Polacy stworzyli supersamochód. Czy podbije Chiny i Bliski Wschód?

Już pod koniec przyszłego roku polski supersamochód Arrinera ma trafić do pierwszych klientów. Tych podobno nie brakuje, bo - jak zdradza w rozmowie z nami prezes firmy - już kilkaset firm i osób prywatnych zainteresowanych jest kupnem polskiego supersamochodu. Nie jest to jednak zabawka dla wszystkich - ceny modelu zaczynają się od około 510 tys. zł
Zobacz wideo

Co sprawia, że polska Arrinera nazywana jest supersamochodem? To przede wszystkim silnik i technologia wykorzystana do produkcji auta. Jak podaje producent, Arrinera osiągami nie odbiega od najlepszych samochodów sportowych produkowanych w Europie. Samochód napędza ośmiocylindrowy silnik o mocy 650 koni mechanicznych, który sprawia, że auto do prędkości100 kilometrów na godzinę rozpędza się w nieco ponad 3 sekundy. 200 kilometrów na godzinę Arrinera osiąga w 8,9 sekundy, a prędkość maksymalna samochodu wynosi aż 340 km/godz. Niestety, do tej pory spółce Arrinera Automotive udało się wyprodukować tylko jeden egzemplarz supersamochodu. Na jego bazie prowadzone są testy i konsultacje, które mają sprawić, że seryjne auto będzie jeszcze lepsze.

Choć od oficjalnej premiery pierwszego polskiego supersamochodu minęło już kilka miesięcy, to do sprzedaży Arrinera trafić ma dopiero w drugiej połowie przyszłego roku. Związane jest to podobno z testami, jakie musi przejść samochód, a także poprawkami konstrukcyjnymi, które zdaniem przedstawicieli firmy są konieczne, aby auto w pełni spełniło oczekiwania klientów. - Ostateczna wersja będzie się nieco różnić od tej obecnej. Zmiany dokonywane są głównie ze względów technologicznych. Także sami klienci doradzają nam, co warto udoskonalić. Wersja do sprzedaży nie będzie miała np. drzwi otwieranych do góry- zdradza Łukasz Tomkiewicz, prezes zarządu Arrinera Automotive SA. Zmiana ta została dokonana ponoć głównie ze względów bezpieczeństwa, a także sami klienci woleli tradycyjnie otwierane drzwi.

Arrinera swoich klientów przyciągnąć ma przede wszystkim ceną i jakością. Podstawowa wersja samochodu z ośmiocylindrowym silnikiem o mocy 650 koni mechanicznych to koszt rzędu 100 tys. funtów brytyjskich (czyli około 510 tys. zł). - To cena dużo niższa od Lamborghini Aventadora. Jednak i w przypadku Arrinery może ona znacznie wzrosnąć, nawet o 80 proc. Wszystko zależy od tego, jakie dodatki wybiorą klienci. Specjalne lakiery, materiały do wykończenia wnętrza, hamulce ceramiczne, włókna węglowe czy kamera termowizyjna to tylko niektóre z opcji, które znacznie podnoszą koszt samochodu - dodaje Tomkiewicz.

Samochody Arrinera będą w pełni produkowane w Polsce. Spółka nie zamierza jednak sama budować fabryki, a jak mówi prezes Arrinera Automotive, będzie korzystała z doświadczenia partnerów z naszego kraju. - Fabryka została już przez nas wybrana, jednak ze względów na tajemnicę handlową nie możemy zdradzić gdzie jest położona ani kto jest jej przedstawicielem. Firma ta posiada wszelkie możliwe certyfikaty oraz używa najnowszych urządzeń i technologii - mówi Tomkiewicz. Jak zaznaczył prezes Arrinera Automotive, w pierwszych latach produkcja samochodu raczej nie przekroczy jednak 150 sztuk rocznie. Jednak możliwości fabryki są ponoć na tyle duże, że w przypadku większej liczby zamówień aut wyjeżdżających z fabryki każdego roku może być nawet tysiąc.

Nadzieją Chińczycy i Bliski Wschód

Prezes spółki nie ukrywa, że sprzedaż samochodu w głównej mierze nastawiona jest na zagraniczne rynki. W Polsce Tomkiewicz liczy na sprzedaż kilku sztuk w skali roku. - Do tej pory liczba zgłoszeń od firm i osób prywatnych z całego świata przekroczyła 400. Nawet z odległej Australii trzech niezależnych przedstawicieli podało, że są zainteresowani sprzedażą naszego samochodu - podaje Tomkiewicz. Jednak sprzedaż samochodów poza Europą jest na razie nie możliwa. Spółka Arrinera Automotive zamierza uzyskać homologację małoseryjną (do tysiąca sztuk rocznie), która to umożliwi sprzedaż samochodu początkowo w 27 krajach europejskich. Uprawnienia na pozostałe regiony, głównie Chiny, Stany Zjednoczone i kraje Bliskiego Wschodu spółka zamierza uzyskać pod koniec przyszłego roku.

- Nie będę ukrywał, że najbardziej zależy nam na pozyskaniu klientów w Chinach i na Bliskim Wchodzie. Tam wzrost sprzedaży aut luksusowych i sportowych z roku na rok jest ogromny, sięga nawet kilkudziesięciu procent. Mamy już pozytywne sygnały z tamtych regionów. Kilka firm ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich jest gotowych kupić Arrinerę w celu jej prezentacji potencjalnym klientom - wymienia Tomkiewicz.

Jednak do czasu uzyskania niezbędnych pozwoleń, przedstawiciele spółki będą musieli poszukiwać klientów na Arrinerę wyłącznie w Europie. - Na europejskim rynku główny nacisk kładziemy na Wielką Brytanię. Liczymy jednak, że Europa okaże się dobrym szlakiem do przetarcia drogi na azjatyckie rynki - podsumowuje Tomkiewicz.

Palikot: Kapitalizm bezwzględną religią, państwo ma budować fabryki >>

Więcej o: