W połowie maja br. Donald Trump ogłosił 'stan zagrożenia' i podpisał rozporządzenie, które zakazuje amerykańskim firmom korzystanie z urządzeń mogących stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Dodatkowo Biały Dom stworzył "czarną listę" 70 podmiotów, które amerykański prezydent określił mianem "zagranicznych wrogów'.
Jedną z firm znajdujących się na 'czarnej liście' Donalda Trumpa jest chińskie Huawei, drugi największy producent smartfonów na świecie i czołowy dostawca sieci telekomunikacyjnych.
"Trump Ban" oznacza, że amerykańskie firmy - bez zgody administracji rządowej - nie mogą kontynuować swojej współpracy z Huawei. Biały Dom już od wielu miesięcy oskarżał chińską firmę o ścisłą współpracę z rządem w Pekinie, jak również o działania szpiegowskie.
Co ciekawe, póki co, Amerykanie poprzestają jedynie na oskarżeniach. Administracja Trumpa nie pokazała dowodów. W tle mamy również wojnę handlową, a wypowiedzi amerykańskiego prezydenta w tej sprawie pokazują, że to nie bezpieczeństwo narodowe, ale zabezpieczenie partykularnych interesów może być prawdziwym powodem wprowadzenia 'Trump Ban'.
Choć Huawei jest chińską firmą i produkuje smartfony w Chinach, to jednak urządzenia te w dużej mierze opierają się na amerykańskiej własności intelektualnej. I nie mam tu wcale na myśli tego, że Huawei "kradnie" patenty zza Oceanu, choć takie oskarżenia też się pojawiały.
Chodzi raczej o to, że wiele podzespołów, z których korzystają telefony Huawei, Chińczykom dostarczają ich amerykańscy partnerzy. Niektórzy z nich już zawiesili współpracę z firmą. Inni wciąż wstrzymują się z tą decyzją, ale również nie mają większego wyjścia.
Z informacji Bloomberga wynika, że Huawei już od miesięcy przygotowywało się na frontalny atak ze strony Trumpa. Firma miała zbierać zapasy podzespołów produkowanych przez firmy z USA. Mają one wystarczyć Chińczykom na kolejne trzy miesiące.
Co potem? Huawei może porozumieć się z Białym Domem, znaleźć partnerów spoza USA lub zastąpić amerykańskie rozwiązania swoimi. Każdy z tych scenariuszów będzie jednak bardzo trudny do zrealizowania. Systemów operacyjnych czy procesorów nie tworzy się z dnia na dzień. To projekty, które wymagają wieloletnich badań i ogromnych środków finansowych.
Google to jeden z pierwszych partnerów Huawei, który w zdecydowany sposób zareagował na decyzję Donald Trumpa. W niedzielę 19 maja amerykańska firma poinformowała, że "w znacznej części zakończył współpracę z Huawei".
W ciągu najbliższych 90 dni Google odetnie chińską firmę od aktualizacji systemu Android, jak również dostępu do sklepu Google Play. Teoretycznie Huawei może korzystać z otwartej wersji Androida (tzw. Android Open Source Project). Brak dostępu do kluczowych aplikacji i nowych wersji Androida sprawi jednak, że smartfony Huawei staną się "nieużywalne".
Co może zrobić Huawei? Stworzyć własny sytem operacyjny. Co więcej, Chińczycy już nad nim pracują. I to co najmniej kilku lat. Szczegóły dotyczące projektu Hong Meng/Ark OS wciąż są jednak owiane tajemnicą. Trudno sobie też wyobrazić, że trzy miesiące, które Chińczycy dostali od Google wystarczą, aby wprowadzić na rynek nowego OS-a.
Kolejną firmą, która zawiesza współpracę z Huawei jest Qualcomm. Amerykański producent dostarczał procesory do tańszych smartfonów chińskiego producenta. Rozwód z Qualcomm nie będzie jednak dla Huawei tak bolesny, gdyż koncern posiada też własne procesory Kirin, które produkuje należąca do niego firma HiSilicon. To właśnie Kirin napędza flagowe modele smartfonów Huawei, takie jak Mate 20, Mate 20 Pro, P30, P30 Pro czy też Honor View20.
