CES 2012: Przerwa na nabranie oddechu? Oby

Trwa kryzys. Finansowy, ale przede wszystkim koncepcyjny. Oby szybko minął, bo mogą nadejść wielkie i bolesne zmiany.

Międzynarodowe Targi Elektroniki Użytkowej (Consumer Electronic Show - CES) w Las Vegas to gigantyczne spotkanie niemal 150 tysięcy specjalistów z całego świata.

Cel, przynajmniej w teorii, to pokazanie tego, co będzie trafiało do sklepów przez najbliższy rok oraz zapowiedzenie tego, co pojawiać się ma w bliżej nieokreślonej przyszłości. Ma być więc dużo gotowych do sprzedaży nowości i nieco zapierających dech w piersiach prototypów.

W rzeczywistości sprawy mają się nieco inaczej. Wielcy gracze, tacy jak Intel, Microsoft, Sony czy Samsung mają co prawda gigantyczne stoiska pełne świateł i ekranów, ale w rzeczywistości nie pokazują niczego nowego. W hali centralnej targów, gdzie gromadzą się owi giganci rynku znalazłem raptem dwie rzeczy, które mnie zadziwiły: wielkie i niezwykle cienkie telewizory OLED (Samsung i LG) oraz jeden superlekki i superpłaski ultrabook Toshiby. Reszta to rzeczy znane przynajmniej od kilku miesięcy, ciekawe, ale nie budzące już emocji.

Prawdziwe nowości pochowane są na małych stoiskach w znacznie mniej prestiżowych miejscach, a dotarcie do nich wymaga nieco wysiłku. Nic dziwnego - te urządzenia tworzą małe, startujące firmy, które mają nadzieję wybić się swoimi wynalazkami, ale póki co nie stać ich na wielki show.

Bo dziś rynek elektroniki użytkowej zmienił się mocno. Wielcy rozliczają się w cyklach kwartalnych, na koniec których muszą wykazać się zyskiem. W takim modelu nie ma miejsca na nowatorskie badania, szalone pomysły i rewolucje. Znacznie bezpieczniej jest rozwijać to, co już sprawdzone - robić telewizory jeszcze cieńsze i jeszcze większe, komputery bardziej płaskie i lżejsze, aparaty z dodatkowymi programami i dotykowymi ekranami.

"Cóż, zapewne wiedzą co robią" - można by powiedzieć. Jednak przykład kłopotów HP, BlackBerry czy Nokii pokazuje, że ten kierunek wcale niekoniecznie jest słuszny. Rynek nie zmienił się tak bardzo, użytkownicy nadal kochają nowe, śliczne, a przede wszystkim ciekawe zabawki.

Mam więc nadzieję, że obecna stagnacja to tylko wynik kryzysu - finansowego i umysłowego. Oby wkrótce firmy, które stać na kosztowne badania poszły w ślady maluchów, którzy pętają się im pod nogami i zabrały się za wymyślanie naprawdę ciekawych rzeczy. Bo w przeciwnym razie stanie się z nimi to, co kiedyś spotkało dinozaury. Im też pod nogami pętały się małe ssaki. I kto teraz rządzi, no kto?

Więcej o: