Panel Toshiba UL863 nie jest najwyższym modelem producenta w tym roku. To miejsce zajmuje przeraźliwe drogi odbiornik 55ZL1, który w Polsce nadal kosztuje około 16 000 zł.
UL863 jest modelem skromniejszym. Można go kupić w kilku wielkościach:
- 32 cale za około 2800 zł,
- 37 cali za 3150 zł,
- 42 cale za 3240 zł,
- 46 cali za 4000 zł.
Jest to telewizor LCD podświetlany krawędziowo diodami LED. Ma podstawowe technologie Toshiby, takie jak Resolution+ czy 200 Hz Active Motion Rate, ale nie obsługuje obrazu 3D.
Podstawowe specyfikacje telewizora wyglądają następująco:
- rozdzielczość Full HD (1920 x 1080 pikseli),
- jasność 450 cd/m2,
- kontrast dynamiczny 4 000 000:1,
- czas reakcji matrycy 5,5 ms,
- kąty widzenia w pionie i poziomie 178 stopni,
- zastosowanie technologie: Resolution+, 200 Hz Active Motion Rate, cyfrowa redukcja szumów, AutoView,3D Colour Management,
- złącza: 4x HDMI, component, composite, SCART, PC Input, 2x USB, słuchawkowe, audio cinch, digital audio out,
- inne: czujnik natężenia światła, wbudowana kamera rozpoznająca twarz i ruch, komunikacja WiFi, odtwarzanie multimediów z USB.
Jak to wszystko sprawdza się w praktyce?
Mimo, że panel jest wielokrotnie tańszy od najdroższego modelu Toshiby, to nadal wygląda znakomicie.
Matryca panelu jest cienka i osadzona na nóżce ustylizowanej na ociosany kawałek metalu (mimo, że to oczywiście plastik). Najciekawszym elementem jest sama podstawka. Wykonana z tworzywa sztucznego imitacja szkła sprawdza się znakomicie. Wygląda atrakcyjnie, a dzięki pozbyciu się wszędobylskiego dzisiaj czarnego koloru, mniej uwidacznia zbierający się na niej kurz.
Na gromkie brawa zasługują bogate funkcje komunikacyjne modelu. Przede wszystkim jest tu bardzo dużo złącz. Cztery wejścia HDMI i component powinny wystarczyć większości użytkowników. Jeśli nie, to są jeszcze starsze SCART i composite.
Dodatkowo, mimo niskiej ceny panelu, producent wyposażył go we wbudowany moduł komunikacji bezprzewodowej WiFi. To znakomita funkcja pozwalająca nie tylko na bezproblemowe podłączenie się do funkcji internetowych telewizora, ale również wygodne i szybkie zaktualizowanie oprogramowania. Bez konieczności zgrywania go na pendrive.
System podnoszenia jakości treści w niższych rozdzielczościach, jakim zachwyca nas od pewnego czasu Toshiba, chwalę przy każdej okazji. Nie inaczej jest w przypadku UL863.
Resolution+ sprawuje się znakomicie. Oczywiście nie ma szans zastąpić treści w natywnych, wysokich rozdzielczościach, ale wyraźnie poprawia ostrość słabszych materiałów. To jeden z największych plusów telewizorów tej marki.
Pozytywnie wypadła również współpraca Toshiby UL863 z grami wideo. Telewizor sprawdzał się nieźle nawet w podstawowych trybach filmowych takich jak Standardowy czy Dynamiczny. Po przejściu do trybu Gry, nie było już najmniejszych problemów z opóźnieniem sygnału.
To rzecz istotna, bo niestety w wielu konkurencyjnych modelach zaniedbana. Toshiba UL863 nadaje się do gier.
Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że to już koniec bezdyskusyjnych plusów. Dalej jest już albo dwuznacznie, albo wyraźnie słabo.
Mimo dużej ilości złącz, o czym wspomniałem w plusach panelu, producent postanowił zainstalować je w już mocno przestarzały sposób - do tyłu matrycy.
Kable wpięte do takich wtyczek skutecznie uprzykrzają proces zawieszenia telewizora na ścianie.
Toshiba UL863 jest podświetlana diodami LED umieszczonymi tylko na brzegach matrycy.
