Niejaki Giles Turnbull postanowił sprawdzić, co się stanie, jeśli będzie wysyłał odpowiedzi do osób śledzących go na Twitterze za pośrednictwem standardowej poczty. Turnbull chciał w ten sposób udowodnić, że ideę Twittera, zwięzłość i treściwość wiadomości, można realizować również bez internetu, a także podkreślić, że pocztówki mają większą wartość niż wiadomości wysyłane na portalach typu Twitter czy klikanie "Lubię to!" na Facebooku, a ich wysyłanie jest po prostu dobrą zabawą.
Turnbull zdobył więc adresy zamieszkania części śledzących go na Twitterze osób i przez miesiąc rozsyłał im pocztówki z odpowiedziami na portalowe wpisy. Na niektórych znalazły się nawet zrzuty ekranowe filmików, do których linki podsyłał, różnego rodzaju obrazki i fotografie czy pieczątki z oznaczeniem "ulubiony". Idea spodobała się adresatom i Turnbull szybko zaczął otrzymywać pocztówki z odpowiedziami.
Całą, długą opowieść o tym nietypowym przedsięwzięciu znajdziecie pod tym adresem - wraz z masą zdjęć. Może poczujecie się zainspirowani do zorganizowania podobnej akcji w Polsce?
[via The Next Web]