Ważne terminy dla frankowiczów. Czy ich roszczenia mogą się przedawnić?

Apogeum akcji kredytowej we frankach szwajcarskich miało miejsce w latach 2005-2008, a szczególnie w tym ostatnim roku. Od momentu, gdy większość frankowiczów zaciągnęła swoje zobowiązania, minęło lub powoli mija więc 10 lat, czyli ustawowy termin przedawnienia. Czy frankowicze, którzy podważają zapisy w swoich umowach kredytowych i chcą walczyć z bankami, zostaną na lodzie?

- Ze względu na przedawniające się roszczenia należy pamiętać, aby w odpowiednim czasie wystąpić do banku np. z wnioskiem o zawezwanie do próby ugodowej  lub powództwem w celu przerwania biegu przedawnienia. Wbrew pozorom jest to bardzo ważna czynność, która umożliwia zachowanie kredytobiorcom pełni roszczeń przeciwko bankowi z tytułu wadliwej umowy - zauważa Rafał Olejnik, adwokat, partner zarządzający kancelarii Dowlegal.

Termin przedawnienia roszczeń wynosi 10 lat. To informacja ważna przede wszystkim dla frankowiczów, którzy oczekują od banku zwrotu części rat zawyżanych m.in. z powodu błędnych klauzul indeksacyjnych (czyli określających sposób przeliczania kwoty kredytu i rat między frankami a złotymi).

W ich przypadku ewentualne przedawnienie może dotyczyć roszczeń o zwrot części rat uiszczonych 10 lat temu i wcześniej. - Nie zamyka jednak drogi do walki o zwrot nadpłaty rat opłaconych później - przypomina Krzysztof Woronowicz z Kancelarii Drzewiecki, Tomaszek i Wspólnicy. Woronowicz podkreśla przy tym, że rozstrzygnięcia sądów mogą w niektórych sytuacjach nie uwzględniać 10-letniego terminu przedawnienia. Zauważa też, że poza zwrotem ewentualnych nadpłat rat gra może toczyć się także o zmianę warunków spłaty kredytu w przyszłości. Był już wyrok w pierwszej instancji, w którym sąd uznał, że po usunięciu niedozwolonej klauzuli indeksacyjnej kredyt należy traktować jako złotowy, ale do wyliczania odsetek i rat powinno stosować się oprocentowanie zapisane jak dla kredytu frankowego (czyli dużo niższe niż dla kredytów w złotych).

Zupełnie inaczej wygląda jednak sytuacja w przypadku tzw. roszczeń o ustalenie - np. że umowa była od początku nieważna. Jak tłumaczy Woronowicz, przyjmuje się, że nie podlegają one przedawnieniu.

Jak przerwać bieg przedawnienia?

Bieg terminu przedawnienia roszczeń można przerwać. Możliwości jest kilka. Pierwsza – pójść do sądu. Obecnie opłata od pozwu przy postępowaniu przeciw bankom nie przekracza 1 tys. zł.

Możliwe jest także tzw. zawezwanie do próby ugodowej. Wniosek o postępowanie ugodowe jest stosunkowo niedrogi - 40 zł przy roszczeniach do 10 tys. zł i 300 zł przy roszczeniach ponad 10 tys. zł. Postępowanie ugodowe również toczy się przed sądem, jest jednak próbą dojścia do kompromisu jeszcze przed złożeniem pozwu.

Innym sposobem na przerwanie biegu przedawnienia jest wszczęcie postępowania polubownego przy Rzeczniku Finansowym. Tu jednak warto pamiętać, że takie postępowanie jest wszczynane w sytuacji, gdy bank odrzucił wcześniej reklamację klienta. Poza tym jego celem jest nie tyle przyznanie racji którejś ze stron, ile wypracowanie akceptowalnego przez obie strony konsensusu – a to wymaga ustępstw po obu stronach konfliktu. Opłata za wniosek o postępowanie polubowne to 50 zł. Nawet jeśli i ono nie pomoże, to Rzecznik Finansowy i tak sporządza opinię, którą frankowicz może podeprzeć się w sądzie.

Warto zauważyć, że w myśl Kodeksu cywilnego po każdym przerwaniu przedawnienia biegnie ono na nowo. Jednak, jak zauważa Krzysztof Woronowicz, sąd może uniemożliwić nadużywania tej możliwości gdy dojdzie do wniosku, że dzieje się to wyłącznie w celu przedłużania okresu przedawnienia w nieskończoność.

Jak usunąć franki?

Łącznie banki mają w swoich „portfelach” ok. 530 tys. kredytów frankowych. Najwięcej z nich zostało udzielonych w 2008 r. – ponad 160 tys. (w zależności od kwartału od 55 do 78 proc. całej akcji kredytowej), ale w latach 2005-2007 też było ich co roku udzielanych ok. 100 tys.

Frankowicze walczą w sądach, wspierają ich w potyczkach także urzędy – m.in. Rzecznik Finansowy czy UOKiK. Nierzadko frankowicze wygrywają w pierwszych instancjach. Jednocześnie „wleką się” prace nad ustawą frankową. - Przed przerwą wakacyjną powinniśmy zdążyć zamknąć prace w komisji nad jednym z wybranych projektów dotyczących rozwiązania problemu kredytów frankowych - zapowiadał w styczniu przewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych Jacek Sasin. Najbardziej prawdopodobna jest ustawa „na bazie” rozwiązań zaproponowanych w Kancelarii Prezydenta – podejmująca wyłącznie temat zwrotu tzw. spreadów walutowych. Sasin nie wyklucza jednak „zaczerpnięcia” także z pozostałych projektów na stole – autorstwa PO oraz Kukiz’15 – zakładające różne modele przewalutowania.

Jednak scenariusz, w którym nakaz i mechanizm przewalutowania kredytów frankowych idzie od polityków wydaje się mało realny. W komunikacie po styczniowym posiedzeniu, Komitet Stabilności Finansowej (w jego skład wchodzi nie byle kto, bo Minister Finansów oraz szefowie Narodowego Banku Polskiego, Komisji Nadzoru Finansowego i Bankowego Funduszu Gwarancyjnego) napisał, że "ewentualne inwazyjne rozwiązania prawne skutkujące powszechnym przewalutowaniem walutowych kredytów mieszkaniowych, niezależnie od ich ewentualnego kształtu, nie są właściwe".

Zamiast „drastycznych” metod, nadzór bankowy próbuje na razie przymuszać banki do negocjacji z klientami w sprawie przewalutowywania ich frankowych umów na złote m.in. podwyższając wymogi kapitałowe czy wagi ryzyka dla aktywów frankowych.

Czytaj też: Przy obecnym kursie franka klienci mogą mieć kłopot. Jeden z dużych banków zauważył problem w swoim raporcie

Więcej o: