Kyle Goodwin oferuje usługi filmowania, na serwerach serwisu MegaUpload przechowywał większość swoich nagrań. W styczniu tego roku po międzykontynentalnej akcji FBI i australijskiej policji serwis zamknięto a dostęp do plików zablokowano.
Pomimo upływu kilku miesięcy organizacje reprezentujące właścicieli praw autorskich oraz amerykański rząd nie są w stanie jasno określić: co dalej z danymi, które wciąż wypełniają serwery.
Kyle Goodwin zwrócił się do sądu o zwrócenie jej wirtualnej własności. Popiera ją organizacja skupiająca adwokatów - Electronic Frontier Foundation, która twierdzi, że zachowanie władz narusza prawo jednostki do rozporządzania swoją własnością.
"Zważywszy na to, że korzystanie z usług cloudingu staje się coraz bardziej popularne sąd powinien ustalić procedury w celu ochrony zwykłych ludzi przed stratami powodowanymi działaniem państwa. Rząd odrzucił nawet rozważenie propozycji pana Goodwina."
Na całej sprawie cierpi też firma, która zarządza "zastrzeżonymi" plikami - Carpathia Hosting, która wciąż z własnej kieszeni wykłada na utrzymanie serwerów.
Motion Picture Association of America, reprezentująca poszkodowanych, obawia się, że zwrócenie wszystkich plików właścicielom doprowadzi do ponownego rozpowszechniania chronionych treści. Prawnicy MegaUpload w odpowiedzi na to zażądali kopii danych (co w tym przypadku może być bardzo kosztowne i trudne do zrealizowania).
Z jednej strony przechowywanie plików wyłącznie na zdalnym serwerze wydaje się mało rozsądne, z drugiej strony - niewinni przedsiębiorcy stają się zakładnikami urzędniczej opieszałości i niedoskonałości prawa.
[ za news.cnet.com ]