W poniedziałek wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki przedstawił nowy plan budowy kapitału Polaków, który uwzględnia ostateczną likwidację otwartych funduszy emerytalnych.
Otwarte fundusze emerytalne powstały w ramach reformy systemu emerytalnego w 1999 roku, która wprowadziła trzy filary w polskim systemie emerytalnym. OFE stanowią drugi filar i mają sprawić, że nasze emerytury nie będą znacząco niższe od naszych wynagrodzeń.
Pieniądze, które trafiają do OFE to część wynagrodzenia każdego legalnie pracującego Polaka (dokładnie 19,52 proc.). Do lutego 2014 roku członkostwo w OFE było obowiązkowe dla niemal wszystkich Polaków urodzonych po 31 grudnia 1968 roku. Dziś jest ono dobrowolne, a każdy ubezpieczony pracownik może zdecydować, czy prawie 20 proc. swojej pensji w całości przekazać na konto w ZUS, czy jej część skierować do OFE.
Jeżeli zdecydujemy się na OFE, wówczas 2,92 proc. naszego wynagrodzenia trafia do otwartego funduszu emerytalnego, który stara się środki te pomnażać, a 16,6 proc. trafia na do ZUS. Jeżeli postawimy wyłącznie na ZUS, cała składka emerytalna, czyli 19,52 proc. pensji, ląduje w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych.
OFE nasze pieniądze inwestują, od 2014 roku nie mogą kupować obligacji emitowanych przez rząd. Większą część środków przeznaczają na zakup akcji i obligacji emitowanych przez przedsiębiorstwa czy samorządy.
Dwa lata temu rząd Platformy Obywatelskiej przeprowadził "reformę emerytalną". Do ZUS przekazano wówczas z otwartych funduszy emerytalnych 150 miliardów złotych. Stanowiło to 51,5 proc. zgromadzonego w OFE kapitału.
Dziś rząd PiS zapowiada faktyczną likwidację OFE, które mają 16,5 mln uczestników. W końcu maja na kontach OFE było 138,69 mld zł.
Zdaniem Morawieckiego system OFE nie służy bowiem nikomu, ani nie przyczynia się do wzrostu gospodarczego, ani nie zapewnia wyższych emerytur. Rząd chce pracować nad tym, by zmniejszyć różnicę pomiędzy ostatnią pensją a emeryturą. Dziś jest ona bardzo duża (około 70 proc.).
Rządowy program zakłada przekazanie 25 proc. aktywów OFE do Funduszu Rezerwy Demograficznej, z którego pieniądze mają być w przyszłości dopłacane do emerytur. 75 proc. ma trafić na Indywidualne Konta Emerytalne - to średnio około 6,3 tys. zł na osobę.
W przyszłości resort rozwoju chciałby wprowadzenia ulg, które zachęcałyby Polaków do budowania oszczędności. Ulgi takie są dziś u nas kilkukrotnie niższe niż na przykład w Niemczech.
Zobacz też: To był jego priorytet. Teraz Andrzej Duda opóźnia decyzje ws. emerytur