Ostatnio świat obiegła informacja, mówiąca, że chińska administracja państwowa uwięziła około 460 osób podejrzanych o hakerstwo. Od pogromu nie uchowała się także część hakerskich portali i witryn, które objaśniały tajniki fachu. Działania miały na celu ukrócenie szerzącej się w Kraju Środka mody i wzrastającej zuchwałości domorosłych cyberprzestępców.
Według danych Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego był to efekt rozgryzienia przez policję około 180 przypadków hakerstwa . W oświadczeniu ministerstwa możemy przeczytać:
Aktualna sytuacja w Chinach, jeśli chodzi o przestępstwa sieciowe, nadal jest niezmiernie smutna, a ataki hakerskie w kraju są bardzo powszechne
Pewnie nie będzie zaskoczeniem dla wielu osób, że aresztowania miały miejsce tuż po ujawnieniu korespondencji dyplomatycznej USA przez portal WikiLeaks . Jak wiadomo, z niektórych wątków wynika, że oficyjele obwiniali właśnie Chiny o liczne ataki na amerykańskie przedsiębiorstwa, a wśród nich także i Google.
Mimo iż 460 aresztowanych osób wydaje się być zaledwie kroplą wśród 420 milionów użytkowników sieci w Chinach chyba nie należałoby ignorować poczynań Republiki Ludowej. Zwłaszcza, jeśli istnieje ryzyko, że umiejętności chińskich hakerów, zdobyte na "wewnętrznym rynku" mogą zostać w ten, czy inny sposób wykorzystane w zorganizowanej akcji przeciwko konkretnemu celowi.
[za AFP, Pchysorg ]
Łukasz Cichy