Uruchomienie reaktora elektrowni atomowej pod Ostrowcem w obwodzie grodzieńskim potrwa w sumie od 4 do 6 miesięcy i na każdym etapie będzie konsultowane z krajowym regulatorem w dziedzinie bezpieczeństwa jądrowego i radiologicznego – Gosatomnadzorem. Sam proces załadunku paliwa potrwa 10-15 dni – poinformował białoruskie media główny inżynier elektrowni Anatol Bondar.
W elektrowni zostaną użyte pręty paliwowe ze stopu cyrkonu o długości 4,5 m, wypełnione tabletkami uranowymi. Do jednego reaktora zmieszczą się 163 pręty, które w sumie zawierać będą ponad 17 mln tabletek uranu ważących po 5 g.
Elektrownia, budowana przez rosyjski koncern Rosatom, będzie się składała z dwóch bloków energetycznych, których łączna moc ma wynieść do 2,4 tys. megawatów. 3 kwietnia generalny dyrektor Rosatomu Aleksiej Lichaczow, cytowany przez agencję TASS, zapowiedział, że liczy, iż pierwszy blok zostanie wprowadzony do eksploatacji "do końca roku 2019".
Problem z siłowniami wokół granic swojego kraju mają Litwini. 20 kwietnia tamtejszy sejm poparł ustawę przewidującą ograniczenie importu energii z elektrowni atomowej powstającej na Białorusi zaledwie 50 km od Wilna, a także z innych niebezpiecznych siłowi atomowych krajów trzecich. Kategoria „niebezpiecznej elektrowni” oznacza obiekt, który jest budowany z naruszeniem porozumień i konwencji międzynarodowych, i który ze względu na swe położenie geograficzne i szczegóły technologiczne zagraża bezpieczeństwu narodowemu Litwy, środowisku i zdrowiu społecznemu.
Kłopotu nie widzą natomiast Białorusini. Elektrownia atomowa budowana pod Ostrowcem "spełnia wszystkie wymagania ekologiczne i radiologiczne" – zapewnił na konferencji prasowej w Mińsku przedstawiciel białoruskiego ministerstwa środowiska, Wasil Kawalenka
– Białoruś wybrała najsolidniejszy projekt, który zawiera aktywne i bierne systemy bezpieczeństwa oraz podwójną powłokę ochronną, a także umożliwia zapobieganie nawet poważnym awariom. Projekt spełnia wszystkie normy i wymogi bezpieczeństwa Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej – oświadczył.
***
Zobacz też: Andrzej K. Koźmiński: Pracodawcy to nie są małe dzieci. To ludzie, którzy powinni dawać sobie radę: