Wczoraj Biedronka poinformowała media o podwyżkach – pisaliśmy np., że osoba, która rozpoczyna pracę na pełny etat u największego detalisty w Polsce, na stanowisku sprzedawca-kasjer, może liczyć na minimalną wypłatę w wysokości 2450 złotych brutto, a kasjer z trzyletnim stażem zarobi teraz bez dodatkowego bonusu 2750 zł.
Niestety, Solidarność twierdzi, że w rzeczywistości podwyżki u Portugalczyków nie są takie piękne, jak wynika z komunikatu spółki.
- Rzeczywiście płace wzrosną, ale w stopniu znacznie odbiegającym od oczekiwań pracowników. Ponadto wprowadzono inne zmiany w systemie wynagrodzeń, na których znaczna część pracowników straci – twierdzi cytowany przez związkowy serwis Piotr Adamczak, przewodniczący Solidarności w Biedronce.
I tłumaczy np., że minimalna płaca pracownika na stanowisku kasjer-sprzedawca faktycznie może sięgnąć poziomu 2450 zł brutto, ale nie spotka to wszystkich kasjerów w Biedronkach. Dlaczego? Bo to nagroda za 100 proc. frekwencji pracownika w miesiącu. A spora część załogi, to matki małych dzieci.
Haczyków jest więcej
To nie wszystko. Piotr Adamczak zwraca też między innymi uwagę, że równocześnie z podniesieniem minimalnych płac dla pracowników ze stażem pracy wynoszącym co najmniej 1 rok i 3 lata zlikwidowano obligatoryjny wzrost wynagrodzeń dla pracowników, którzy przepracowali w firmie 5 i 10 lat. Doświadczeni pracownicy więc, jak uważa przewodniczący Solidarności w Biedronce, zamiast zyskać, stracą.
Biedronka od stycznia zmieniła też bez konsultacji ze związkami zasady dotyczące miesięcznych premii.
- Zostało to skonstruowane w taki sposób, że mało kto będzie w stanie dostać premię. Np. gdy do danego sklepu nie dojedzie cały zamówiony towar, pracownicy nie zrealizują planów sprzedażowych i stracą premię – tłumaczy Piotr Adamczak.
Do informacji podanych przez związkowców odniósł się w środę 5 kwietnia Jeronimo Martins Polska, właściciel sieci sklepów Biedronka. W przesłanym nam komunikacie poinformowano, że firma wsłuchuje się w głos pracowników oraz prowadzi stały i otwarty dialog ze związkami. "Zaznaczamy jednak, że decyzja o podwyżkach wynagrodzeń jest decyzją zarządu firmy, podejmowaną w oparciu o wskaźniki ekonomiczne spółki i analizę rynku pracy".
Firma wyjaśnia, że bonus za brak nieplanowanych nieobecności został wprowadzony rok temu w odpowiedzi na rosnący problem nieplanowanych absencji. - Na podstawie danych z 12 miesięcy informujemy, że blisko 80 proc. naszych pracowników otrzymuje tę dodatkową część wynagrodzenia. Natomiast premie miesięczne zależą od wyników sklepu, a cele dla konkretnego sklepu dostosowane są do potencjału i specyfiki danej placówki. W tym roku przeznaczamy większe środki na wypłaty premii niż w roku ubiegłym, znacząco wzrosła także średnia wysokość premii wypłacanej sprzedawcy-kasjerowi - napisano w komunikacie.