- pisze producent na swojej stronie internetowej.
To oczywiście prawda. Telewizor z LED-ami jest cieńszy i bardziej energooszczędny. Niestety w tym przypadku jest też słabo wykonany.
Panele LED Toshiby od dawna cierpią na problem nierównomiernego podświetlania matrycy. W zwykłym użytkowaniu telewizora raczej się tego nie zauważy, ale wystarczy, zę na chwilę obraz zrobi się ciemny i spokojny, by zobaczyć wyraźne smugi jasności w rogach matrycy.
Mimo wbudowanej komunikacji WiFi, która bardzo mnie cieszy, internetowe możliwości tego panelu odstają bardzo wyraźnie od oferty konkurencji.
Toshiba umieściła swoje opcje SmartTV w zakładce Toshiba Places. W teorii ma to być centrum zarządzania treściami sieciowymi. W praktyce nie ma tu za bardzo co robić. Dostępne serwisy można wymienić na palcach jednej ręki. Jest bardzo, bardzo słabo.
Jakby tego było mało po wejściu do Toshiba Places, w tle odtwarza się zwiastun serwisu Dailymotion (widoczny w prawym dolnym roku ekranu). Problem w tym, że odtwarza się z dźwiękiem, a w spocie reklamowym słychać potworne piski.
Miałem wątpliwą przyjemność wejścia do tej zakładki przy maksymalnej głośności telewizora. Nie polecam.
Niestety oferta sieciowa Toshiby nie dorasta do pięt temu co proponuje Samsung czy Panasonic.
Rozczarowująca jest również obsługa multimediów z dysków i pamięci flash podłączanych przez USB. Denerwują w niej małe niedoróbki.
- Odtwarzacz wideo czasem zapamiętuje moment, w którym skończyło się oglądać film, a innym razem nie.
- Brakuje trybu przeglądania wszystkich rodzajów plików naraz, więc chcąc przeskoczyć z wideo np. na muzykę, musimy cofać się w menu.
- Muzykę i filmy przegląda się w listach, ale grafikę już w postaci dużych ikonek.
- Odtwarzacz muzyczny jest bardzo prymitywny.
Koniec końców wszystko to nie miałoby jednak znaczenia, gdyby Toshiba UL863 radziła sobie doskonale z multimediami. Niestety tak nie jest. Telewizor nie odczytał w ogóle plików .mov oraz napisów w formacie .txt. Z takimi formatami jak .avi czy .mkv radził sobie tylko wybiórczo, w zależności od użytego kodowania obrazu i dźwięku. Z paczki plików testowych jakimi sprawdzam każdy telewizor, Toshiba UL863 odtworzyła około 60% materiału. Niestety w roku 2011 to już bardzo słaby wynik.
Gwoździem do trumny tego telewizora jest jednak rzecz najważniejsza - jakość dźwięku i obrazu. Toshiba UL863 wyświetla obraz mniej szczegółowy i o kolorach mniej dopracowanych niż panele konkurencyjne. Na obrazie Full HD nie widać tak dużo szczegółów jak byśmy mogli sobie życzyć. Użycie funkcji Resolution+ przy odtwarzaniu treści HD nie powinno być konieczne.
Sprawę pogarszają jeszcze kolory, które nie są dostatecznie naturalne. Wydaje się, że panel nie radzi sobie z subtelnymi przejściami między nimi. Barwy ostre pokazuje dobrze, ale gdy musi wykazać się subtelnością, to mocno traci w oczach widza.
Niewiele lepiej jest z dźwiękiem. Toshiba UL863 gra głośno, to plus. Niestety sam dźwięk jest bardzo płaski. Brzmi jakby był prawie całkowicie pozbawiony basów. Słychać wyraźnie, że producent zainstalował w telewizorze po prostu za słabe głośniki. Być może z powodu odchudzania konstrukcji. Osobiście wolałbym jednak dostać telewizor o kilkadziesiąt milimetrów grubszy, ale z lepszym dźwiękiem.
Jest to tym bardziej smutne, że Toshiba UL863 pozwala na większą ingerencję w dźwięk niż wiele produktów konkurencyjnych. Niestety żadna manipulacja opcjami nie zmieni faktu, że dźwięk jest po prostu płaski.