Tu pojawia się jednak kolejny problem. Do produkcji procesorów Kirin HiSilicon wykorzystuje architekturę, która stanowi własność intelektualną brytyjskiego koncernu ARM. Siedziba i centrum R&D ARM znajdują się w Stanach Zjednoczonych, dlatego Brytyjczycy również zostali zmuszeni do zawieszenia swoich relacji z Huawei.
ARM wydało oświadczenie, w którym informuje, że zastosuje się do "Trump ban" i prowadzi rozmowy z rządem USA, aby "zapewnić zgodność z przepisami". Poleciło też pracownikom, aby uprzedzili partnerów z Huawei, że z powodu "niefortunnej sytuacji" nie wolno im zapewniać wsparcia, dostarczać technologii ani "angażować się w dyskusje techniczne".
- czytamy w oświadczeniu ARM
Bez procesu technologicznego ARM Huawei nie jest w stanie dalej rozwijać procesorów Kirin. Chińczycy musieliby je zaprojektować praktycznie od zera, a to wydaje się zdaniem jeszcze trudniejszym niż stworzenie alternatywnego dla Androida systemu operacyjnego.
Współpracę z Huawei zawiesił również Intel. Amerykański koncern dostarczał Chińczykom układy do produkowanych przez nich laptopów. Tu sytuacja jest analogiczna do tej, z którą mamy do czynienia w przypadku smartfonów. Bez procesorów Intela laptopów Huawei po prostu nie będzie. Firma mogłaby nawiązać współpracę z konkurentem Intela, czyli AMD. Problem w tym, że siedziba AMD... również znajduje się w Stanach Zjednoczonych.
Z ustaleń serwisu iFixit wynika, że smartfon Huawei P30 Pro korzysta z pamięci flash, której producentem jest amerykańska firma Micron Technology. Z informacji Nikkei wynika, że koncern z Idaho zawiesił już swoją współpracę z Chińczykami. Na rozwój z Huawei miał zdecydować się również producent dysków twardych Western Digital.
W tym wypadku Huawei ma jednak kilka alternatyw. Pamięć do nowych smartfonów mogłyby dostarczyć takie firmy, jak Samsung czy Toshiba. Problem w tym, że pierwszy z koncernów jest bezpośrednim rywalem Huawei. Drugi początkowo poinformował, że również zawiesza współpracę z Chińczykami, ale kilka dni temu wznowił dostawy podzespołów.
Niewykluczone jednak, że należący do Huawei HiSilicon już teraz pracuje nad autorską pamięcią flash. To nieco prostsze zadanie, niż zbudowanie procesora od podstaw.
Firma Corning, która jest producentem szkła Gorilla Glass pokrywającego ekrany nowych smartfonów oraz laptopów Huawei, póki co nie ogłosiła "rozwodu" z chińskim producentem. To wydaje się jednak kwestią czasu, gdyż siedziba koncernu mieści się w Nowym Jorku.
Jeśli Huawei straci dostęp do Gorilla Glass, to może zwrócić się w kierunku konkurencyjnego rozwiązania Dragontrail, którego producentem jest japońska firma AGC. Co ciekawe, z Dragontrail korzysta m.in. Google, który zastosował to szkło w smartfonie Pixel 3A.
Huawei P30 Pro korzysta z modułów 3G i LTE produkowanych przez amerykańskie koncerny Skyworks oraz Qorvo. To dość popularni producenci tych rozwiązań, gdyż z ich modułów korzysta również m.in. Samsung. Tu sytuacja wygląda podobnie, jak w przypadku pamięci. Huawei może szukać nowych partnerów spoza USA lub postawić na autorskie rozwiązania.
Początkowo pojawiły się doniesienia, że współpracę z Huawei zawiesił również Panasonic. Japończycy zdementowali jednak te informacje, podkreślając, że nadal dostarczają chińskiemu koncernowi swoje podzespoły.
Huawei traci również wsparcie ze strony dwóch ważnych branżowych organizacji. Chodzi o Wi-Fi Alliance oraz SD Association. Pierwsza z nich dostarcza certyfikaty zgodności ze standardami sieci bezprzewodowej. Zakończenie współpracy z Huawei nie oznacza, że chińskie smartfony nie połączą się z Wi-Fi. Utrata certyfikatu to raczej symboliczna decyzja.
