Bezpośredniej zależności w stosunku jeden do jednego oczywiście nie ma i nigdy nie będzie, ale wiadomo, że kiedy za naszą zachodnią granicą koniunktura się poprawia, to jest to dobry sygnał także dla nas. Niemcy od lat są najważniejszym partnerem handlowym Polski, a spora część polskiego eksportu to dostarczanie części i zaopatrzenia właśnie dla niemieckich koncernów.
To jak dużo te koncerny kupują i zamawiają zależy od tego z jak dużym optymizmem patrzą w przyszłość. Publikowany co miesiąc wskaźnik IFO mierzący nastroje i oczekiwania niemieckich biznesmenów rośnie nieprzerwanie od kilku miesięcy i właśnie kolejny raz wspiął się na poziom najwyższy w swojej historii. Co bardzo istotne – wskaźnik IFO zwykle porusza się na wykresie podobnie jak wskaźnik zmiany niemieckiego PKB. Skoro więc IFO jest rekordowe, to i PKB Niemiec powinno wkrótce rosnąć szybciej
IFO w obecnym kształcie jest obliczane od 1991 roku. Jednak przed zjednoczeniem Niemiec również prowadzono podobne badania w RFN. Analityce ze szwajcaskiego banku Pictet Group pokusili się o połączenie danych nowszych z tymi starszymi. W efekcie doszli do wniosku, że tak dobre nastroje jak dziś były w niemieckiej gospodarce ostatnio raz w 1970 roku.
Nie wiemy co takiego było źródłem optymizmu w RFN w 1970 roku, ale wiadomo że dziś to miks czynników gospodarczo-politycznych. Niemieccy przedsiębiorcy nie obawiają się już ani Marine Le Pen we Francji, ani Brexitu w Wielkiej Brytanii. Niespecjalnie przejmują się krytycznymi wobec Niemiec wypowiedziami Donalda Trumpa. Z kolei dane gospodarcze ze strefy euro są coraz lepsze – pierwszy raz od kilku lat gospodarka europejska wygląda lepiej niż amerykańska.
Dodatkowo niemiecki indeks giełdowy DAX bije rekordy wszechczasów, a niemieckie firmy uczestniczące w badaniu raportują o wzroście zamówień na ich produkty i planach zwiększania produkcji.