Na Krymie trwa budowa dwóch elektrowni, w których zainstalowane zostały niemieckie turbiny, co stanowi naruszenie sankcji Unii Europejskiej, nałożonych na Rosję w reakcji na aneksję Krymu w 2014 roku.
Siemens jest zdania, że turbiny znalazły się tam wbrew jego woli – bo zostały wcześniej dostarczone do projektu w Taman, na południu Rosji - i wie, że tego typu urządzenia nie mogą być dostarczane na półwysep.
Niemiecki koncern poinformował także, że w ciągu kilku ostatnich miesięcy jego klient, firma Technopromeksport, potwierdziła na piśmie, że turbiny nie będą transportowane na Krym. Dostawa turbin na półwysep była – zdaniem Siemensa – „wyraźnym złamaniem” umowy. Chce on, by turbiny zostały przeniesione do pierwotnego miejsca przeznaczenia, czyli Półwyspu Tamańskiego w Kraju Krasnodarskim. Siemens zapowiedział, że podejmie działania prawne wobec osób za to odpowiedzialnych.
Niemiecki rząd nie chce się mieszać, stwierdził, że to Siemens musi dbać o przestrzeganie sankcji i przepisów eksportowych Unii Europejskiej (czytaj, karę także musi ponieść). Kreml podkreśla zaś, że turbiny zostały wykonane w Rosji, przy wykorzystaniu rosyjskich części. Do tego rosyjski minister energetyki Aleksander Nowak powiedział, że budowa dwóch elektrowni na Krymie będzie kontynuowana, wbrew protestom Siemensa.
Reuters przypomina, że prezydent Władimir Putin obiecał zapewnić stabilne zaopatrzenie zajętego przez Rosję Krymu w energię elektryczną.