Adam Glapiński podczas konferencji po decyzji Rady Polityki Pieniężnej oczywiście podtrzymał opinię, iż podwyżka stóp procentowych w 2017 r. jest bezzasadna. - Jeśli utrzymają się takie tendencje, jakie są w tej chwili [w kształtowaniu się cen ropy naftowej i żywności w Europie – red.] to nie widzę podstaw, by do końca roku myśleć o zmianie poziomu stóp procentowych - powiedział prezes NBP. - Z naszej projekcji wynika, że inflacja wzrośnie ze względu na wzrost cen surowców i żywności - ten wzrost ze względu na bazę pójdzie w górę, ale później uspokoi się – dodał Glapiński.
Prezes Narodowego Banku Polskiego stwierdził jednak również, że jeśli będzie sprawdzać się projekcja inflacyjna NBP, to także w 2018 r. może do podwyżki stóp nie dojść. - Jeśli wskaźnik cen cały czas pozostanie blisko dolnej granicy pasma odchyleń, np. 1,6 proc., to i wtedy by nie było takiej potrzeby [podnoszenia stóp procentowych – red.]. Ale trudno przewidywać tak daleko - powiedział Glapiński podczas konferencji.
Jak wynika z marcowej projekcji NBP, roczna dynamika cen znajdzie się z 50-procentowym prawdopodobieństwem w przedziale 1,6 – 2,5 proc. w 2017 r. To sporo powyżej projekcji z listopada 2016 r., mówiącej o przedziale 0,5 – 2,0 proc. W 2018 r. z 50-procentowym prawdopodobieństwem inflacja będzie pomiędzy 0,9 a 2,9 proc. w 2018 r., a w 2019 r. między 1,2 a 3,5 proc. Roczne tempo wzrostu PKB według tej projekcji znajdzie się z 50-procentowym prawdopodobieństwem w przedziale 3,4 – 4,0 proc. w 2017 r. (wobec 2,6 – 4,5 proc. w projekcji listopadowej), 2,4 – 4,5 proc. w 2018 r. (wobec 2,2 – 4,4%) oraz 2,3 – 4,4 proc. w 2019 r.
Jeśli opinia prezesa Glapińskiego okaże się prawidłowa i nie będziemy mieli do czynienia z podwyżkami stóp nawet w 2018 r., to będzie to dobra informacja m.in. dla osób spłacających złotowe kredyty mieszkaniowe. Ich raty dłuższy czas pozostaną na stosunkowo niskim poziomie. Oprocentowanie zdecydowanej większości kredytów mieszkaniowych bazuje na zmiennej stawce WIBOR, której wysokość jest bardzo mocno skorelowana z poziomem stóp procentowych.
Z drugiej strony, przedłużający się okres bardzo niskich stóp nie będzie sprzyjał oszczędzającym. Banki nie będą czuły presji na podwyższanie oprocentowania depozytów. Warto przypomnieć, że ono przez ostatni rok i tak sporo spadło, m.in. na skutek wprowadzenia podatku bankowego. Jak wynika z danych NBP, nowe umowy depozytów są obecnie oprocentowane średnio na ok. 1,50 proc., wobec 1,74 proc. rok wcześniej.
Co więcej, słabe oprocentowanie lokat w połączeniu z inflacją będzie oznaczało, że bardzo trudno będzie zarobić na lokatach realnie – czyli zarobić więcej odsetek, niż w tym czasie „zabierze” inflacja.
Jak mówił na środowej konferencji Łukasz Hardt, członek Rady Polityki Pieniężnej, istnieje ryzyko, że realnie ujemne stopy procentowe (czyli stopy niższe od poziomu inflacji) mogą nam towarzyszyć nawet i do końca 2019 r. Dodaje jednak, że należy czekać na kolejne dane.
Biorąc pod uwagę, że średnie oprocentowanie depozytów w bankach jest dziś mniej więcej na poziomie stopy referencyjnej NBP, a inflacja również ma oscylować (albo i przekraczać) wokół tej wartości, trzeba się będzie naprawdę mocno natrudzić, żeby znajdować oferty, które dadzą realne zarobki. Ewentualnie – przerzucić się na 4- czy 10-letnie obligacje skarbowe, oprocentowane na poziomie zawsze przekraczającym inflację.