Kilka aspektów modelu UL863 wywołało u mnie mieszane uczucia. Co ciekawe jednym z nich, jest wbudowana kamera - największa nowość w telewizorze.
Szklane oko UL863 jest w stanie rozpoznać twarz widza i wykryć ruch. Może to być wykorzystane na przykład do oszczędzania energii przez zmniejszenie podświetlania matrycy, gdy nikt na nią nie patrzy. Kamera nie ma większych problemów z rozpoznaniem twarzy. Tworzenie profili też jest bardzo proste.
W praktyce jednak ta funkcja bardziej przeszkadza niż cieszy. Podczas testów zdarzyło mi się, że telewizor źle odczytywał sytuację (gdy na przykład długo siedziałem w bezruchu). Owocowało to ciągłym wyświetlaniem na ekranie informacji o zmianie trybu. Nie chcę patrzeć na coś takiego podczas maratonu z nową grą wideo.
Wbudowana kamera jest bardzo ciekawym dodatkiem, ale moim zdaniem Toshiba nie miała za bardzo pomysłu na jego wykorzystanie. Przełączanie między profilami obrazu jest dostatecznie proste z poziomu pilota. Nie potrzeba wcale tworzyć nowych funkcjonalności związanych z profilami użytkowników.
Jeśli jednak producent wykorzysta w przyszłości kamerę do widgetów internetowych (na przykład Skype) lub gier, to ten dodatek może okazać się bardziej ciekawy.
Wraz z testowym modelem dotarł do mnie najdziwniejszy pilot zdalnego sterowania jaki kiedykolwiek widziałem. Jest chudy, ma małe przyciski i dziwaczną, aluminiową nakładkę, którą można przesuwać z dołu do góry.
Pomijając przyciski nawigacyjne, które mogłyby być nieco większe, konstrukcja jest ciekawa. Dość dobrze leży w ręce, a mniejsza szerokość okazuje się być dobrym pomysłem.
Czymś zupełnie niezrozumiałym jest jednak aluminiowa nakładka. Nie ma ona żadnej, praktycznej funkcji. Owszem, zasłania część dolnych przycisków, ale to bardziej przeszkadza w użytkowaniu niż ją usprawnia. To jeden z tych pomysłów, który wygląda znakomicie, ale jest kompletnie nietrafiony od strony praktycznej.
Dwie ostatnie rzeczy, to sprawy mniej istotne.
Po pierwsze opisy w menu telewizora mogłyby być nieco bardziej przystępne dla mniej zaawansowanych użytkowników. Niektóre opcje są opisane językiem niepotrzebnie skomplikowanym.
Druga kwestia do zawieszanie się panelu. Podczas testów zdarzyło mi się to trzy razy. Raz w menu głównym, bez wyraźnego powodu i dwa razy przy próbie odtwarzania plików, które, jak się okazało, nie były obsługiwane przez telewizor.
Przedstawiciele Toshiby przypominają jeszcze o dwóch funkcjach:
- nagrywanie audycjj DVB-T na dysk twardy podłączony do portu USB (jest obsługa dysków do 2 TB),
- funkcji Autokalibracji. Jeśli dokupi sie kolorymetr (cena ok 500 zł) to, według producenta, można otrzymać kolory na poziomie studyjnego monitora.
Nie miałem okazji testować tych funkcji (brak DVB-T w i kolorymetra), więc nie oceniam ich funkcjonalności.
Niestety ciężko jest polecić Toshibę UL863. Telewizor ma sporo wad, a co gorsza niektóre z nich dotyczą podstawowych parametrów takich jak jakość obrazu i dźwięku, obsługa multimediów czy funkcjonalność sieciowa.
Zatem czy kupujemy?
- stworzenie profili użytkowników rozpoznawanych przez wbudowaną kamerę, to dla odbiorcy rzecz obowiązkowa
- lubimy ciekawą stylistykę ze "szklaną" podstawką.
- zależy nam na jak najdoskonalszej jakości obrazu i dźwięku,
- mamy zamiar odtwarzacz kopie cyfrowe multimediów z USB,
- chcemy korzystać z rozbudowanych funkcji sieciowych,
- planujemy zawiesić panel na ścianie (wtyczki skierowane do tyłu).
Szymon Adamus