Piloci myśliwca F-35, produkowanego przez koncern Lockheed Martin od roku 2001, mają poważny problem. Psuje się zainstalowany na pokładzie radar. Jedyną receptą na przywrócenie jego prawidłowego działania jest... restart. Tak, myśliwiec kosztujący 100 milionów dolarów nakazuje zrobić z jednym z kluczowych elementów to, co każdy z nas robi, gdy przestanie działać internet. Pierwsze co powie pracownik infolinii poproszony o pomoc to przecież "Proszę wyłączyć i włączyć urządzenie".
Przeczytaj też: Kokpity myśliwców: od prymitywnych po supernowoczesne
F-35 nie pierwszy raz sprawia kłopoty. Jak wyjaśnia The Guardian z powodu wad konstrukcyjnych myśliwiec jest podatny na uderzenia pioruna (chociaż jego pełna nazwa to F-35 Lightning II, czyli "Błyskawica"). Wcześniej też zdarzały się problemy z oprogramowaniem. Wszystko wskazuje na to, że potrwają jeszcze... cztery lata. Dopiero w roku 2020 pojawi się nowa wersja oprogramowania, która ma rozwiązać wiele zgłaszanych podczas eksploatacji wad.
Inny problem F-35 to słabe wyniki w testach cyberbezpieczeństwa. Samolot, który jest sterowany w dużej mierze przez pokładowe komputery musi być odporny na działania hakerów, a według Keitha Joinera z australijskich sił powietrznych nie jest. Do tej pory przetestowano jedynie oprogramowanie, które odpowiada za logistykę, a konkretnie zamawianie zużytych części. Nie jest odporne na atak z zewnątrz.
Joiner twierdzi też, że tak fundamentalny instrument jakim jest radar działał lepiej na starszej wersji systemu. Zmiana na gorsze jest więc szczególnie niepokojąca...
Z jednej strony można zrozumieć, że nawet w myśliwcu za 100 milionów dolarów coś może nie działać prawidłowo. Z drugiej strony problemy z czymś tak podstawowym jak radar można uznać za kuriozalne...