Kiedy nie warto brać zwolnienia lekarskiego? To się może źle skończyć

Polacy często przedłużają sobie urlop biorąc zwolnienia lekarskie. Choć proceder kosztuje gospodarkę miliardy, ciągle decyduje się na niego wielu pracowników. Niewielu jednak wie, że może się do dla nich skończyć nawet dyscyplinarnym zwolnieniem

Mamy za dużo pracy, a wykorzystaliśmy wszystkie dni wolne? Albo planujemy nieco przedłużyć urlop? A może chcemy przeczekać gorący okres w firmie? Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, któremu nigdy nie przeszło przez myśl: "a może by tak uciec na zwolnienie?". I wielu, mimo tego, że wcale nie są chorzy pozwala sobie na taką strategiczną ucieczkę. Pozornie to idealne rozwiązanie - dodatkowe dni i wolne, na dodatek płatne. Co prawda nie w pełni, ale jednak.

Na zwolnieniu otrzymujemy zasiłek chorobowy, który - upraszczając - wynosi 80 proc. stawki dziennej (wyjątkiem są kobiety w ciąży lub osoby, które uległy wypadkowi przy pracy). Przez pierwsze 33 dni zasiłek wypłaca pracodawca, potem obowiązek ten przejmuje Zakład Ubezpieczeń Społecznych.

Najdłużej można na nim spędzić 182 dni. Po tym okresie lekarz orzecznik ZUS zadecyduje o losach chorego - przyzna mu świadczenie rehabilitacyjne, rentę albo uzna, że nie ma przeciwwskazań, by ponownie podjąć pracę. Ale lewe zwolnienia najczęściej dotyczą znacznie krótszego okresu - kilku, góra kilkunastu dni.

„Specjaliści” nadużywający takich zwolnień dobrze znają zasady ich przyznawani i bez ogródek wymieniają się nimi na forach internetowych. Na przykład podpowiadają sobie, kiedy okres zwolnienia powinien objąć także weekend. - "Zwolnienie na sobotę i niedzielę opłaca się brać pracownikowi, który ma płace godzinową. Natomiast tym, którzy mają pensję miesięczną, niezależną od liczby godzin w te dni nie opłaca się go brać" - to wpis na internetowym forum porad prawnych. Rachunek, wg autorki wpisu, jest prosty: jeśli w miesiącu do przepracowania było 21 dni po 8 godzin, czyli 168 godzin, to bardziej opłaca się "chorować" cały miesiąc - 30 dni. Wtedy zasiłek zostanie wypłacony za 240 godzin.

Inny wpis: - "Chorowałem przez trzy bite tygodnie, oczywiście z weekendami, inaczej za dużo bym na tym stracił". Na wszelki wypadek, tym, którzy nie wierzą w mądrości internetowego forum wyjaśniamy: zasiłek chorobowy należy się za każdy dzień niezdolności do pracy, także za sobotę i niedzielę, pensja zaś należy się tylko za pracę wykonaną. W praktyce oznacza to, że pensję firma wypłaca nam za to co robimy od poniedziałku do piątku. Jeśli więc wylądujemy na zwolnieniu i nie obejmie ono weekendu, to nie dostaniemy za te okres złamanego grosza. Jeśli okres zwolnienia go obejmie dostaniemy po 80 proc. stawki dziennej.

Skala niewłaściwego wykorzystania zwolnień jest naprawdę spora. Statystycznie, w minionym roku każdy z nas spędził 16 dni na L-4 (to potoczna, stara nazwa, dziś druk zwolnienia nazywa się ZUS ZLA). A jak wynika z danych ZUS co ósme z nich było niezasadne. Zanim jednak odbierzemy od lekarza takie zwolnienie dobrze się zastanówmy. Bo pracodawca i ZUS mają prawo sprawdzić, czy faktycznie chorujemy i wypełniamy zalecenia lekarza. Jeśli okaże się, że choroba jest tylko wytworem naszej wyobraźni, możemy stracić prawo do zasiłku, a nawet wylecieć dyscyplinarnie z pracy. 

Więcej o: