Banco Popular Espanol miał kłopoty, na tyle poważne, że Europejski Bank Centralny uznał, że już „upada lub prawdopodobnie upadnie”. Bank ma w portfelu potężny udział problematycznych kredytów (wartość tych niespłacanych pożyczek to 37 mld euro), głównie z rynku nieruchomości, to pozostałość po kryzysie finansowym w kraju sprzed kilku lat. Ostatnio notuje też głębokie straty - za cały ubiegły rok 3,5 mld euro, w pierwszym kwartale tego roku miał 137 mln euro straty.
Prezes już w kwietniu ostrzegał, że Banco Popular potrzebuje zastrzyku kapitał, rozważał wtedy emisję akcji albo szukanie kupca. Właśnie go znalazł. Transakcję zatwierdziły EBC oraz hiszpański fundusz bankowy FROB.
Santander kupił mniejszego rywala w wyniku przetargu ogłoszonego przez FROM i SRB (Single Resolution Board - organ, który ma zajmować się bankami ze strefy euro, którym grozi upadłość). Zapłacił jedno euro, ale będzie musiał zebrać jeszcze pieniądze, by wzmocnić finanse Popular. Chce pozyskać około 7 miliardów euro z emisji nowych akcji.
Santander spodziewa się, że zwrot na tej inwestycji sięgnie 13-14 procent w 2020 roku, a do zysków zacznie się ona dokładać w 2019 roku. Po przejęciu, będzie największym bankiem w Hiszpanii, z 17 milionami klientów.
Po tych informacjach, hiszpańskie banki na giełdzie początkowo spadały, ale zaczęły już odrabiać straty, co pomogło też głównemu indeksowi giełdy w Madrycie. Notowania Banco Popular zostały zawieszone.
Santander jest obecny także w Polsce – to właściciel BZ WBK.