym krajom Europy Zachodniej.
Oczywiście jednak nie można wszystkiego zrzucić na karb sposobu raportowania. Wiele mówi się w Belgii także m.in. o zbyt mało zdecydowanych działaniach rządu, efekcie dużej gęstości zaludnienia, stosunkowo małej liczbie testów (ok. 16,3 tys. na milion mieszkańców) czy kiepskiej dyscyplinie społecznej. Z ankiety przeprowadzonej kilkanaście dni temu przez Instytut Zdrowia Publicznego wynikało, że tylko jedna piąta Belgów, która wykazuje symptomy zakażenia koronawirusem, izoluje się, zanim zgłosi się do lekarzy.
Belgia, podobnie jak inne kraje Europy, planuje już stopniowe luzowanie obostrzeń. Według planów od 4 maja dozwolone ma być uprawianie sportu na świeżym powietrzu bez kontaktu fizycznego. Tydzień później otwarte mają zostać wszystkie sklepy. Od 18 maja rozpocząć ma się stopniowe wznawianie lekcji w szkołach, wtedy też otwarte mają zostać muzea, można będzie organizować wesela, dozwolone będą wycieczki i prywatne spotkania w domach. Bary, kawiarnie i restauracje pozostaną zamknięte - na razie do 8 czerwca.
Tyle że ten plan może się nie ziścić, o czym mówi sama premier Sophie Wilmes. Powodem wątpliwości jest wciąż wysoki poziom przyjęć do szpitali osób zakażonych koronawirusem. Belgia notuje już wypłaszczanie krzywej zakażeń, a liczba pacjentów przyjmowanych do szpitali każdego dnia spada. Wciąż jednak przekracza dwieście. Wirusolog Marc Van Ranst uważa, że dopiero kiedy codziennie przyjmowanych do szpitali będzie mniej niż sto osób, można zacząć łagodzić ograniczenia.
Za tydzień w Belgii w życie ma wejść obowiązek noszenia maseczek w transporcie publicznym. Belgijskie linie lotnicze Brussels Airlines poinformowały, że - w na razie okrojonym zakresie - zamierzają wznowić loty 15 maja.