Departament Sprawiedliwości twierdzi, że ma twarde dowody. Przed amerykańskim sądem będzie próbował dowieść, że między Apple i pięcioma wydawnictwami doszło do tajnych rozmów w sprawie cen e-booków. Śledczy wiedzą o poufnych e-mailach, telefonach i spotkaniach twarzą w twarz w nowojorskiej restauracji.
Celem zmowy było przełamanie bariery 9,99 dolara za e-książkę, ustalonej przez hegemona rynku - Amazon. Klienci, dzięki działaniom Apple zaczęli płacić 2-3 dolary więcej, amerykański wymiar sprawiedliwości uważa, że konsumenci ponieśli kupując e-booka od Apple stratę w takiej wysokości.
Apple odpiera zarzuty o zmowie cenowej. Twierdzi, że nigdy do niej nie doszło.
W całym 36 stronnicowym pozwie nie ma żadnego dowodu, że byliśmy w zmowie lub choćby rozmawialiśmy o cenach.
Według giganta z Cupertino konsumenci zyskali właśnie dzięki ekspansji e-booków w iBookstore. Przed uruchomieniem sklepu Amazon miał 90 procent udziałów w rynku e-książek, teraz ma jednie 60 procent.
Apple przyznaje, że wirtualne książki kosztują teraz nieco więcej, ale tłumaczy: klienci otrzymują lepszy, bardziej interaktywny produkt. Dostają znacznie więcej.
Korporacja twierdzi też, że sama nie ustalało żadnych cen, lecz dała wolną rękę wydawcom. Problem w tym, że Departament Sprawiedliwości w pozwie cytuje konkretne e-maile, z których wynika, że do pertraktacji dochodziło, a ceny ustalane "niezależnie przez wydawców" były de facto dyktowane przez Apple.
Jaka jest granica między negocjacjami a zmową? Na to pytanie wkrótce odpowie sąd.
[ za cnn.com ]