Rząd właśnie pożyczył ćwierć miliarda euro i nie zapłaci od tego żadnych odsetek. Takie czasy

Rafał Hirsch
Ministerstwo finansów sprzedało w czwartek inwestorom nowe obligacje za 250 milionów euro. Trzeba będzie je wykupić za dwa lata, a przez ten czas Polska nie będzie musiała płacić ani euro odsetek. W ten sposób Polska skorzysta na tym, że w strefie euro są ujemne stopy procentowe.

Zero procent

Obligacje są dwuletnie. Ich oprocentowanie jest stałe i wynosi 0 procent. Łączna wartość nominalna obligacji to 250 milionów euro, ale ministerstwo finansów dostało od kupujących nawet nieco więcej pieniędzy. Inwestorzy zapłacili nam cenę powyżej wartości nominalnej. Dzięki temu tak zwana rentowność tych obligacji, czyli stosunek ich dzisiejszej ceny do tego ile inwestorzy dostaną od rządu przy spłacie długu jest minimalnie ujemna. Wynosi dokładnie -0,06 procent. Czyli na koniec inwestorzy od naszego rządu dostaną minimalnie mniej niż dzisiaj mu pożyczyli.

Jaki to ma sens? 

Przyczyn takiej dziwnej sytuacji jest wiele, ale najważniejsze są trzy. Po pierwsze są takie fundusze, banki, czy inne instytucje, które kupują obligacje państw dlatego, że są bezpieczne, a niekoniecznie dla zysku. Zarabiają na innych rynkach, a obligacje dokupują, żeby sobie zmniejszyć ryzyko. To, że stracą 0,06 procent są w stanie przecierpieć – odbiją sobie to gdzieś indziej. 

Po drugie są na rynku instytucje finansowe, które mają obowiązek lokowania części, albo nawet całości swoich środków właśnie w obligacjach (na przykład fundusze obligacyjne) i robią to bez względu na cenę. 

Po trzecie rentowność -0,06 procent za dwuletnią obligację w euro to dzisiaj i tak całkiem niezły interes. Cała strefa euro jest głęboko zanurzona w ujemnych stopach procentowych. To sytuacja ekstremalna, która jest efektem strachu o przyszłość i niechęci do inwestowania. Na rynku jest zbyt dużo wolnego kapitału, a za mało chętnych do tego, żeby go pożyczyć i zaryzykować większą inwestycję. Ci co inwestują robią to coraz częściej za własne pieniądze i nie muszą pożyczać. Od kilku lat nie ma też inflacji. To wszystko powoduje, że stopa procentowa w wielu miejscach na świecie jest bliska zeru, a w strefie euro od kilkunastu miesięcy jest ujemna.

Rzeczywistość strefy euro 

Rentowność dwuletnich obligacji niemieckich wynosi dziś -0,62 procent, francuskich -0,57 procent, hiszpańskich -0,13 procent. Oczywiście Polska ma niższy rating niż na przykład Niemcy i jest postrzegana jako kraj bardziej ryzykowny, ale jak się okazuje są tacy, którzy wolą -0,06 procent i trochę większe ryzyko niż -0,62 procent i nieco mniejsze ryzyko. 

Gdyby polski rząd wyemitował obligacje dwuletnie w złotych, a nie w euro, to musiałby się liczyć z rentownością znacznie wyższą, bo w okolicach 1,85 procent. W przypadku emisji długu w euro koszt obsługi długu wychodzi nam znacznie taniej. Z tego punktu widzenia to dobry interes.

Rząd prawie jak frankowicze 

Ale trzeba też pamiętać o ryzyku walutowym. Jeśli w ciągu tych dwóch lat złoty się osłabi, a euro podrożeje, to okaże się, że jednak trzeba za ten dług zapłacić więcej. Sytuacja jest więc dokładnie taka sama, jak w przypadku frankowiczów. Kiedy oni brali kredyty w CHF kierowali się tym, że we frankach jest znacznie niższe oprocentowanie. Ale w zamian brali na siebie ryzyko walutowe przez co dzisiaj muszą płacić więcej niż się spodziewali. 

Na szczęście wyemitowane przez rząd obligacje w euro nie są na trzydzieści lat, a tylko na dwa. Wykup 7 listopada 2018 roku.

Zobacz także WIDEO: Morawiecki ministrem rozwoju i ministrem finansów. Szydło: Jego plan ma zielone światło

Więcej o: