Fundusze chcą zarabiać na kredytach hipotecznych

Instytucjonalni inwestorzy wierzą, że kredyty hipoteczne będą spłacane równie solidnie jak dotąd. W ubiegłym tygodniu wykupili wyemitowane przez PKO Bank Hipoteczny listy zastawne o wartości 500 mln zł. Zainteresowanie było jeszcze większe – popyt wyniósł łącznie aż 1,24 mld zł. Bank zapowiada dalsze, regularne emisje.

List zastawny to instrument nieco zapomniany, kojarzący się raczej z czasami pokazanymi w filmie Vabank, gdy Henryk Kwinto okradał bank Gustawa Kramera. Niesłusznie, bo korzystają z nich, choć wciąż na zbyt małą skalę, całkiem współczesne banki, pozyskując w ten sposób długoterminowe finansowanie.

Jednym z istotnych problemów systemu bankowego w Polsce jest niedopasowanie terminowej struktury aktywów i pasywów. Banki udzielają długoterminowych kredytów (gotówkowych nawet na 10 lat, a hipotecznych - teoretycznie do 35 lat), jednak finansują akcję kredytową depozytami przyjmowanymi na krótki termin.

W ofercie trudno jest znaleźć lokatę choćby na trzy lata, a najczęściej terminy depozytów są liczone w miesiącach. Dłuższy termin finansowania mogą zapewnić właśnie hipoteczne listy zastawne, czyli sprzedawane inwestorom instrumenty dłużne zabezpieczone wierzytelnościami z tytułu kredytów hipotecznych. W przypadku papierów sprzedanych przez PKO Bank Hipoteczny (czyli spółkę zależną PKO BP) okres od dnia emisji do wykupu został ustalony na 5 lat plus 1 dzień.

Zainteresowanie listami zastawnymi zgłosiło 37 inwestorów instytucjonalnych, głównie TFI, które ostatecznie objęły 45 proc. emisji, oraz OFE (42 proc.). Finansując akcje kredytową zarobią 0,65 punktu procentowego ponad WIBOR 3M, czyli według dzisiejszego odczytu wartości tego wskaźnika - 2,32% w skali roku.

Nie każdy papier dłużny zabezpieczony wierzytelnościami hipotecznymi jest papierem bezpiecznym, co świetnie pokazał kryzys na rynku kredytów subprime w USA w roku 2007. Hipoteczne listy zastawne są warte tyle, ile wierzytelności, którymi zostały zabezpieczone. W Polsce poważniejszych problemów ze spłatą kredytów hipotecznych na szczęście nie ma. Dobrą miarą jakości portfela jest wyliczany przez Biuro Informacji Kredytowej (BIK) odsetek kredytów z opóźnieniami w spłacie przekraczającymi 90 dni. BIK porządkuje te dane według roku, w którym klient podpisał umowę z bankiem. Najlepiej spłacane są kredyty udzielone stosunkowo niedawno, w roku 2014 i 2012. Tu udział rachunków z poważnymi opóźnieniami w spłacie jest wyraźnie niższy od 1%. Najstarszy pokazany w zestawieniu portfel, z roku 2006, ma szkodowość na poziomie około 2,4%, natomiast najsłabszy, z roku 2008 – około 3,3%. To jednak wciąż oznacza, że prawie 97% kredytów z tego rocznika jest spłacane bez poważniejszych problemów.

Pół miliarda złotych refinansowania, jakie PKO Bank Hipoteczny uzyskał z emisji listów zastawnych, to zaledwie ułamek procenta wartości całego rynku hipotek w Polsce. Pod koniec 2015 r. zadłużenie gospodarstw domowych z tytułu kredytów mieszkaniowych przekraczało 374 mld zł. Natomiast wartość nowej sprzedaży tych produktów od czterech lat utrzymuje się na poziomie 36-40 mld zł rocznie.

Zobacz też: W Stanach Zjednoczonych roboty robią już (brzydkie) kanapki