Jeśli zaś chodzi o SD Association, to organizacja ta zajmuje się rozwijaniem standardu kart pamięci microSD i SD. Huawei zostanie odcięte od nowych rozwiązań w tym zakresie. Na szczęście (dla Chińczyków) firma od pewnego czasu rozwija własny standard kart nanoSD.
Nie we wszystkich aspektach swojej działalności Huawei jest uzależnione od współpracy z amerykańskimi firmami. Póki co, chiński koncern może być spokojny o:
Chińska firma zabrała głos ws. 'Trump Ban" i decyzji jej niektórych amerykańskich partnerów o zawieszeniu współpracy. Oświadczenia Huawei publikujemy w całości.
Oświadczenie ws. współpracy z ARM:
"W obliczu decyzji amerykańskiego Departamentu Handlu o wpisaniu Huawei na listę podmiotów objętych restrykcjami, nasza produkcja i dostawy działają zgodnie ze wszystkimi przepisami prawnymi i regulacjami. Prowadzimy biznes jak zwykle. W tej chwili, ARM, jeden z naszych dostawców, dokonuje przeglądu i ocenia implikacje płynące z decyzji Departamentu Handlu, i jest w stałej komunikacji z amerykańskim rządem. Całkowicie to rozumiemy i wspieramy go w tym. W ostatnim czasie, wielu naszych partnerów zdecydowało się pozostać z nami i razem przetrwać tę burzę. Jesteśmy im za to bezgranicznie wdzięczni. Patrząc w przyszłość, będziemy nadal współpracować z naszymi partnerami, by chronić interesy naszych wspólnych klientów i konsumentów na całym świecie, utrzymać ład na rynku i zapewnić zdrowy rozwój całej naszej branży".
Oświadczenie ws. współpracy z organizacjami standaryzującymi i branżowymi:
"W odpowiedzi na presję polityczną, kilka organizacji standaryzujących oraz branżowych zawiesiło współpracę z Huawei w niektórych obszarach. Jesteśmy głęboko zawiedzeni ich decyzjami, ale nie wpłyną one na naszą codzienną działalność i w dalszym ciągu będziemy dbać o dostarczanie naszym klientom najwyższej jakości produktów i usług. Huawei jest aktywnym członkiem ponad 400 organizacji standaryzujących, instytucji branżowych oraz społeczności Open Source, w których zajmujemy blisko 400 kluczowych stanowisk i zgłosiliśmy prawie 60 000 nowych inicjatyw. Nasza współpraca z większością z nich w dalszym ciągu działa bez zakłóceń i zamierzamy dalej współpracować dla rozwoju całej branży.
Wspomniane organizacje reprezentują zasób wiedzy, który wspólnie zebraliśmy z całego obszaru nauki i technologii. Otwarte i globalnie ujednolicone standardy stoją na straży wartości, które pozwalają dostarczać wszystkim użytkownikom produkty i usługi, nie tylko bardziej zaawansowane, ale również o wiele wyższej jakości. Właśnie takie podejście pozwoliło tak silnie rozwijać się nam jako społeczeństwu informacyjnemu.
W większości przypadków organizacje standaryzujące, instytucje branżowe oraz społeczności Open Source przestrzegają zasad przejrzystości, otwartości, uczciwości i braku dyskryminacji. Zasady te stanowią podstawę zdrowego i zrównoważonego rozwoju całej branży ICT.
Huawei nie naruszył statutu żadnej z tych organizacji, a mimo to pewna grupa z nich postanowiła zawiesić współpracę bez jakiejkolwiek podstawy prawnej. Ich działania są sprzeczne z zasadami, których przestrzegania strzegą, a tym samym podważają ich wiarygodność jako organizacji międzynarodowych. Ostatecznie takie decyzję spowodują rozdrobnienie standardów i spowodują zwiększenie kosztów i ryzyka dla wszystkich.
Wierzymy, że te działania nie reprezentują woli całej branży. Pomimo komplikacji, jesteśmy przekonani, że branża ICT będzie cieszyć się długoterminowym, zrównoważonym rozwojem".