"Gazeta Pomorska" opisała historię kobiety, która nie zdążyła nabyć biletu online ani w kasach dworca. Zdecydowała się zatem kupić go u konduktora na pokładzie pociągu. Do ceny biletu została jej doliczona dodatkowa opłata, trzykrotnie przekraczająca koszt samego przejazdu.
Od 4 czerwca bowiem, w związku z kolejnym etapem odmrażania po lockdownie, w pociągach PKP Intercity obowiązuje obowiązkowa rezerwacja miejsc siedzących. Każdy pasażer musi zatem posiadać miejscówkę. Wynika to z innych regulacji, które mówią, że w pociągu może jednocześnie podróżować tylu pasażerów, ile jest miejsc siedzących w składzie. Jest to podyktowane wymogami bezpieczeństwa, mającymi na celu powstrzymanie rozwoju epidemii koronawirusa.
Na stronie internetowej PKP Intercity wyraźnie określono, w jakich przypadkach można zakupić bilet u konduktora bez konieczności ponoszenia dodatkowych, wysokich kosztów. "Jeśli na stacji nie ma kasy biletowej lub jest ona nieczynna, podróżni powinni zgłosić się do konduktora już na peronie, jeszcze przed wejściem do pociągu. Warto zaznaczyć, że konduktor sprzeda pasażerowi bilet lub dokona rezerwacji i wyda miejscówkę wtedy, kiedy w pociągu będą jeszcze wolne miejsca" - podano.
W przypadku, gdy na stacji dostępna jest kasa biletowa, pasażerowie powinni nabyć w niej bilet lub miejscówkę przed rozpoczęciem podróży. Jeśli któraś kasa na stacji jest czynna, zakup biletu u konduktora jest niemożliwy (bez względu na kategorię pociągu), a przebywanie na pokładzie bez ważnego biletu oznacza konieczność zapłaty zarówno należności za przejazd jak i opłaty dodatkowej.
PKP Intercity poinformowało również o trudnościach w zakupie biletu w dn. 24 czerwca. "PKP Intercity informuje o możliwych utrudnieniach w zakupie biletów w internetowym serwisie sprzedaży biletów e-IC. Klienci PKP Intercity mogą bez utrudnień kupować bilety z rezerwacją miejsc w kasach oraz przez aplikację IC Mobile Navigator" - czytamy w komunikacie spółki.