Władze Balearów zastanawiają się nad wprowadzeniem zakazu wjazdu samochodami dla turystów. Powodem jest gigantyczne zakorkowanie wysp wywołane rekordowym napływem odwiedzających.
Zakaz miałby być wprowadzony w miesiącach letnich. W tym sezonie zamieszkane przez 1,1 mln osób wyspy Majorka, Minorka, Ibiza i Formentera ma odwiedzić 13,5 mln turystów.
Na maleńkiej, liczącej zaledwie 19 km długości Formenterze w sezonie ma pojawić się aż 20 tys. aut. Zdaniem urzędników, by uniknąć korków, skorzystać można z rozwiązań stosowanych już na włoskiej wyspie Capri, gdzie zatrzymywani są turyści przybywający tam samochodami w lecie.
Prawdziwe oblężenie przeżywa także stolica Majorki, Palma de Mallorca. Tylko w ciągu jednego dnia w ubiegłym tygodniu rejsy wycieczkowe przywiozły tam 22 tys. pasażerów. W 2016 roku ma tam przybić ponad 500 statków z 1,5 miliona turystów na pokładzie.
- Zachęcamy operatorów statków wycieczkowych do zabierania turystów w inne części wyspy, by uniknąć przeludnienia starego miasta - wyjaśnia Biel Barceló, który we władzach regionu odpowiada za gospodarkę i turystykę.
Z nadmiernym zatłoczeniem zmaga się także port lotniczy Palma de Mallorca. Może on obsłużyć maksymalnie 66 lotów na godzinę, jednak w sezonie ich liczba może wzrosnąć do 100.
Wakacje na Ibizie Shutterstock
W związku z tym zatłoczeniem władze Balearów mają poważny dylemat, ponieważ na turystyce opiera się funkcjonowanie archipelagu. Działalność turystyczna generuje tam 90 proc. PKB, a każda próba ograniczenia ruchu wywołuje gwałtowne protesty branży turystycznej.
Być może jednak czas na zmiany. Biel Barceló zwraca uwagę, że ciągły przyrost liczby turystów nie przynosi proporcjonalnych korzyści ekonomicznych.
- W 1980 roku, kiedy Baleary odwiedziło 6 mln turystów, region miał najwyższy dochód na mieszkańca w Hiszpanii. Teraz z 13 milionami odwiedzających spadł na siódme miejsce w kraju - zwraca uwagę Barceló.
Majorka - Cala Fornells. Plaża w miejscowości Paguera w zachodniej części Majorki shutterstock
Korki nie są zresztą jedynym problemem położonego na Morzu Śródziemnym archipelagu. Lokalni urzędnicy i ekolodzy są zdania, że wyspy zbliżają się do punktu, w którym zacznie brakować wody i energii elektrycznej.
Przykładowo zamieszkaną przez 90 tys. osób Minorkę uznano w 1993 roku za rezerwat biosfery. W opinii ekologów, jednego dnia nie powinno tam przebywać więcej niż 200 tys. turystów. W ubiegłym roku liczba ta została wielokrotnie przekroczona.